Rozdział XXXI

        „Rzeczy niepotrzebne”

Choć krok miał szybki i zdecydowany czuł, jakby jego własne serce zdradzało go dudniąc niemiłosiernie w piersi. Miał wrażenie, że cały świat mógłby je teraz usłyszeć. Czy słyszał? Krok za krokiem nerwowo oglądał się za siebie, aby to sprawdzić. Próbował uspokoić oddech wiedząc, że jego nagłe zdenerwowanie na pewno nie uszłoby uwadze bystrym oczom Mayi, jednak wcale nie było to łatwe zadanie. W myślach wciąż słyszał słowa Nirali, a te powtarzały się niczym w kółko odtwarzana płyta. Przez krótką chwilę pomyślał, że to śmieszne. Jeszcze wczoraj nie wiedział o tym, jaką broń dzierży we własnych dłoniach, ot zwykły miecz, dzięki któremu niejednokrotnie uratował własną skórę, a dziś? Dziś nagle okazywało się, że oręż, który posiadał od zawsze, może sprowadzić na nich wszystkich klęskę. Obrzucił miecz przypięty do pasa krótkim spojrzeniem i gwałtownie zatrzymał się w miejscu.  Z cichym westchnieniem wziął głęboki wdech i ponownie spojrzał na broń. Błyszcząca rękojeść wystawała z pochwy niczym wojskowa chorągiew na terenie wroga mająca sprowadzić na niego śmierć. Uspokój się Zelgadisie, powiedział do siebie w myślach i bardzo powoli zaczerpnął kolejny oddech. Potrzebował planu. I nowej broni, dodał cichy głosik w jego głowie, a on sam poczuł jak jego galopujące serce w końcu zaczęło zwalniać. Musi zadbać o to, by o istnieniu miecza nie dowiedziała się żadna ze stron, ani demony, ani – może tym bardziej – boscy kapłani. Nie tyle martwił się o siebie, co o Linę, Gourry’ego, Amelię i… Nirali. Choćby nie wiadomo jak temu zaprzeczał, w głębi ducha wiedział, że także Nirali była teraz jego sojusznikiem. Cichy głos ponownie zabrzęczał w głowie Zelgadisa, czy chodzi tylko o sojusz? Aż nazbyt dobrze wiedział jaka jest odpowiedź. Oczywiście, że nie chodziło tylko o sojusz i fakt, że najzwyczajniej w świecie potrzebował tej dziewczyny po swojej stronie. Otóż nie. On czuł przynależność, w pewien dziwny sposób wiedział, że oni należą do siebie nawzajem. Pochodzili z jednego świata, świata który kiedyś dzielili. Kiedy zamknął oczy, ponownie zobaczył Nirali stojącą plecami do niego, z twarzą zwróconą ku ołowianemu niebu. „Nie chcę żebyś skończył jak ja”, choć nie widział jej twarzy kiedy to powiedziała, czuł w jej głosie smutek, ale i troskę. Troskę o niego. Wstrząsnęło nim to na tyle, że wiedział i przysiągł przed samym sobą, że zrobi co w jego mocy, aby uwolnić Nirali. Był jej to winien. A jedyny plan jaki zrodził się wśród chaotycznych myśli był prosty. Zabić demony. Choć może raczej wydawało się to proste, niż w rzeczywistości takie było. Zelgadis otworzył oczy i mimowolnie zacisnął dłoń na rękojeści miecza. Miał plan.

– Na razie przyjacielu – zwrócił się cicho do miecza – pobędziesz w ukryciu.

