Rozdział LX

„Zanim wszystko runie”

Zelgadis odruchowo sięgnął w kierunku przypiętego u boku miecza. Jego palce owinęły się wokół rękojeści w stalowym uścisku. Zerknął na Amelię z ukosa, jednak, co ze zdziwieniem odkrył, dziewczyna nie wyglądała na przestraszoną. Spoglądała na zbliżające się demony z dumnie uniesioną głową, gotowa do walki. Zanim zorientowała się, co robi, bezszelestnie wsunął do kieszeni jej płaszcza zmięty zwitek papieru, który przygotował wcześniej na okazję, taką jak ta… Powietrze wokół nich falowało za sprawą mocy roztaczanej przez otwierający się portal. Jeszcze tylko chwila… Ciężkie krople deszczu spadały z nieba, zalewając powoli, acz uparcie, całą przestrzeń brukowanego placu.

– Lina, długo jeszcze?! – wrzasnął przez ramię, starając się przekrzyczeć szalejący wiatr.

Przyjaciółka w odpowiedzi spojrzała na niego z ustami zaciśniętymi w wąską linię i energicznie pokręciła głową.

Zelgadis znów spojrzał na nadciągające demony. Szybowały w ich kierunku na masywnych, jednakowo czarnych skrzydłach, wyglądając przy tym jak posłańcy samej śmierci. Dzieliły ich jedynie minuty.

– Amelio, idź do Liny – polecił pewnym głosem, wyciągając powoli miecz i jak przyczajony drapieżnik ruszył wzdłuż placu.

– Nie możesz mi kazać… – zaczęła nerwowo Amelia.

– Natychmiast! – krzyknął i spojrzał na nią stalowym wzrokiem. Amelia wzdrygnęła się przestraszona.

Chyba jeszcze nigdy nie odezwał się do niej w taki sposób, co najwyraźniej przekonało ją w końcu do wykonania polecenia. Zacisnęła usta, po czym obracając się na pięcie, pobiegła w głąb placu. Zelgadis odetchnął ciężko, po czym zerknął na Nirali przyglądającą mu się spokojnie. Kiedy napotkała jego oczy, przytaknęła w milczeniu.

– Jaki masz plan? – zabrzmiało nagle wyraźne pytanie w jego głowie. Znów telepatia, pomyślał, słysząc głos siostry. Milczał przez chwilę, ważąc w głowie wszystkie scenariusze. Rozpaczliwie potrzebowali jeszcze kilku minut…

– Tarcza, teraz! – wykrzyknął z całych sił, składając ręce do zaklęcia.

Czuł, że serce wali mu w piersi, obijając żebra, dłonie oblepił ciepły pot i nawet padający deszcz nie był w stanie zmyć nieprzyjemnego uczucia. Wrogowie byli coraz bliżej. Niewielki plac otoczyła mleczna powłoka, kiedy on, Nirali i Tamaki stworzyli wokół ich grupy ochronną barierę. Strugi deszczu szczelnie otuliły wyczarowaną bańkę, a spływająca po niej woda rozcieńczyła wszystko, co do tej pory widział dookoła placu. Oczywiście wiedział, że demonów nie zatrzyma to na długo. Wystarczy kilka minut…

– Gotowe! – wrzasnęła w końcu Lina za jego plecami. – Amelio, szybko dotknij przejścia – poleciła czarodziejka, pamiętając o tym, że do otwarcia portalu, poza zaklęciem, potrzebowali także klucza, którym miała być właśnie Amelia.

Zelgadis odwrócił się w kierunku portalu i szybko odnalazł kruchą postać Amelii. Stała w milczeniu obok ziejącej na dwa metry, oblepionej ciemnością wyrwy. Wilgotne włosy otuliły jej twarz, kiedy napotkała jego spojrzenie i ostrożnie uniosła dłoń we wskazanym przez Linę kierunku. Mógłby przysiąc, że widział jej wahanie.

– No dalej, dalej… – ponaglał w myślach, nie mogąc oderwać wzroku od ciemnego przejścia.

– Czekasz na coś mały potworku? – chłodny głos, który rozpoznałby wszędzie, sprawił, że zimny dreszcz przebiegł mu po karku.

