Cz.2 – Rozdział I

Muzyka.

„Tamtego dnia”

Kolejna pusta butelka z głuchym trzaskiem wylądowała na blacie stołu. Dochodziło południe. Obrzucił mętnym wzrokiem starannie ułożony stos kartek, po czym schwycił pierwszą z góry, przyglądając się precyzyjnie wyrysowanym schematom w skupieniu. Wyniki prowadzonych od lat poszukiwań nie pozostawiały żadnych złudzeń… Zirytowany zmiął kartkę w dłoni, ciskając ją na drugi koniec pokoju.

– Kurwa… – jęknął, ukrywając zmęczoną twarz w dłoniach.

Mimowolnie osunął się na krześle, czując wszechogarniającą rezygnację.

Cały świat zamknął w tym maleńkim pokoju, w którym kurz szczelnie otulił wszelkie ślady jego obecności i skąd tak beznadziejnie próbował zniknąć. Czasami miał wrażenie, że ktoś przybił jego cień do ściany i wydawało się, że słońce już nigdy się nie poruszy, rozciągając kolejny dzień w nieskończoność. Utęskniona noc przychodziła zawsze powoli, nie dając wytchnienia, przynosząc jedynie jeszcze więcej wątpliwości i bezsennych godzin.

Może spróbuj zacząć od nowa?

Ile razy to słyszał? Powtarzał sam sobie?

Za każdym razem zmuszał się do podjęcia kolejnej próby, z nadzieją, że tym razem ma szansę… i za każdym razem rozczarowywał się na nowo.

Nie było żadnych wyjść. Żył w domu zamieszkałym przez duchy. Może sam był jednym z nich?

– Zel! – głośne pukanie wyrwało go ze smętnych rozmyślań. – Zel! Pamiętasz, że mamy dziś gości? Mam nadzieję, że znowu nie pijesz od rana? Może, z łaski swojej, byś mi trochę pomógł?! – zabrzmiał oskarżycielski ton.

– Nirali, daj mi spokój! Mówiłem ci już, że nie mam ochoty nikogo widzieć! – odkrzyknął zirytowany i jeszcze mocnej przycisnął dłonie do twarzy, próbując rozmasować ból głowy.

– Ostatnim razem mówiłeś to samo! Nie możesz wiecznie zamykać się w tym pokoju! Otwieraj natychmiast! – krzyczała, nie przerywając natarczywego pukania. – Będę to robić, dopóki nie otworzysz – zagroziła.

Zelgadis jęknął pokonany, ostatecznie dźwignął się z krzesła i ruszył, aby otworzyć drzwi, które zaskrzypiały w głośnym sprzeciwie.

– Mówiłem. Daj. Mi. Spokój – wycedził przez zęby, blokując jedną ręką wejście. Nirali przewróciła oczami, odpychając go stanowczym ruchem i wparowała do izby niczym huragan.

– Pięknie – westchnęła przeciągle, lustrując oceniającym wzrokiem całe pomieszczenie. – Zel, do cholery, nie można tak żyć!

Mimowolnie podążył za jej wzrokiem. Niewielkie łóżko, niezaścielone, bardziej przypominało biurko niż mebel przeznaczony do spania. Wśród zmiętej pościeli piętrzyły się stosy ksiąg i najróżniejszych notatek. Na stoliku, tuż obok starannie ułożonych zapisków, dumnie stały opróżnione już butelki po alkoholu. W pokoju panował półmrok i duchota, wymieszana z zapachem wczorajszych trunków. Zelgadis wzruszył ramionami i bez słowa skierował się na wcześniej zajmowane miejsce.

– Nie obchodzi mnie to – stwierdził, siadając.

Nirali zatrzymała się pośrodku pokoju, zaciskając wargi. Widział, że chciała mu coś powiedzieć, więc po prostu czekał. Był pewien, że cała rozmowa skończy się jak poprzednie, na wielkiej awanturze, podczas której będzie mu prawić morały, a on będzie udawał, że nic go to nie obchodzi. Przeciągająca się cisza zaczęła go niepokoić. W końcu Nirali westchnęła zmęczona i odgarniając rzeczy z łóżka, usiadła naprzeciwko.

– Myślisz, że ona by tego chciała? – zapytała cicho, nie patrząc mu w oczy.