Kiedy z oddali zobaczył znajome sylwetki z ulgą stwierdził, że jest wśród nich także Amelia. Już chciał się uśmiechnąć i podbiec do nich, gdy za plecami księżniczki niczym cień pojawił się Kirei. Mówiąc coś do niej położył dłoń na jej ramieniu, na co dziewczyna tylko pokręciła głową.  Jak brzmiały słowa Nirali? „Później zjawił się ten białowłosy debil i och, o mało nie zwymiotowałam, kiedy wyznawał jej swoją miłość…” Cóż, Zelgadis od początku wiedział, że Rei kocha Amelię, ale teraz kiedy ten w końcu powiedział to głośno stało się to czymś, czemu nikt już nie mógł zaprzeczyć. Zelgadis dobrze o tym wiedział i może właśnie dlatego poczuł gorycz rozlewającą się po sercu, gdy patrzył z oddali na tę dwójkę. Nie chodziło o Kireia. To mógł być każdy inny mężczyzna. Człowiek. Właśnie, człowiek i to tutaj tkwiło sedno sprawy. Bo Zelgadis człowiekiem nie był, a przynajmniej nie czuł się nim w pełni. W milczeniu wyciągnął przed siebie dłonie by zobaczyć błękitnawą cerę i ostre kawałki kamieni zatopione w ciele. Przez rozpostarte palce wciąż mógł zobaczyć Amelię i pozostałych. Stali tam, zupełnie nieświadomi jego obecności. Czy tak byłoby wszystkim lepiej? Cichy głosik zaśmiał się drwiąco w jego głowie – oczywiście, że tak, usłyszał. Co on mógł im dać? Jak do tej pory tylko ciągnął za sobą przyjaciół po całym świecie w poszukiwaniu domniemanego lekarstwa na jego klątwę. Jak przystało na dobrych przyjaciół nikt nigdy się nie skarżył, ale czy naprawdę tym chcieli się zajmować? Dokąd ich to zaprowadziło? To z jego powodu wyruszyli za Kazukim, to z jego powodu chcieli odnaleźć Księgę Chaosu, co koniec końców zaprowadziło ich tutaj i o mało nie doprowadziło do śmierci Amelii… Lina, Gourry, Amelia… mogli przecież ułożyć sobie życie w inny, lepszy sposób niż ciągła pogoń za mrzonkami. Lina mogłaby zostać wspaniałym, potężnym magiem, gdyby tylko poświęciła trochę czasu na naukę. Może miałaby nawet szansę, aby zostać najwyższą kapłanką, kto wie? Gourry natomiast, mógłby być mistrzem fechtunku, może założyłby jakąś małą szkółkę i przekazywał swoje umiejętności? A Amelia? Cóż, Amelia była księżniczką i właściwie została jedyną władczynią potężnej stolicy białej magii. Mogłaby być cudowną królową, mieć wspaniałe dzieci i zapewnić dobrobyt krajowi. Jednak do tego potrzebuje księcia, króla godnego tytułów. A on, Zel? Był chimerą. Nie pochodził ze znakomitego rodu, nie miał szczególnych umiejętności, ani talentów. Był bezwartościowy i stanowił tylko obciążenie dla swoich przyjaciół. Mimowolnie zacisnął wyciągnięte dłonie w pięść i uderzył nimi w uda. I nagle to zrozumiał, a brutalność poznanej prawdy prawie zgięła go wpół. Już dawno powinien odejść, uwolnić ich wszystkich od siebie. Nie prosić by gnali za nim w pościg za nierealnymi pragnieniami. I choć to niewyobrażalne, Zelgadis poczuł, że z barków spadł mu olbrzymi ciężar, a cały plan, który wcześniej układał w głowie nagle stał się dziecinnie łatwy. Oczywiście, natychmiast odebrał to jako znak świadczący o słuszności własnej decyzji. Tak bardzo zatopił się we własnych myślach, że nawet nie zauważył kiedy przed nim pojawiła się Lina.

– Wyglądasz jakbyś właśnie zjadł szczura – rzuciła nagle, na co zaskoczony jej obecnością Zelgadis drgnął gwałtownie, ale zaraz potem ponownie zesztywniał. Przez chwilę miał absurdalne przeświadczenie, że Lina słyszała o czym myślał. – Wszystko dobrze? Gdzie byłeś tak długo? – dopytywała dalej przyjaciółka.

– Ja… – próbował pozbierać słowa w jedną, sensowną całość, jednak po chwili zamknął usta z uśmiechem. Patrzył spokojnie w oczy przyjaciółki, pełne żywego ognia i wiedział już… to będzie ich pożegnanie. – Nie ważne – wymijając ją położył dłoń na czubku jej głowy i delikatnie potargał rudą czuprynę. Zaskoczenie Liny nie trwało jednak długo.

– Chyba nie sądzisz, że zdołasz zbyć mnie w taki sposób Zelgadisie! – wrzasnęła Lina i natychmiast za nim pobiegła zastępując mu drogę.

Zelgadis prychnął rozbawiony, oczywiście mógł przewidzieć, że Lina będzie mu wiercić dziurę w brzuchu. Taka już była.

– Po prostu mi zaufaj – powiedział cicho kładąc dłoń na jej ramieniu, a kiedy zobaczył jej zaciętą minę dodał cicho: – Proszę.