Tuż za plecami Zelgadisa, za barierą, wyłonił się Jashe z uśmieszkiem niemającym w sobie nic wesołego. Zza spływających kropli para kolorowych tęczówek obserwowała go z chłodnym zainteresowaniem.

– Chyba nie myślisz, że pozwolę wam uciec? – podjął demon, gdy tuż przy jego boku wylądowała Prida i Vondur, chowając masywne skrzydła.

Spojrzał w oczy demona i nawet nie potrafił odpowiedzieć. Z desperacją, najszybciej jak potrafił, oderwał wzrok od Jashe i spojrzał na Linę. Przez chwilę miał wrażenie, że cały świat wokół niego zawisł w dziwnym oczekiwaniu. Lina nawet się nie poruszyła. Stała pośrodku placu, przy wejściu do portalu i przyglądała mu się z miną wypraną z wszelkich emocji. Amelia zastygła obok, z ręką uniesioną tuż przy powstałej wyrwie. Tylko drżenie jej palców i spływająca po ścianach bariery woda, dawały Zelgadisowi znać, że wcale nie tkwił w żadnym zawieszeniu.

– Proszę… – wyszeptał bezgłośnie, patrząc intensywnie w oczy Liny.

Twarz przyjaciółki była blada, usta ścisnęła w wąską linię i Zelgadis miał wrażenie, że kolejne ruchy wykonywała już jedynie automatycznie. Machinalnie ścisnęła wyciągniętą dłoń Amelii i sprawnym ruchem przycisnęła ją do powstałej wyrwy, która do tej pory czarna, rozświetliła się, ukazując zamglony w dali krajobraz. Po drugiej stronie przejścia dojrzał kwieciste łąki targane spokojnym wiatrem. W oddali majaczył gęsty zagajnik otulony soczystą zielenią…

– Nie licz na to! – ryknął mu Jashe zza pleców i pierwsze ciosy spadły na wyczarowaną barierę. Poczuł zapach sosen…

Gdzieś obok, Nirali i Tamaki wyrwali się z osłupienia spowodowanego widokiem po drugiej stronie przejścia i ponownie, skupili wszystkie siły na podtrzymaniu bariery. Sam robił, co mógł, aby im w tym pomóc.

– Możecie uciekać! – krzyknęła Nirali.

Zelgadis słyszał wściekłe ryki demonów, ale nie był w stanie się poruszyć. Czas dla niego zwolnił… Potrzebował jeszcze paru minut… Zanim wszystko runie. Zobaczył jak Gourry podbiega do Liny i Amelii, po chwili spojrzał na Zelgadisa ponaglająco, krzyczał coś, ale Zel nie był w stanie rozróżnić słów. Czuł, jak wnętrzności zwijają mu się w maleńki supeł. Za barierą wybuchły pierwsze wystrzały. Przerażająca kakofonia pękających dookoła łańcuchów, które z trzaskiem obijały się o ich mały skrawek bezpieczeństwa. Po chwili ziemia pod stopami zadrżała niebezpiecznie i zaczęła się przechylać. Łańcuchy, które do tej pory otulały miasto i wznosiły je nad ziemią, pękały jeden po drugim na polecenie demonów. Ci najwyraźniej uznali, że skoro nie mogą tak szybko przebić bariery, po prostu zniszczą wszystko dookoła. Zelgadis przemknął wzrokiem po twarzach przyjaciół i uśmiechnął się blado. Lina powiedziała coś cicho do Gourry’ego, na co ten spojrzał na Zelgadisa w osłupieniu. Zaczął gestykulować intensywnie, ale zdecydowanie na twarzy Liny ostatecznie kazało mu przestać. Zelgadis czuł jakby był bardzo daleko, daleko od wszystkich, od tego miejsca… Jeszcze raz odnalazł spojrzeniem Linę i wyszeptał bezgłośne:

– Dziękuję…

Oczy Liny zaszkliły się niebezpiecznie, kiedy w końcu pewnie schwyciła ramię Amelii i zaczęła ciągnąć ją do przejścia. Z początku, zdezorientowana księżniczka nawet się szczególnie nie opierała, ale jak tylko uświadomiła sobie, że Zelgadis nie poruszył się nawet o milimetr…

– Zaczekaj! – wrzasnęła do ciągnącej ją Liny. – Co robisz? A Zelgadis? Zelgadis! – krzyczała, próbując wyrwać się z uścisku. Lina płakała, zagryzała mocno wargi i starała się nie patrzeć ani na Amelię, ani na Zelgadisa. Gourry był chyba zbyt oszołomiony, aby cokolwiek zrobić.

