Rozdział XXIII

*Żądza*

– Zelgadis? – krzyknęła Amelia i rozejrzała się ze strachem po pokoju. Miała nadzieję, że chłopak się gdzieś ukrył, schronił, jednak każda kolejna mijająca chwila odbierała jej tę kruchą wiarę. Zelgadis zniknął, a jego miecz razem z nim. Dziewczyna spojrzała z niedowierzaniem na Linę i Gourry’ego, który właśnie powalił ostatniego Nieumarłego.

– Gdzie Zel? – zapytała podejrzliwie Lina dostrzegając wzrok przyjaciółki.

– Ja… – zaczęła Amelia. – On zniknął… – wykrztusiła w końcu. Sama nie wiedziała jak to było możliwe, przecież straciła go z oczu tylko na moment!

– On… co?! – wrzasnęła Lina podchodząc do Amelii i szarpiąc jej ramionami. – Cholera! Przecież byliście razem, jak możesz nie wiedzieć co się z nim stało?!

Dalsze oskarżenia rudowłosej stały się dla Amelii już tylko potokiem niezrozumiałych słów. Patrzyła niewidzącym wzrokiem w oczy Liny, aż w końcu pewne zdanie zdołało przedrzeć się przez jej otumanienie.

– To twoja wina! – krzyknęła Lina, a w Amelii coś pękło. Nie powstrzymując dłużej swoich emocji przywaliła Linie prosto w twarz, tak że ta zatoczyła się na stojącego za nią Gourry’ego, na szczęście ten w ostatniej chwili uchronił ją przed upadkiem, łapiąc w swoje ramiona. Zdziwiona czarodziejka dotknęła swojego obolałego policzka i podniosła wzrok na czarnowłosą.

– Gdyby nie ta twoja cholerna brawura i nieostrożność, w ogóle by do niczego nie doszło! Ale nie, bo oczywiście zawsze musisz najpierw coś zrobić, a dopiero później użyć mózgu! – wrzasnęła Amelia dysząc ze zdenerwowania. Zostali sami w jakimś walącym się budynku, dopiero co zaatakowała ich zgraja Nieumarłych bydlaków, a żeby było ciekawiej Zelgadis dosłownie wyparował, a oni nie mieli nawet pojęcia, co mogło się z nim stać, tego było stanowczo za dużo. Łzy złości napłynęły jej do oczu.

– Moja brawura? – powtórzyła Lina otrząsając się z szoku wywołanego zachowaniem przyjaciółki. – I że to niby moja wina? Powtórz to maleńka jeszcze raz, a pokażę ci, co to znaczy „moja brawura”! – syknęła chcąc rzucić się w stronę Amelii, ale Gourry ani myślał ją puścić.

– Dziewczyny! – przerwał im blondyn wzmacniając uścisk wokół szarpiącej się Liny. – Jak będziecie na siebie wrzeszczeć i skakać sobie do oczu, to nigdy nic nie zdziałamy! Chcecie znaleźć Zelgadisa to lepiej zacznijcie ze sobą współpracować. To już chyba nie ważne czyja to wina, tak się po prostu stało więc teraz zróbmy coś z tym – dokończył puszczając Linę i wychodząc z pokoju.

– Gourry… – Lina odwróciła się gwałtownie i popatrzyła za wychodzącym blondynem. Próbowała pogodzić sens jego słów ze swoją dumą, a nie było to łatwe. Czuła się wręcz urażona, że ten półgłówek miał rację. Tak, bo tym razem to rzeczywiście należało mu przyznać, jemu, a nie wielkiej, potężnej Linie Inverse. – Ech… – jęknęła speszona i spojrzała na Amelię. – Myślę, że on ma rację… ja… – zaczęła, ale nim zdążyła dokończyć, Amelia po prostu podeszła do niej i uścisnęła z całej siły. Dopiero po chwili Lina poczuła, że ciałem dziewczyny wstrząsa tłumiony szloch.

– Lina, powiedz mi, że go znajdziemy… – wyłkała w ramię przyjaciółki i pozwoliła swoim emocjom wydostać się na powierzchnię.

***

Pragnienie. Zelgadis obudził się czując, że język przykleił mu się do podniebienia, miał wrażenie, że nie pił niczego od kilku dni. Otworzył oczy i powoli podniósł się z brudnej podłogi, stwierdzając ze zdziwieniem, że jego poprzednie zmęczenie całkowicie zniknęło, ustępując miejsca całkowitemu wypoczęciu.