Przez krótką chwilę zobaczył jak jej źrenice rozszerzają się w złości, ale tylko odwróciła się do niego plecami i pomaszerowała w stronę przyglądającej się im grupy. Zelgadis cicho podążył za przyjaciółką, a kiedy dotarli do pozostałych nawet nie spojrzał na Amelię czy Gourry’ego. Tak będzie łatwiej, powiedział sobie w duchu i z nową motywacją zwrócił się do Mayi:

– Chyba powinniśmy wam mimo wszystko podziękować – zagadnął kapitulującym tonem.

Może i Maya grała we własne gry, ale teraz Zelgadis nie zamierzał być jedynie pionkiem tej całości. Potrzebował zarówno Mayi jak i pozostałych, choć wstyd mu było to przyznać, w obecnej sytuacji to właśnie oni byli ich najlepszą ochroną.

– Cieszy mnie, że zjawiliśmy się w odpowiednim momencie… – odpowiedziała Maya i leniwie spojrzała w niebo. – Wiecie już, że jesteśmy kapłanami. Tą piątką cudownie wybranych, w których Boski Władca zapieczętował kawałki swojej duszy, stąd nasze nadnaturalne moce.

– Czemu mówicie nam o tym dopiero teraz? – zapytała Amelia, a w jej głosie słychać było, że wciąż czuła się zraniona zdradą przyjaciół. – Jak mogliście ukrywać to cały czas? Przede mną?

– Amelio, to nie było proste, dodatkowo sprawy nieco się skomplikowały. Gdy w końcu odnalazła nas Lillya, w końcu mogliśmy być w komplecie – wyjaśniła ostrożnie Maya.

– Jak to odnalazła was? Przecież ta dziewczyna ledwo ogarniała, co się wokół niej dzieje! – rzuciła Lina, na co Maya obrzuciła ją surowym spojrzeniem. Nie lubiła, gdy ktoś jej przerywał.

– Gdy Matka Koszmarów stworzyła pięć filarów to właśnie piąty ukochała sobie najbardziej – niespodziewanie cichą opowieść zaczął Kirei wciąż stojący za plecami Amelii. Był tak blisko niej, że na pewno czuła jego oddech na karku. – W ramach swojej miłości ofiarowała panującemu tam Demonicznemu Lordowi i Boskiemu Władcy dwa jednakowe miecze. Ostrza połączone razem zdolne były do stworzenia potężnej fuzji zdolnej zniszczyć nawet samą Matkę. Chciała w ten sposób pokazać, że traktuje ich na równi z sobą. Niestety, Demon okazał się być zazdrosny i podniósł ostrze przeciwko Bogu. Rozgorzała wielka bitwa między nimi. Nikt jednak nie spodziewał się, że krew, która bryznęła z ich ran naznaczy parę dzieci niezwykłą potęgą. Staną się dziedzicami owych potężnych ostrzy. Czas mijał, a Demon pokonał Boga, tak mu się przynajmniej wydawało, bo kiedy zostawił go by umierał w męczarniach Boski Władca odnalazł piątkę osób, w których ukrył kawałki swojej duszy i mocy. Boscy kapłani. Tak, to właśnie my jesteśmy tą piątką. W tym czasie Demon zabrał miecz Boga i ruszył naprzeciw Matce chcąc wykorzystać potęgę mieczy. Okazało się jednak, że samotnie nie mógł wydobyć ich mocy w pełni. Matka Koszmarów z trudem zdołała go pokonać. Na pogorzelisku zostały tylko dwa miecze. Powód klęski tego świata. Zmieniły one swój kształt i powędrowały do naznaczonych krwią Boga i Demona dzieci. Matka Koszmarów próbowała odebrać miecze dzieciom, ale okazało się to niemożliwe. Jedynym wyjściem było zabranie jednego z dzieci wraz z mieczem i przesłanie do innego świata, tak by ostrza nigdy się nie spotkały. Matka zabrała jedno z dzieci i zapieczętowała piąty filar. Miecze miały nigdy się nie spotkać. Zasmucona zniszczeniem Matka uroniła dwie łzy zamykając pieczęć. Pech chciał, że jedna z łez trafiła na szczątki Demona. Dzięki tej cząstce stworzenia Demon był w stanie odrodzić się, ale tylko w kilku częściach. By całkowicie się scalić i zyskać utraconą potęgę demony musiałyby odnaleźć drugą łzę Matki. Jednak tego samego pragnął również Boski Władca, który zapieczętował się w ciałach pięciu śmiertelników – kiedy umilkł przyglądał się Amelii z bólem, zupełnie jakby w tej historii kryło się coś więcej, coś o czym Zel nie miał pojęcia.