Zelgadis spiął się jak rażony prądem. W jednej chwili zamglony alkoholem umysł stał się zupełnie jasny. T O był temat, którego nie poruszali. Ich zasada, że nie będą o tym rozmawiać. A jednak, z jakiegoś powodu, Nirali właśnie odważyła się o N I E J wspomnieć.

– Daj spokój, minęły już trzy lata, od kiedy… – kontynuowała cicho.

– Nie! – wrzasnął, uderzając pięścią w stół i przewracając kilka butelek.

Nirali wzdrygnęła się, ale tym razem nie zamierzała rezygnować.

– Zel, proszę… Nie mogę dłużej patrzeć, jak sobie to robisz… – dodała błagalnie, nachylając się w jego kierunku.

Próbował zapanować nad oddechem, nad irracjonalną wściekłością, która zapłonęła w żyłach. Z całej siły zacisnął powieki, prosząc w duchu, aby zostawiono go samego. Nirali jednak nie zamierzała odejść. Nie tym razem. Zrozumiał to w chwili, w której delikatny dotyk otulił jego drżącą dłoń.

– Porozmawiaj ze mną, proszę…

Już otwierał usta, aby odmówić, ale kiedy spojrzał na siostrę, zrozumiał, że krzywdzi nie tylko siebie, ale i ją… Przyglądała mu się czujnym wzrokiem, z troską i bólem wypisanym na bladej twarzy. Ona także miała swoje problemy, a on dorzucał jej kolejny… Nabrał powietrza.

– Nie mogę. Rozumiesz? – jęknął na jednym wydechu, szukając w jej oczach zrozumienia.

– Powiedz, co się dzieje… – poprosiła, prostując się w oczekiwaniu na odpowiedź.

Wahał się jeszcze przez chwilę. Wiedział, że mówienie o tym głośno, znowu otworzy stare rany, że będzie bolało, będzie gorzej i znowu spędzi długie godziny ze swoim żalem. Z drugiej strony, spokojny głos i łagodne spojrzenie Nirali mówiły, że jeśli komukolwiek w tym świecie miałby zaufać, to tylko jej. Westchnął głośno, ostatecznie decydując się spełnić jej prośbę.

– Jestem cholernym hipokrytą… Wiesz, że ostatnia rzecz, którą do niej napisałem, to żeby o mnie zapomniała? – uśmiechnął się gorzko. – Rozumiesz? A sam od trzech lat nie potrafię myśleć o niczym innym! To nie ma sensu! – ze złością rozrzucił leżące na stole notatki.

Nirali ostrożnie obróciła w dłoniach jedną z kartek.

– Skończyłeś kolejne badania? – zapytała cicho.

– Tak i zgadnij co? – pokręcił głową z rezygnacją. – Myślałem, że tym razem uda się znaleźć jakieś odpowiedzi, ale nic nie znalazłem. Zmarnowałem kolejny rok tylko po to, aby raz jeszcze utwierdzić się w przekonaniu, że nie da się złamać tej cholernej przysięgi krwi – mruknął, rozcierając twarz w dłoniach.

– Nie możesz się poddawać. Na pewno jest jakiś sposób…

– Przestań, proszę. Nie potrzebuję, żeby karmić mnie bredniami – wtrącił stanowczo. – Nie, Nirali. Nie ma żadnych wyjść.

– Zel…

– To nie tak, że żałuję. Jeśli wiedziałbym, że jest bezpieczna… Ale ja nawet nie wiem, czy ona nadal żyje. A co jeśli po zamknięciu przejścia czas znowu zaczął płynąć inaczej w naszych światach? Co, jeśli dla niej minęło zaledwie trzy dni tak jak kiedyś dla mnie? Z drugiej strony, równie dobrze w jej świecie mogło minąć kilkadziesiąt lat… Ta niepewność mnie zabija. Jestem pieprzonym hipokrytą… – dokończył cicho, uciekając spojrzeniem w okno.

Nirali milczała, przekładając w dłoniach kolejne zapiski. Nie wiedział, czy szukała w nich jakiegoś błędu, punktu zaczepienia, którym mógłby na nowo się mamić, ale był przekonany, że żadnych pomyłek nie znajdzie.