– Zel! Co ty do cholery robisz? – wrzasnęła mu przy uchu Nirali. – Spieprzaj stąd! Już! – spróbowała pociągnąć go za ramię.

Nie poruszył się, nie odpowiedział, wewnątrz czuł, że zaczyna się dusić.

– Błagam, już dość… – pomyślał.

Nie wiedział, czy Nirali usłyszała jego myśli, ale nagle przestała szarpać go za ramię i tak po prostu, jak on, zastygła niczym kamień obserwując przechylającą się pod stopami ziemię.

Amelia cały czas nie dawała za wygraną i chociaż Lina robiła, co mogła, księżniczka w końcu wyrwała się z uścisku i ruszyła biegiem w kierunku Zelgadisa, potykając się o nierówną nawierzchnię. Wiedział, że powinien czekać. Wiedział, że zaraz Lina i zapewne Gourry, w końcu wyciągną stąd Amelię, a on nie powinien wszystkiego pogarszać, ale nie mógł tego dłużej wytrzymać. Ruszył biegiem na spotkanie Amelii i złapał ją w silnym uścisku.

– Co robisz? Co robisz? – paplała nerwowo zapłakana Amelia.

Poczuł fizyczny ból w klatce piersiowej. Sam siebie zdążył przekonać, że takie rozwiązanie będzie lepsze dla wszystkich, więc dlaczego? Dlaczego czuł, jakby pękało mu serce?

– Nie mogę iść z wami… Wybacz mi, Amelio… – wyszeptał przez zaciśnięte gardło. Jego głos brzmiał mu obco, czuł, jakby w ustach mielił trociny.

– Nie! Nie zgadzam się! – wrzasnęła. – Nie zgadzam się! Słyszysz? Mieliśmy przecież porozmawiać, kiedy to wszystko się skończy… Nie możesz… – jej słowa zlały się w niezrozumiały szloch.

Przygarnął ją bliżej, pozwalając sobie, aby po raz ostatni poczuć jej zapach. Ponad ramieniem zapłakanej Amelii, wczepionej w jego szaty, zerknął porozumiewawczo na stojącą za jej plecami Linę. Przyjaciółka starała się otrzeć zaczerwienione oczy, a w końcu jedynie przytaknęła w milczeniu, najwyraźniej pojmując jego intencje. Zelgadis delikatnie schwycił podbródek Amelii i uniósł jej twarz, zmuszając do spojrzenia w oczy.

– Zamknij oczy… – polecił spokojnie, zupełnie ignorując szalejący wokół chaos. – Pokażę ci sztuczkę… – dodał szeptem, gładząc kciukiem jej policzek.

Amelia jednak nie zamierzała posłuchać, patrzyła na niego z desperacją, zupełnie jakby bała się, że nawet najmniejsze mrugnięcie sprawi, że zniknie. Uśmiechnął się blado, widząc w jej oczach determinację, którą tak dobrze pamiętał.

– Nie bój się… – powiedział miękko, zanim jego usta dotknęły jej warg, częściowo rozpraszając opór.

Usta Amelii smakowały słono od łez, które wcześniej z intensywnością rozcierała po twarzy. Przywarł do niej bliżej, czując przez ubranie ciężko bijące serce. Pocałował ją tak, jakby robił to po raz pierwszy. Z duszącą fascynacją smakował każdy skrawek jej warg, starając się zapisać ten moment w pamięci. Delikatnie owinął ramiona wokół jej talii, a czując, że oniemiała Amelia ostatecznie zamknęła oczy, jedynie pogłębił ich pocałunek. Bał się. Bał się, że mógłby kiedykolwiek zapomnieć…

Intuicyjnie wyczuł poruszenie, wiedział, że to Lina cicho zbliżyła się do Amelii, stając za jej plecami. Schwycił Amelię mocniej, podświadomie wiedząc, co zaraz się wydarzy. Jego ostatnia sztuczka… Lina niepewnie uniosła dłoń i delikatnie przytknęła palce do karku Amelii.