Zelgadis przełknął ciężką gulę, która zebrała się w gardle. Identyczne słowa słyszał od Nirali i przekazał je także przyjaciołom. Nie wspominał jednak nic o mieczach ze zrozumiałych dla siebie powodów… Nie powiedział im także, że to on jest jednym z tych dzieci… Swoją  drogą, ciekawiło go czyja właściwie krew naznaczyła jego, Boga czy Demona? Coś wewnątrz podpowiadało mu, że zna odpowiedź… Tymczasem Lina i Gourry nie wyglądali na szczególnie zszokowanych. Nie wiedząc kto jest posiadaczem mieczy wydali się nimi zupełnie niezainteresowani.

– To prawdziwa historia, powtarzana tutaj przez wszystkich – wyjaśnił Tamaki ze wzruszeniem ramion. – Coś jak wierszyki w szkołach.

– Dziękuję Rei za ten wstęp historyczny – powiedziała Maya z pobłażliwym uśmiechem. – Jak więc rozumiecie, priorytetem dla nas jest odnalezienie Łzy Matki Koszmarów. Jednak, do złączenia duszy Boga oczywiście potrzebne było każde z nas. Kiedy Boski Władca pieczętował swoją duszę, te rozdzielone kawałki nierozerwalnie związał z naszymi duszami. To coś jak magnes, każde z nas wzajemnie przyciąga siebie w niewytłumaczalny sposób. Po prostu czujemy, że powinniśmy zmierzać w danym kierunku. Po kolei odnalazł mnie najpierw Rei, później Tamaki z Daikim,a teraz w końcu i Lillya.

– Zaraz, zaraz… czemu właściwie to oni szukali ciebie, nie powinniście przyciągać się nawzajem? Czy nie tak to działa? – zapytała Lina.

– Oczywiście, Maya też czuła to przyciąganie, ale jako, że jedyna nie posiada umiejętności bojowych nie mogła swobodnie poruszać się wśród demonów żeby nas odnaleźć. Natomiast jako jedyna wiedziała, co się stało, my byliśmy jak dzieci we mgle – wyjaśnił Tamaki z szerokim uśmiechem.

– Maya ma pamięć – rzucił szorstko Daiki uprzedzając kolejne pytanie Liny. – Pamięć Boskiego Władcy rzecz jasna.

– W naszym przypadku najpierw pojawiły się różne… umiejętności, dopiero Maya wyjaśniła nam, co się stało i skąd mamy moc. W zasadzie to nie mieliśmy dużego wyboru, ale… to i tak świetne, bo przynajmniej czuję, że nie jestem bezsilny – Tamaki wyciągnął długie ręce w górę i przeciągnął się najwyraźniej zadowolony z siebie.

Więc o to chodziło, pomyślał Zelgadis i zrozumiał dlaczego od samego początku miał wrażenie, że to Maya była przywódcą tej grupy.

– Więc… – zaczął nieśmiało Gourry. – Jakie właściwie są te wasze moce?

– Człowieku, to zajebista sprawa, mówię ci! – roześmiał się Tamaki i pstrykając palcami wskazał na Reia. – On ma najlepsze.

Zaskoczony Rei zapłonął czerwienią na twarzy i speszony odwrócił wzrok.

– To nieprawda. W ogóle dlaczego musimy o tym rozmawiać? To jest nieistotne… – burknął i skrzyżował ramiona na piersi.

– Każde z nas ma w sobie jakieś cechy Boskiego Władcy, a co za tym idzie moce powiązane z każdą z tych cech – zaczęła Maya uwalniając przyjaciela z centrum uwagi, w którym wcale nie lubił być. – Ja mam wiedzę, pamięć – stąd dar widzenia aury, to trochę tak jakbyście zaglądali do czyjegoś wnętrza. Daiki posiada ikrę życia, to dlatego nazywamy go medykiem, ponieważ dzięki temu potrafi uzdrawiać.

– Ikra życia? Też źeś wymyśliła… – prychnął Daiki i oburzony pokręcił głową. – Boski Władca posiada ikrę życia, bo potrafi je stworzyć, ja natomiast mogę tylko uleczyć ciało. To nieporównywalne.

– W każdym razie… – podjęła Maya – Tamaki jest Kreatorem. Nie potrafi tworzyć materialnego świata, ale potrafi stworzyć doskonałą jego iluzję.

– Do usług – skłonił się nisko rudowłosy z udawaną uprzejmością.

