Rozdział XXII

*W potrzasku!*

Strużka zimnego potu spłynęła po czole Liny, gdy zawalony strop oddzielił ją od przyjaciół. Zza grubej ściany gruzów i roztrzaskanych mebli nie była w stanie niczego zobaczyć, a głucha cisza tylko potęgowała jej strach.

– Lina, co teraz zrobimy?! – wrzasnął Gourry i potrząsnął rudowłosą chwytając jej ramiona.

– Jak to co? Wiejemy stąd i to jak najszybciej! – odpowiedziała po dłuższej chwili wpatrywania się w niego, po czym wyrwała się z uścisku i ruszyła szukać wyjścia. Pewnie przeszła przez pusty korytarz, w towarzystwie wyczarowanej kuli światła, wpadając do dużej biblioteki. Rozejrzała się po pomieszczeniu w poszukiwaniu wyjścia, po czym zaczęła chodzić wzdłuż regałów.

– Wiejemy? A co z Amelią i Zelgadisem? – zapytał zdezorientowany Gourry, podążając za Liną.

– Poradzą sobie… – mruknęła pod nosem i zaczęła badać najbliższe okno między regałami.

– Poradzą? – prychnął Gourry. – Chyba nie widziałaś…

– Tak Gourry, widziałam! – wrzasnęła dziewczyna, przerywając mu. – Zobaczyłam co to było, kiedy weszłam w ten przeklęty korytarz! I powiem ci, że wcale nie chcę mieć z tym nic wspólnego, a poza tym, co my teraz możemy zrobić?! Nie chcę, żeby moja dusza stała się obiadem dla jakiegoś paskudnego potwora. Zel nie jest debilem, w przeciwieństwie do niektórych… – dodała pod nosem, tak żeby Gourry nie zrozumiał dokładnie jej słów. – Tak więc, poradzi sobie. Nie powinniśmy się martwić. Zobaczysz, on jest jak karaluch, przetrwa wszystko… – zaśmiała się nerwowo dalej majstrując przy oknie.

– Być może i by PRZETRWAŁ, ale chyba zapomniałaś, że całą energię zużył ratując TWOJE życie! – wtrącił, Lina spojrzała na niego zdziwiona.

– Ty, Gourry… Ja mam wrażenie czy ty naprawdę mi się stawiasz? – zapytała groźnie odwracając się od okna i podchodząc do niego. Było to coś naprawdę dziwnego, że zawsze uległy Gourry wyraża swoją opinię, sprzeciw i nie chodziło tu o jedzenie.

– Tak! Jesteś okropną egoistką – stwierdził, krzyżując ramiona na piersi.

– Ja? Ja jestem egoistką?! To chyba muszę ci przypomnieć, że Zel uratował mi życie, którego o mało nie straciłam przez twoją głupotę! – wrzasnęła, tupiąc nogami jak mała, rozkapryszona dziewczynka.

– Wiesz Lina, nie sądziłem, że jesteś aż tak samolubna. Możesz sobie uciekać, ja znajdę sposób żeby im pomóc.

– Tak? To w takim razie oświeć mnie, o wielki szermierzu, co zamierzasz teraz zrobić? – zapytała kpiąco i uniosła brew w geście oczekiwania.

– To co zwykle – odpowiedział z uśmiechem i sięgnął po swój miecz, gdy jednak go wyciągnął i zamierzał aktywować zdolność Miecza Światła zamiast strugi światła pojawiła się czarna, skumulowana energia rosnąca z każdą chwilą. – Aaa! Co z moim mieczem?! – wykrzyknął jednocześnie deaktywując magiczne zdolności miecza i przywracając go do zwykłej formy.

– Pacan z ciebie Gourry – skwitowała Lina. – Czyżbyś zapomniał, że w tym świecie ta twoja wykałaczka na nic się nie przyda? Lepiej to schowaj, bo sobie zrobisz krzywdę i pomóż mi z tym oknem. Jeśli chcemy się do nich dostać, to musimy najpierw wydostać się stąd. Pospiesz się!