– Już myślałam, że nigdy się nie obudzisz – znajomy głos zabrzmiał za jego plecami. Na moment zamarł w bezruchu by po chwili ostrożnie spojrzeć za siebie. Białowłosa dziewczyna, która napadła na niego kilka godzin wcześniej, patrzyła na niego z zainteresowaniem. Odwrócił się w jej stronę bez słowa, nie wiedząc, co myśleć o tej dziwnej sytuacji.

Znajdowali się w małym pokoju, pełnym starych, zakurzonych mebli. Przy jednej ze ścian stał masywny regał, który obwalony był najróżniejszymi książkami. Grube, skórzane woluminy połyskiwały groźne w przyciemnionym świetle. Naprzeciwko znajdowała się wiekowa sofa z dwoma ogromnymi fotelami do kompletu. Całość obita była beżową boazerią, która już dawno zapomniała czasy swojej świetności. Przy sofie ustawiony był obdrapany stół, na którego blacie ktoś wyrył dziwaczne, niezrozumiałe symbole. Szczególną uwagę Zela przyciągnęło leciwe pianino stojące naprzeciw drzwi, pod oknem. W pierwszym momencie chłopak zastanawiał się czy ono wciąż jest użyteczne? Poza tymi najważniejszymi meblami w całym pomieszczeniu walała się masa najróżniejszych przedmiotów i staroci. Na podłodze leżał gruby, zakurzony, ciemnozielony dywan, a ze ścian zdrapywała się tapeta niezidentyfikowanego koloru.

– Co się stało? – zapytał Zelgadis, starał się, aby jego głos zabrzmiał pewnie, jednak nie zdołał ukryć nuty zdenerwowania i dezorientacji. Dziewczyna nie odrywała od niego wzroku, a na pytanie tylko uśmiechnęła się sarkastycznie, pozostawiając je bez odpowiedzi.

– Pij – powiedziała, w zamian rzucając mu bukłak pełen wody. Zegadis spojrzał na to podejrzliwie. – Nie martw się, nie zatrułam jej… – dodała wyjaśniając jego wątpliwości.

Zmierzył ją przeszywającym spojrzeniem. Gdyby chciała go zabić, już by to zrobiła, pomyślał i zdecydował się upić łyk świeżej wody. Nigdy w życiu woda tak mu nie smakowała. Upił jeszcze kilka dużych łyków, łagodząc ból gardła i odrzucił bukłak w jej stronę. Dziewczyna zręcznym chwytem złapała nadlatujący przedmiot i schowała go do swojego płaszcza. Po chwili wstała i podeszła do dużej torby zawzięcie czegoś w niej szukając. Zelgadis przyjrzał się jej uważnie. Stwierdził, że była dość wysoka jak na kobietę, mniej więcej jego wzrostu, a on sam też do najniższych nie należał. Ciało miała zgrabne i wysportowane, nie ma się co dziwić skoro posługiwała się mieczem. Jednak to, co najbardziej spodobało się Zelgadisowi, to jej włosy. Długie, białe strugi spływające gładko po jej ramionach. Chłopak sam przed sobą się zawstydził, ale musiał przyznać, że była naprawdę ładna. Kiedy ponownie odwróciła się w jego stronę, w ręku trzymała jego miecz.

– Skąd masz ten miecz? – zapytała oglądając uważnie jego rękojeść.

– Mam go od zawsze. Dostałem od krewnego, a bo co? – odparł, nie rozumiejąc tego nagłego zainteresowania jego bronią.

– Doprawdy? – mruknęła w odpowiedzi i przejechała opuszkiem palca po ostrej klindze.

Zel przyglądał się uważnie, w oczach dziewczyny widział coś znajomego, ale nie mógł złapać tego dokładnie. Gdy już miał odgadnąć skąd brało się to dziwne odczucie, myśl o tym ponownie od niego uciekała.

– Jak masz na imię? – zapytał czując narastającą fascynacje i ciekawość odnośnie tego, kim jest owa nieznajoma. Gdy pytanie zawisło w powietrzu, oderwała wzrok od miecza i spojrzała wiercąc mu dziurę w brzuchu.

– Dlaczego cię to interesuje? – zapytała ironicznie oczekując odpowiedzi.

– Czy to aż tak brzydkie imię? – zadrwił chłopak podnosząc się z ziemi, nie chciał, aby odkryła jego chwilową słabość i zainteresowanie. Zanim jednak stanął na równe nogi, dziewczyna już  doskoczyła do niego grożąc mu jego własnym mieczem.

– Nie drwij sobie ze mnie chłoptasiu… – ostrzegła lodowatym, bezwzględnym tonem i ostrzem broni przejechała po jego piersi.