– Rei natomiast, otrzymał w darze wszystko, co w Boskim Władcy było najdelikatniejsze, ale zarazem jego Światło, miłość i współczucie. Otóż Rei jest Obrońcą, potrafi tworzyć bariery nie pozwalające demonom wejść do danego miejsca, ale i takie, z których nie mogą się wydostać. To dlatego Świątynia, w której mieszkamy jest zabezpieczona.

– Miłość i współczucie? – powtórzyła cicho Amelia i spojrzała na białowłosego.

Speszony Rei nerwowo przestąpił z nogi na nogę.

– To nie tak… – zaczął. – Ja… ach… dlaczego mnie nie mogło przypaść coś innego…? – błagalnie spojrzał na Mayę.

– Daj spokój stary! Twoja umiejętność jest najlepsza! To dzięki temu możemy chronić tak wiele osób – rzucił entuzjastycznie Tamaki i energicznie pomachał rękoma.

Amelia, która wciąż wpatrywała się w chłopaka niespodziewanie podeszła do niego i przytuliła.

– To wspaniale – powiedział cicho wtulając głowę w połacie jego płaszcza. Zaskoczony Rei jedynie nieśmiało pogładził ją po karku.

Tymczasem wnętrzności Zelgadisa skręciły się w ciasny supeł i przez krótki moment chciał jedynie odwrócić wzrok, ale nie mógł tego zrobić. Nie chciał. Zdecydował wcześniej, że uwolni wszystkich od siebie, niech więc przyzwyczai się do myśli, że nie będzie częścią życia innych. Wytrzymał, patrzył na nich dopóki Amelia nie odsunęła się od Reia. Lina przerwała niezręczną ciszę:

– Wszystko wspaniale – zaczęła – Ale chyba nie zamierzasz mi powiedzieć, że ona także ma w sobie coś z waszego boga? – palcem wskazała na Lillyę.

– Lino Inverse – zaczęła poważnie Maya. – Nic na żadnym świecie nie jest ani całkowicie białe, ani całkowicie czarne. Lillya jest niezwykła, posiada w sobie bowiem boski gniew, wszystkie cienie, które rzucało jego światło. Lillya jest ciemnością, dzięki której pochłania istnienia i sprowadza koszmary. To niesamowita potęga – dokończyła z uznaniem.

– Jeśli chcesz mogę ci to chętnie zaprezentować – wtrąciła Lillya z grymasem, który w jej zamyśle chyba miał uchodzić za uśmiech.

– Dość – rzuciła krótko Maya na co Lillya wzruszyła lekko ramionami, wciąż z tym samym grymasem na twarzy.

– Więc czego chcecie? – zapytał w końcu Gourry.

– Nasze umiejętności to nie magia, to za mało żeby odnaleźć Łzę. Zwłaszcza kiedy demony są potężniejsze od nas – zaczęła spokojnie Maya.

– Więc potrzebujemy waszej pomocy… – dokończył za nią Rei. – To ostatnia szansa. Demony już wiedzą, że jesteśmy w komplecie więc będą chciały odnaleźć Łzę szybciej, nie będą zwlekać, ani przebierać w środkach. Chcemy jednak również żebyście bezpiecznie opuścili nasz filar. Zaprowadzimy was do wiedźmy, która na pewno przywróci wam moce. Prosimy jedynie o to, żebyście pomogli odnaleźć nam Łzę – zwiesił głos i milczał przez długą chwilę w napięciu.

Zelgadis spojrzał porozumiewawczo na Linę i Gourry’ego. W końcu kiwną głową na znak zgody. Cóż, było mu to bardziej na rękę niż przypuszczał.

– Więc gdzie ta czarownica? – zapytał.

– Właściwie, to jesteśmy na miejscu – odpowiedział mu spokojny głos Reia.

Updated: 3 Lipiec 2021 — 03:17

12 Comments

Add a Comment
  1. Dobra. Przyznaję bez bicia, że troszkę zwlekałam 😀 Co do Zelusia przecież zaraz po Linie jest najsilniejszym magiem plus był świetnym artystą i naukowcem 😡 Ha, czekam co dalej wymyśli kamienne emo 😀 co do Lilly byłam przekonana, że to będzie miła ciepła dziewczyna 😡
    No nic, życzę weny i czekam na część dalszą 😀

  2. Mam nadzieję, że zwlekanie nie oznacza, iż moje pisanie idzie coraz gorzej, haha. xD Chociaż w sumie, nie zdziwiłabym się gdyby ktoś tak napisał. 😀 Skrupulatnie unikam pisania o tym, co większość czytających z pewnością najbardziej interesuje. xD No wredna jestem po prostu. xD

    Co do Zelgadisa. Zgadzam się z Tobą i nie twierdzę, że on w swoim myśleniu ma rację. Jednak nie powinno zaskakiwać, że w końcu zaczął się obwiniać o obecną sytuację. W końcu gdyby nie szukali lekarstwa na jego klątwę nigdy nie poszli by za Kazukim.