Drewniane schody skrzypiały pod ich szybkim biegiem, oświetlane przez zaklęcie Amelii, które przemieszczało się wraz z nimi. Zelgadis czuł, że boli go każda część ciała, ledwo miał siłę biec, a co dopiero walczyć. Najchętniej stanąłby i od razu oddał w ich ręce. Nie był jednak sam, musiał przynajmniej zapewnić bezpieczeństwo Amelii. Gdy dostali się na piętro ich oczom ukazało się kolejne rozwidlenie. Korytarze biegły w przeciwnych kierunkach, a wzdłuż ścian, na całym piętrze były wejścia do kolejnych pomieszczeń. Spróbował pchnąć Amelię do najbliższego z tych pokoi, jednak ta pociągnęła go za rękę w głąb prawego skrzydła.

– Tam nie było drzwi – wydyszała. – Tutaj! – wbiegła do jednego z opuszczonych pomieszczeń na końcu korytarza. Gdy tylko Amelia zatrzasnęła za nimi wejście, Zelgadis upadł na kolana i skulił się na podłodze z powodu przeszywającego bólu. – Zel! Nic ci nie jest?! – podbiegła do niego i delikatnie położyła mu dłoń na czole.

– Nie przejmuj się tym teraz… – jęknął, strącając jej rękę. – Amelio musimy zaryglować drzwi… – spróbował wstać, ale nowy przypływ bólu uniemożliwił to. Przed oczyma zatańczyły mu ciemne plamy, z którymi musiał walczyć o zachowanie przytomności. – Przepraszam… – jęknął boleśnie.

– Ja to zrobię – wstała i szybko rozejrzała się po pokoju. Nie znalazła niczego, co nadawałoby się do zaryglowania drzwi oprócz starej, rozwalającej się szafy. Bez większego namysłu, z trudem przesunęła ją w odpowiednie miejsce. Zaraz po tym jak to zrobiła rozległ się huk. Ktoś uderzał w drzwi wejściowe. Zelgadis z przerażeniem spojrzał na Amelię. W tym stanie nie mógł nic zrobić, nie mógł nawet się podnieść. Przeklął w duchu sam siebie i swoją słabość.

– Daj mi swój miecz – rzuciła nagle dziewczyna. Zel spojrzał na nią zdziwiony, ale nie miał siły protestować, z trudem odpiął zapięcie pochwy i wydobył miecz, który zręcznie schwyciła w dłonie.

– Umiesz się tym posługiwać? – wysapał zszokowany. Jego Amelia zawsze była przeciwniczką białej broni.

– Kirei czegoś mnie nauczył… – wymamrotała w odpowiedzi i całą swoją uwagę skierowała na drżącą szafę.

Drgania stawały się coraz silniejsze, a kolejne sekundy rozciągały się w niepewności. W końcu do Amelii dotarła bolesna prawda. Może i nie była już tą bezbronną dziewczynką, którą znał Zelgadis, ale w tej sytuacji, jakie miała szanse? Tak czy owak, byli skazani na porażkę, mimo to nie mogli oddać się bez walki, pomyślała ściskając rękojeść.

– Amelio… – jęknął nagle Zelgadis. – Tak mi przykro…

Nie odpowiedziała, ale gdy się odwróciła i spojrzała w jego twarz miała wrażenie, że czegoś brakuje w niej samej, a kiedy już miała to uchwycić, myśl znowu od niej uciekała. Czuła w sobie jakieś nieznośne oczekiwanie. Było tak od samego początku, gdy tylko go zobaczyła. Najpierw sądziła, że to przez utratę pamięci, ale później zorientowała się, że w stosunku do Liny czy Gourry’ego nie miała takiego uczucia, a przecież ich także nie pamiętała. Nie… to coś zupełnie innego, stwierdziła. Wciąż przyglądała się jego twarzy, gdy nagle szafa runęła z impetem na podłogę za jej plecami, a drzwi otworzyły się z trzaskiem i wtedy coś wskoczyło na swoje miejsce w głowie Amelii. Błyskawicznie odwróciła się w stronę drzwi i krzyknęła:

– Lighting!