Ostatnie trzy lata całkowicie poświęcił na zdobywanie wiedzy o magicznych przysięgach i działaniu linii czasowych w wymiarach równoległych. Nawet nie chciał wspominać, jak cholernie trudnym zadaniem było zdobycie odpowiednich ksiąg w tym świecie, prawie całkowicie pozbawionym magii. Był pewien, że rezultat jego badań był ostateczny. W żaden sposób nie można złamać raz złożonej przysięgi krwi. A nawet jeśli… To i tak nie miał klucza potrzebnego do otwarcia portalu.

– Chodź, chciałabym ci coś pokazać – powiedziała nagle dziewczyna, wstając i wyciągając zachęcająco rękę.

Uniósł brwi w niemym pytaniu.

– No już! – ponagliła, ruszając do wyjścia.

Nie wiedział dlaczego, ale ostatecznie podniósł się z krzesła i podążył jej śladem. Może dlatego, że nie pozostało mu nic innego… A może, kierowała nim głęboko ukryta nadzieja, że jednak coś jeszcze mogą zmienić.

***

Świat na zewnątrz powoli budził się do życia. Nadchodziła kolejna wiosna. Podążał za Nirali, w milczeniu obserwując skąpany w zieleni las.

Tamtego dnia wszystko w piątym filarze uległo zmianie. Wraz z upadkiem miasta sądził, że to koniec. Niechętnie wracał do tych wydarzeń, ale doskonale pamiętał obraz martwej, pustej krainy pogrzebanej głęboko pod gruzami.

– O czym myślisz? – zagadnęła nagle, idąca na przedzie Nirali.

– Wspominam dawne krajobrazy… – mruknął cicho, mrużąc oczy od ostrych promieni popołudniowego słońca.

– Ach, tak… – westchnęła głośno, nie przerywając spokojnego marszu. – Nadal ciężko mi w to uwierzyć… Gdyby nie Matka Chaosu, nigdy byśmy się po tym nie podnieśli – stwierdziła, patrząc przed siebie.

– A podnieśliśmy się? – zapytał z przekąsem.

Prychnął zirytowany, nie otrzymując odpowiedzi.

– Dlaczego to robisz, Zel?

– Co robię?

– Szukasz dziury w całym – stwierdziła spokojnie. – Musisz w końcu przyznać, że wszyscy otrzymaliśmy drugą szansę – zatrzymała się nagle, patrząc mu w oczy. – Kiedy ogarnął nas chaos, myślałam, że wszyscy umrzemy. Bałam się, że to koniec… Jestem wdzięczna, że tak się nie stało – stwierdziła stanowczo.

– Naprawdę cieszysz się, że żyjemy tu jak szczury w klatce? – odparł z obojętnością.

– Rozejrzyj się! Jaka do cholery klatka?!– krzyknęła, unosząc ręce w nieokreślonym kierunku. – Wiem, że nie pamiętasz tego świata, tak jak ja i może dlatego cię to nie obchodzi, ale Matka Koszmarów oddała nam wszystko, co straciliśmy. Przywróciła to miejsce do życia! Jest tak jak kiedyś, przed demonami… – dokończyła cicho.

Pewność w słowach Nirali i intensywność, z jaką na niego patrzyła, sprawiły, że nie zamierzał dłużej sprzeczać się z dziewczyną. Przytaknął pokonany. Czarodziejka uśmiechnęła się blado, po czym ponownie ruszyła, prowadząc go w dalszą drogę.

Może miała rację? Może, gdyby nie gorycz niesiona w sercu, sam mógłby to przyznać.

Tamtego dnia, po spotkaniu z Matką Koszmarów, ocknęli się w nowym świecie. Po zniszczeniach nie było nawet śladu. Wszystko wyglądało tak, jakby wojna nigdy się nie wydarzyła. To denerwowało go najbardziej. Zupełnie jakby ktoś próbował ich oszukać, że wszystko, czego doświadczyli, nigdy się nie wydarzyło. Jednak nawet jeśli nie widział pokaleczonych murów i zbrukanych krwią ulic, czuł je… Obraz tych tragedii nosił głęboko pod skórą.

Tamtego dnia, ludzie budzili się na ulicach, w domach, jak wyrwani z głębokiego snu. Rozglądali się dookoła jak aktorzy, wsadzeni w całkowicie nową scenerię, w której nie potrafili się odnaleźć. Nikt z ocalałych, poza nimi, nie wiedział, co tak naprawdę się wydarzyło. Wszyscy uznali, że to cud, że pewnie bogowie ich ocalili. Nieumarli wrócili do życia. To także bolało…

Przez lata dręczyły go koszmary, po których budził się w nocy, zlany zimnym potem. Trzystu jedenastu… Jashe powiedział, że właśnie tylu Nieumarłych zabił w trakcie walki z Irą. Problem w tym, że wtedy jeszcze nie wiedział, że Nieumarli to tak naprawdę zwykli ludzie pod kontrolą demonów… Można było ich ocalić…

Westchnął zmęczony.