    Lillya jest zupełnym przeciwieństwem miłej i ciepłej dziewczyny. 😉 Właściwie to z całej tej grupki mogłabym to powiedzieć tylko o Tamakim.

  3. Hej Lilly,
    Próbowałam już wcześniej zostawić komentarz, ale niestety nie został opublikowany. Nie wiem czy mnie pamiętasz, dawno temu też pisałam na blogu FF o przygodach Slayersów :) Jestem pod dużym wrażeniem, że nadal piszesz i historia ma się dobrze. Podziwiam! Będę musiała nadrobić zaległości. Wyczytałam, że studiujesz psychologię. To tak jak ja, bardzo dobry wybór. Pozdrawiam!:)

    1. Ależ Nightfall, bardzo miło mi Cię tutaj widzieć ponownie. 😀 Twój komentarz dotarł do mnie o tutaj:

      http://slayers-teoria-chaosu.blog.onet.pl/2013/06/24/streszczenie/

      Nawet na niego odpowiedziałam wtedy. ^^ Po prawdzie fandom Slayersów trochę teraz odżywa, razem z dziewczynami pracujemy pad stworzeniem podobnej strony jak w przeszłości fanslayers. Poza tym, dużo nowych opowiadań się pojawia. :) Zajrzyj do nas jak znajdziesz chwilę.

      http://www.slayersfans.pun.pl/

  4. Co do psychologii, to fakt jestem już na 4 roku, a u Ciebie jak? :)
    Mam nadzieję, że znajdziemy dobrą pracę. 😉

  5. Widzisz, to dobrze, że dotarł. Już myślałam, że coś szwankuje. Widzę, że blogi na onecie przeszły gruntowną zmianę, przypuszczam że stworzenie ładnego szablonu obecnie jest wyzwaniem 😀

    Dziękuję, za link. Na pewno zajrzę, może nawet się zaloguję. Chociaż miałam tak długą przerwę od Slayersów, że nie wiem czy mnie zechcecie przyjąć :)

    Jestem na 2, także jeszcze sporo pracy przede mną. Jestem ciekawa czy studiujemy w tym samym mieście… :)

  6. Aż głupio się przyznać, ale znów się pojawiłam. Tym razem tu:
    http://improbuslamiaest.blogspot.com/

  7. Bosze… w jeden dzień przeczytałam wszystkie twoje rozdziały… Są po prostu niesamowite. Widzę że minął rok od twojej ostatniej notki ale mam ogromną nadzieję że dopiszesz coś jak się to skończyło :)
    Pozdrawiam i raz jeszcze wielki szacunek dla Ciebie :)

    1. Dziękuje! Oczywiście, że dopiszę co dalej, jak wiele razy zaznaczałam, opowiadania nie opuszczę dopóki go nie skończę. :) Haha, tak właściwie to mam nawet pomysł na „drugi tomik”. xD Brak nowego rozdziału to wina tylko i wyłącznie pracy magisterskiej, którą właśnie piszę, ale spokojnie postaram się coś napisać, może nawet do końca tygodnia. :)

      1. PS: Jak widać, dość regularnie tu zaglądam. 😉

  8. Hejka Lilly! 😀
    Uwielbiam twój fanfic. Czytam go już chyba czwarty raz(zawsze kiedy wracam do oglądania Slayersów to przypominam sobie o tobie xD). Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów! Są wakacje, pisz więcej xD

    Chciałam Tobie też pokazać Zelgadisa w moim stylu –> https://www.facebook.com/ArtbyDeladia/photos/pb.996521930374873.-2207520000.1437233072./1100271243333274/?type=3&theater (a dla ciekawostki powiem, że kiedyś chciałam z Tobą robić mangę na podstawie twojego fanficu, ale bałam się wysłać tobie maila xD)

  9. Kiedy ciąg dalszy ? Taka dobra historia musi mieć zakończenie 😀 . Pozdrawiam i czekam :) .

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

© 2018 Frontier Theme