Wcześniej wyczarowane światło teraz wybuchło nad jej głową jak pocisk, oślepiając wszystkich w pokoju,  poza nią samą, gdyż przygotowana w porę zdążyła zamknąć oczy. Sama nie wiedziała, że da się postąpić z tym zaklęciem w ten sposób. Nikt nic jej o tym nie wspomniał, ale po prostu tak poczuła… Wykorzystując sytuację, rzuciła się w stronę wrogów zadając zwinne pchnięcia i ciosy.

Kiedy Zelgadis otworzył oczy po oślepiającym błysku, dwa ciała leżały już na ziemi, a Amelia stała tuż przy jego boku, próbując odepchnąć miecz jednej z napastniczek.

– Jest za silna… – wysapała w końcu Amelia, siłując się z Nieumarłą.

Nie trwało to długo nim siła opuściła Amelię i miecz wypadł z dłoni. Nim zdążyła go podnieść, wróg pchnął ją na podłogę.

– Nie! – wrzasnął Zelgadis, gdy Nieumarła uniosła broń nad dziewczyną, przymierzając się do ostatecznego ciosu…

Amelia upadła na podłogę i poczuła w ustach metaliczny smak krwi. Szybko odwróciła się w stronę napastniczki i natychmiast zamarła, widząc nad sobą błyszczące ostrze. Zamknęła oczy i zacisnęła pięści, czekając na nadejście bólu, który jednak nie nadchodził. Gdy ponownie otworzyła oczy zobaczyła, że głowę kobiety przebił sztylet i nim zorientowała się skąd mógł się tam wziąć usłyszała wołanie, tymczasem ciało Nieumarłej runęło bezwładnie na podłogę.

– Ee szuje! – wrzasnęła Lina patrząc wyzywająco na pozostałych dwóch Nieumarłych zmierzających w ich kierunku z korytarza. – Nie ładnie kopać leżącego, może byście się wzięli za kogoś równego sobie?! – zeskoczyła z przewróconej szafy i wyciągnęła swój miecz.

– Chodźcie! – zawtórował jej głos Gourry’ego.

Amelia odetchnęła z ulgą, gdy Nieumarli całkowicie ją zignorowali kierując się w stronę Liny i Gourry’ego. Zwaliła ze swoich nóg ciało martwej kobiety i podniosła się z ziemi by pomóc Zelgadisowi, ale z przerażeniem zauważyła, że go tam nie było…!

***

Witam kochani!

Przepraszam za przerwę w pisaniu. :( Pod koniec czerwca zaczęłam prace i naprawdę nie miałam siły ani czasu. Pracuje prawie codziennie po 12 godzin i kiedy nawet miałam wolne tak czy inaczej musiałam zająć się zaniedbanymi obowiązkami. Naszczęście został mi już tylko tydzień do przepracowania i wtedy obiecuje nadrobić zaległości na waszych blogach. Póki co dziękuje za wszystkie komentarze i jak komuś się chcę to zapraszam na rozdział. ;*

Updated: 15 Lipiec 2022 — 15:22

13 Comments

Add a Comment
  1. Jesteś straszna. Teraz trzy miesiące będę czekać z niecierpliwością na następny rozdział. Albo sapała Ci na gadulcu, żebyś szybciej to załatwiła.Króciutki ten rozdział…:(.Duży plus za Gourryego. Duży!

    1. Wiem i za to przepraszam, ale przez moją pracę naprawdę było mi ciężko, a jakoś na studia trzeba zarobić… ;( Na szczęście został tylko tydzień i koniec :) Dzięki, że zauważyłaś zmianę u Gourry’ego, bo starałam się tchnąć w tą postać życie. Obiecuje, że kolejny rozdział pojawi się maksymalnie za tydzień :)

      1. Dobra, następnym razem nic nie obiecuję, bo tak to się u mnie kończy xD

  2. Ciekawa fabuła widzę… No cóż, na pierwszy rzut skomętuję rozdział :Wiedziałam, że Lina nie zostawi Zel’a i Amelii… Jest samolubna, ale nie do tego stopnia. Nie myślałam, że Amelia potrafi tak władać mieczem! Ale co ważniejsze – jestem ciekawa gdzie podział się Zelgadis! Komentuję po raz pierwszy i chcę powiedzieć, że to bardzo miłe przeczytać takie opowiadanie. Mało osób pisze o Slayers, ale to bardzo sympatyczne i ciekawe anime. Na koniec zamieszczam mały spamik, czyli mój blog :www.rentanjutsu-fight.blog.onet.pl