– Daleko jeszcze? – zapytał, chcąc odwrócić uwagę od własnych myśli.

Nirali obróciła się do niego z uśmiechem.

– Prawie jesteśmy – odpowiedziała lekko.

Zbliżali się do końca leśnej ścieżki, która prowadziła na niewielkie gospodarstwo, na obrzeżach miasta. Zelgadis rzadko zapuszczał się na tyle daleko od ich chaty i miał ku temu istotne powody.

– Co tu robicie?! – krzyknął rosły mężczyzna, gdy tylko wyszli z lasu na skąpane w słońcu pola.

Chimera odruchowo naciągnął kołnierz na twarz i skrył się pod głębokim kapturem płaszcza.

– Spokojnie! Nie chcemy problemów. Tylko przechodzimy – odkrzyknęła Nirali do mężczyzny pracującego w polu.

Nieznajomy wykrzywił poczerwieniałą twarz w nieprzyjemnym grymasie.

– Zjeżdżać mi stąd, ale już! – ryknął rolnik.

Nirali uśmiechnęła się uprzejmie i ciągnąc Zelgadisa za ramię, szybkim krokiem ruszyła przez łan.

– Suka demonów… – syknął za nimi mężczyzna, na tyle głośno, żeby mogli usłyszeć.

Dłoń Nirali zacisnęła się mocniej wokół jego przegubu.

– Dlaczego się na to godzisz? – zapytał cicho, kiedy minęli gospodarstwo i ruszyli w stronę dzikich zagajników.

– Ci ludzie mają prawo mnie nienawidzić – odpowiedziała spokojnie, puszczając jego rękę.

– Myślisz o nich czasem? – zagadnął niepewnie, ściągając kaptur. – O tych ludziach, których zabiliśmy?

Nirali milczała i był już prawie pewien, że nie uzyska odpowiedzi, kiedy nagle przystanęła.

– To tutaj – wyjaśniła poważnie. – Chciałam ci to pokazać.

Rozejrzał się dookoła zdezorientowany. Budzący się po zimie zagajnik wyglądał skromnie. Niskie drzewa osłaniały ich przed wzrokiem nieprzyjaznego gospodarza, chociaż na wielu gałęziach wciąż brakowało liści.

– Nie rozumiem – stwierdził głośno.

Nirali wolnym krokiem ruszyła w kierunku dużego głazu, który wcześniej zignorował. W cieniu skały zachowały się resztki śniegu. Czarodziejka obeszła obiekt, przyglądając mu się w skupieniu. Po chwili przykucnęła i zdecydowanym ruchem starła z wybranego miejsca warstwę brudu. Oczom Zelgadisa ukazał się niewielki napis wyżłobiony w kamieniu.

„Nie przegraj”.

– Ten napis! – sapnął zszokowany.

Nirali uniosła na niego pytające spojrzenie.

– Widziałem go już, zaraz po tym, kiedy… – przełknął z trudem. – Kiedy Amelia zniknęła. To było w Saillune – dodał w zamyśleniu, nachylając się w kierunku napisu. – Chciałem wtedy pobyć sam i… – cofnął dłoń jak oparzony. – Boże, Nirali, ja już to widziałem – wychrypiał, osuwając się na ziemię.

– Zel, spokojnie – Nirali natychmiast znalazła się przy nim, ściskając za ramiona i uważnie patrząc w oczy. – O czym ty mówisz? To niemożliwe, żebyś widział to wcześniej.

– Wiem, co widziałem – stwierdził pewnie, patrząc na nią oszołomiony.

– Posłuchaj. Ten napis… – zaczęła poważnie. – Kiedy demony złapały Eryka, nie wiedziałam co robić. Próbowałam walczyć, uciekałam… Kiedy było już bardzo źle, zrobiłam ten napis, żeby nie zapomnieć…

– Nie zapomnieć?