– Śpij… – powiedziała cicho czarodziejka, a Zelgadis poczuł, jak ciało Amelii wiotczeje w jego ramionach.

Jeszcze raz musnął delikatnie wargi Amelii i zanim otworzył zaciśnięte oczy, ze zdziwieniem odkrył wilgoć na własnych policzkach. Odsunął się niepewnie, nadal trzymając jej bezwładne ciało w zdecydowanym uścisku.

– Kocham cię, Amelio… – powiedział cicho, przyglądając się jej spokojnej, pogrążonej we śnie twarzy, której wyraz tak bardzo kontrastował z widocznymi jeszcze śladami płaczu.

Chaos na zewnątrz przybierał na sile, a ziemia w międzyczasie przechyliła się o kolejnych kilka stopni. Już czas, pomyślał gorzko. Delikatnie podniósł Amelię i przekazał jej bezwładne ciało stojącemu za Liną Gourry’emu. Zmierzył dwójkę przyjaciół niepewnym wzrokiem.

– Dbajcie o siebie… – powiedział, starając się zabrzmieć pewnie, ale czuł, że jego własny głos brzmi inaczej. – I o nią… – dodał, zerkając czule na Amelię.

– Zel… – jęknęła Lina, walcząc z płaczem. – Jesteś pewien, że tego chcesz? – zapytała z nadzieją.

– Tak – odpowiedział niemal natychmiast. – Tłumaczyłem ci już…

Lina przytaknęła pokonana, po czym gwałtownie rzuciła mu się na szyję.

– Do zobaczenia, Zel – powiedziała, siląc się na pewność i objęła go na pożegnanie.

– Trzymaj się… – wtrącił posępnie Gourry i poklepał go po ramieniu. – Skopcie im dupy – dodał, starając się zabrzmieć żartobliwie.

Zelgadis był wdzięczny Gourry’emu, że ten nie utrudniał całej sprawy, nawet pomimo tego, że wtajemniczył w szczegóły planu jedynie Linę. Miał nadzieję, że później czarodziejka wyjaśni wszystko blondynowi.

– Zbierajcie się – powiedział w końcu Zelgadis, a kiedy przyjaciele ruszyli w kierunku przejścia, odprowadzał ich wzrokiem aż po sam zielony horyzont.

Lina i Gourry odwrócili się po raz ostatni, będąc już po drugiej stronie przejścia. Rudowłosa uniosła dłonie, aby zamknąć tunel prowadzący do piątego filaru. Zelgadis zobaczył, jak widoczna do tej pory wyrwa pomiędzy ich rzeczywistościami zaczyna się kurczyć. Stał pewnie na sztywnych ze strachu nogach, starając się wyglądać na przekonanego o słuszności własnych decyzji. Nie chciał, aby zauważyli, jak pękało mu serce.

Updated: 16 Sierpień 2022 — 02:44

10 Comments

Add a Comment
  1. Popłakałam się :'(

    1. Hah, no cóż to chyba dobrze biorąc pod uwagę treść rozdziału. ;D

  2. Nie masz dla mnie litości 😀

    1. <3 W końcu nie może być za słodko. :D

  3. Kiedy kontynuacja? Nie mogę się doczekać

    1. Pracuję nad nią, myślę, że jutro wieczorem już będzie. 😀

  4. Oj Zeluś, Zeluś, coś ty narobił :(.

    Przepięknie opisałaś pożegnanie, pocałunek. Napięcie towarzyszące temu rozstaniu… Miałam nadzieję, że jednak się rozmyślą, że nie pozwolą na to Zelowi.

    Wspaniały rozdział i czekam na więcej :)

    1. Dziękuję Rin jak zawsze za cenne uwagi i miłe słowa! Mam nadzieję, że udało mi się was trochę zaskoczyć. :)

      1. No pewnie, że tak !

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

© 2018 Frontier Theme