    1. Szkoda, że spamik przestał być aktualny zanim się z nim zapoznałam! :( Dziękuje za komentarz, mało osób piszę o Slayers i mało osób czyta o nich, dlatego zawsze odwiedziny każdej nowej osoby mnie cieszą :) Mam nadzieję, że jeszcze tu zajrzysz.

  3. Co mogę powiedzieć? JEEEEEEEEEJ nareszcie nowy rozdział xD Gourry stawiający się Linie? No cóż powiem tak urocze ^w^ Jakoś nie wyobrażam sobie Amelii z mieczem, mimo utraty pamięci 0__o’ narzekanie że coś krótko sobie daruję ~.~ No cóż czekam na część dalszą, pozdrowionka

    1. A widzisz, bo to nowe oblicze Amelii, która nie jest już tylko płacząca i uciekająca, ale też potrafi się obronić! 😀 Poza tym rok treningów z Rei’em dał jej trochę umiejętności :)

  4. Tak tak tak! rozdział za krótki zdecydowanie^^ ale lepsze to niż nic :) Gourry coraz bardziej odważny się robi, że aż tak Linie się stawia, no ja nie wiem^^ Cóż, czekamy na ciąg dalszy :)

    1. Gourry nie może być do końca życia sierotą, która nie potrafi się przeciwstawić. A może, może? xD

  5. ~Crystal vel. Kimi

    Cieszę się, że jest rozdział, choć tak krótki. No ale rozumiem, nie miałaś na niego za dużo czasu. Podobała mi się kłótnia Liny i Gourry’ego, kiedy szermierz wytknął rudej jej egoizm. Hm, ciekawe, gdzie zniknął Zelgadis, ale mimo to dobrze, że zjawiła się pomoc. W ostatniej chwili^^ Hehe, wiem nawet, czym jest to, co Amelii tak chodziło, a czego nie umiała nazwać, ale nie powiem tego głośno xD” Ok, to tyle. Aha, zapomniałabym… Założyłam bloga, na którym od nowa wstawiam swoje opowiadania. Jest tam również Slayers, które kiedyś usunęłam z Onetu. Jakbyś chciała zajrzeć, przypomnieć sobie, podaję adres: http://www.mangowe-historie.blog.onet.pl Pozdro!

    1. Dziękuje zawsze będzie miło sobie przypomnieć tamto opowiadanie, a może nawet zajrzeć do innych chociaż z bólem przyznaje, że nie znam tamtych anime ;(

  6. Wybacz, że komentuję dopiero teraz. Co prawda przeczytałam rozdział już wcześniej, ale jakoś nie miałam siły na pisanie czegokolwiek…Fabuła Twojego opowiadania jest coraz ciekawsza. Szkoda tylko, że notka taka krótka… Wprowadziłaś fajne zmiany w charakterach bohaterów – Amelia władająca mieczem i Gourry sprzeciwiający się Linie – podoba mi się :) Czyżby księżniczka zaczynała przypominać sobie co czuła do Zela? I co się z nim stało na końcu? Czekam na ciąg dalszy :)Pozdrawiam i życzę weny

    1. To miło, że zauważasz te zmiany w bohaterach, starałam się żeby trochę odbiec od kanonu. W końcu Amelia nie musi wiecznie liczyć na innych, a Gourry nie powinien być ciągle sierotą życiową… xD W każdym razie nie jestem zła za opóźnione komentarze, wręcz przeciwnie po prostu się cieszę, że wciąż tu zaglądasz :) I też rozumiem doskonale, że każdy z nas ma swoje życie i co by się nie oszukiwać czasem codzienne sprawy nas tak pochłaniają, że nie ma na nic czasu. Sama tez szału nie robie z częstością pisania. I mam jeszcze zaległości u ciebie!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

© 2018 Frontier Theme