– Od trzech lat zamykasz się w sobie – westchnęła zmęczona. – Prawie w ogóle już ze mną nie rozmawiasz. Nie pozwalasz sobie pomóc. Widzę, jak nie śpisz po nocach, dręczą cię koszmary, pijesz coraz więcej i siedzisz tylko, w tych swoich książkach… – dokończyła smutno, sprawiając, że coś w piersi Zelgadisa zakłuło go boleśnie.

– Nirali…

– Nie chce dłużej patrzeć, jak to sobie robisz. Wiem, że pewnie wolałbyś umrzeć tamtego dnia… Ale żyjemy, Zel. Chciałam ci to pokazać, opowiedzieć ci o tym, żebyś też się nie poddawał i nie zapominał, dlaczego tu jesteś. Ja też przez długi czas myślałam, że jestem w pułapce, że nigdy nie odzyskam Eryka, ale zjawiłeś się ty… – cień uśmiechu na moment wykrzywił jej usta. – Też chciałabym ci pomóc. Pozwolisz mi to zrobić? – zapytała z nadzieją, przyglądając mu się w oczekiwaniu.

Patrzył na nią w osłupieniu, ściskając w dłoniach wilgotną ziemię. Coś w słowach Nirali odarło ostatnie lata z wszelkich złudzeń. Było dokładnie tak, jak mówiła. Obsesyjnie szukał wyjścia z pułapki, za którą uznał cały ten świat. Po drugiej, czy trzeciej porażce w poszukiwaniach, praktycznie przestał z kimkolwiek rozmawiać.

– Pytałeś, czy myślę o tych wszystkich ludziach… – podjęła ostrożnie. – Codziennie. Codziennie o nich myślę. Zastanawiam się, czy jestem egoistką, ponieważ nie poświęciłam Eryka. Zabijałam, żeby chronić bliską mi osobę… Więc tak, ludzie mają prawo mnie nienawidzić. Dla nich zawsze będę zdrajczynią, niezależnie co bym teraz zrobiła – wyznała, spuszczając głowę.

Bez zastanowienia przygarnął dziewczynę bliżej siebie, zamykając w szczelnym uścisku.

– Przepraszam… – wychrypiał nagle w jej włosy, przyciskając kruche ciało do piersi. – Dołożyłem ci tylu zmartwień. Jestem skończonym idiotą…

Nirali odwzajemniła uścisk. Trwali tak przez długą chwilę, niezrażeni chłodem bijącym od wilgotnej gleby.

Przymknął oczy, uświadamiając sobie coś, o czym wiedział już od dawna. Nie tylko on miał własne demony. Nirali także je miała. Tam samo jak każdy człowiek w tym świecie, poraniony, pełen żalu, chęci zemsty, straty… Wszystkich ich łączył pewien rodzaj bólu, gnijącego gdzieś głęboko, na spodzie, powoli zatruwającego umysł. Może gdyby patrzył uważniej, zauważyłby to wcześniej, w ich ruchach, twarzach, spojrzeniach… Jego cierpienie nie było tu niczym wyjątkowym. A jednak pozwolił, żeby całkowicie nim zawładnęło.

Oczami wyobraźni zobaczył stojącą obok Linę, kręcącą głową z irytacją.

„Kiedy w końcu przestaniesz być swoim największym wrogiem, Zel?”.

Uśmiechnął się blado, z irracjonalną pewnością, że właśnie to usłyszałby teraz od przyjaciółki, gdyby tu była.

Zrozumiał, że już zbyt długo pozostawał martwy za życia.

Updated: 15 Listopad 2022 — 23:00

7 Comments

Add a Comment
  1. Mam nadzieję, że drugiej części nie zamierzasz pisać kolejne 13 lat xdd zaskoczyłaś mnie z tym przeskokiem czasowym. Spodziewałam się przesunięcia akcji w czasie ale nie aż tyle. Spodziewałam się, że Zel będzie szukał wyjścia, ale nie że zacznie pić. Mniej więcej pamiętam wątek z kamieniem, ale wydawało mi się że to Amelia wyrła ten napis

    1. O rety, nie! Nie zamierzam pisać tego dłużej niż do najbliższych wakacji. Tak jak pisałam wam ostatnio, ta części będzie też zdecydowanie krótsza i planuje dłuższe rozdziały, żeby wszystko nam się w miarę spięło.
      Przeskok czasowy będzie miał ważne znaczenie w późniejszych rozdziałach. :)
      Co do napisu… Otóż nie, nigdzie nie napisałam, że to zrobiła Amelia. W rozdziale 10 mamy:

      „Dziewczyna biegła co sił w nogach przed siebie. W głowie czuła zupełną pustkę, jednak jej serce z nieznanego powodu było dziwnie ściśnięte. Po chwili zmęczona przystanęła i skierowała się w kierunku pobliskiego głazu. Usiadła na martwej ziemi, opierając się plecami o zimny kamień. Dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, że cała jest poraniona. Za strachem rozglądała się dookoła siebie, jednak poprzez gęstą mgłę trudno było cokolwiek zobaczyć. Kiedy oglądała jedno ze swoich skaleczeń, przypadkiem znalazła mały nożyk ukryty w bucie. Nie wiedząc dlaczego, obróciła się przodem do głazu i wyryła w kamieniu mały napis…

      – Nie przegraj… – odczytała na głos, po czym bezwładnie osunęła się na ziemię. Wszystko pokrył mrok…”

      I nawet w jednym z komentarzy również zaznaczyłam, że nie powiedziane, że zrobiła to Amelia. Nie grałoby to też z rozdziałami opisującymi przeniesienie Amelii do piątego filaru, gdzie praktycznie od razu wpadła na Jashe i została schwytana. Co prawda także miała przy sobie nóż, ale był to zwykły przypadek. Większość bohaterów chodzi w coś uzbrojona. 😀

      Co do Zelgadisa… Powiem tak, próbowałam wczuć się w jego postać. Otóż on szukał wyjścia, bardzo intensywnie przez trzy lata. Niestety z marnym skutkiem, o czym wspominam w tekście. Niesie na barkach duże brzemię i też chciałam jakoś to odzwierciedlić. Nigdy nie był towarzyskim typem i myślę, że po prostu trudno było mu odnaleźć się w świecie bez bliskich z tak ogromnym poczuciem straty i winy. Nie oznacza to jednak, że teraz zrobię z niego alkoholika. 😀 Ten rozdział miał bardziej na celu pokazać przeskok czasowy i to jak radził sobie i co robił przez ostatnie lata. Zakończenie, jakby nie było, daję nadzieję, że Zel się ogarnie. 😉

    2. W ogóle to jestem pod wrażeniem, jak szybko zdążyłaś to przeczytać od publikacji. ;D

      1. Chyba sama sobie wytłumaczyłam, że to była Amelia. Mam nadzieję, że Żel się ogarnie, bo (mówiłam to wiele razy) liczę na szczęśliwe zakończenie ^⁠_⁠^ w wolnych chwilach sprawdzałam cały dzień czy jest jakaś kontynuacja, dlatego tak szybko

        1. Chyba byś mnie odnalazła i urwała mi głowę, gdyby po tylu latach skończyło się źle, haha. 😀
          Cieszy mnie bardzo, że tu zaglądasz. Wasze komentarze zawsze mnie motywują do pisania. :) Postaram się żeby kolejny rozdział też był terminowo, tym bardziej, że będę miała aż czrtery dni wolnego od piątku.

  2. Też założyłam jakoś podświadomie,że „Nie przegraj” napisała Amelka :D. Ale ładnie daje to nadzieję na ponowne spotkanie :).

    Czyli świat dostał drugą szansę, jak miło to słyszeć! I jednocześnie przez kontrast, jak przykro czytać, co się działo prze ten czas z Zelgadisem. Podziwiam Nirali, że ma siłę dźwigać nie tylko siebie, ale i brata.

    I z pewną satysfakcją widzę, że to jednak Lina pojawia się w głowie Zela, aby pchnąć go naprzód :D. Wybacz, ale wciąż się doszukuję fragmentów mojego pairingu 😉

    Początek smutny i melancholijny, ale dający nadzieję ^^.

    1. Dziękuję. <3
      Z tym napisem, wtedy jeszcze nawet nie wiedzieliście o istnieniu Nirali więc nie dziwi mnie, że każdy poszedł w to, że zrobiła go Amelia. 😀 Tak jak mówiłam postaram się żeby w tej części historia się spięła i wszelkie takie wątki zostasły wyjaśnione. Oczywiście, gdybym miało to pisać raz jeszcze zrobiłabym wszystko totalnie inaczej, ale teraz… jesteśmy gdzie jesteśmy i nie ma co się rozwodzić, mleko już się wylało jak to mówią, haha. 😀

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

© 2018 Frontier Theme