– No więc? – ponaglił ją, ignorując całą tę groźbę. Musiał się czegoś od niej dowiedzieć.

– Hm… – zamyśliła się przez chwilę, wciąż trzymając ostrze przy jego piersi. – Myślę, że nie muszę ci odpowiadać… – mruknęła patrząc mu głęboko w oczy, po czym zaczęła mocniej napierać na niego mieczem. Zelgadis uśmiechnął się złośliwie w odpowiedzi i zanim białowłosa zdążyła zareagować, odtrącił przedramieniem miecz i za pomocą zwinnego chwytu obrócił dziewczynę plecami do siebie, tak że mógł unieruchomić w silnym uścisku jej ręce. Może i to ona była uzbrojona, ale on nadal miał swoje zdolności i szybkość chimery, z którymi przeciętny człowiek nie miał szans.

– Nigdy więcej nie groź mi moją bronią – szepnął chłodno, kładąc głowę na jej ramieniu. – A teraz oddaj mój miecz – poprosił z udawaną grzecznością. Dziewczyna z początku próbowała się wyszarpnąć z uścisku, jednak gdy zobaczyła, że nie ma szans, posłusznie wypuściła z dłoni broń, która z łoskotem uderzyła o podłogę. Stali tak długo w ciszy, w której Zelgadis mógł wychwycić  przyspieszone bicie serca i nierówny oddech towarzyszki. Był pewien, że jego własny także zostawiał ślad na jej delikatnej skórze.

– Nirali – odpowiedziała w końcu białowłosa, tym samym przerywając ciszę. – Na imię mi Nirali – powtórzyła, bojąc się, że z początku nie zrozumiał, co miała na myśli.

Na dźwięk tego imienia wnętrzności Zelgadisa skręciły się w proteście, którego nie mógł zrozumieć.

– Miło mi Nirali, jestem Zelgadis – odszepnął i przyciągnął ją mocniej do siebie wzmacniając uścisk. – A teraz powiedz mi, co ja tu robię i co stało się z moimi przyjaciółmi? – ton wciąż pozostawał zimny.

– Powinieneś mi podziękować, uratowałam cię przed Nieumarłymi… – jęknęła w odpowiedzi, najwyraźniej chwyt Zelgadisa sprawiał jej trochę bólu, jednak teraz go to nie obchodziło. Chciał wiedzieć więcej.

– Jakim sposobem zdołałaś mnie tutaj przenieść? – dopytywał, a gdy Nirali nie chciała odpowiadać wzmacniał swój chwyt, jeszcze bardziej wykręcając jej ręce.

– Użyłam magii… – wyjęczała przysuwając się jeszcze bliżej niego, aby złagodzić ból. Teraz byli już praktycznie przyklejeni do siebie.

– Skąd wiesz jak używać magii? Mów! – wrzasnął groźnie.

– Mój Pan dał mi tę moc! – odkrzyknęła, gwałtownie próbując się wyrwać, ale i tym razem Zelgadis był silniejszy.

– Kto jest twoim Panem?

– Nie powiem ci! – sprzeciwiła się. – Poza tym, na twoim miejscu, lepiej by było, gdybyś zaczął się interesować swoją małą, uroczą dziewczyną… – wysączyła jadowicie i korzystając z nagłej dezorientacji Zelgadisa wyrwała się z jego uścisku.

Mimo to, nie mogła uciec zbyt daleko, bo już po chwili chłopak, korzystając ze swojej nadludzkiej szybkości, przyparł ją do ściany. Schwycił jej dłonie w swoje własne i skrzyżował ponad głową, tak żeby nie mogła użyć żadnego zaklęcia. Ich spojrzenia spotkały się i nie mogły oderwać. Duże, błękitne oczy spoglądały na niego z dziwnym blaskiem i nim się zorientował, Nirali przysunęła się i subtelnie musnęła jego usta. Zelgadis zamknął oczy i całą swoją koncentracje przeniósł na jej delikatne, pełne wargi. Z każdą chwilą nieśmiały pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny. Przyciągnął ją mocniej do siebie i puszczając jej dłonie zaczął wodzić palcami po jej ciele. Dziewczyna wczepiła palce w jego włosy, a prawą nogę zarzuciła na jego biodro. Zegadis nie potrafił się oprzeć, czuł jak rosła w nim ta nieposkromiona żąda, gdy jego dłoń zaczęła dotykać jej uda…

Updated: 28 Czerwiec 2021 — 23:16

9 Comments

Add a Comment
  1. Nie no co jak co ale Zelgadis zdradzający Amelię 0_0 nie no jeżeli okaże się że nie zrobił tego pod wpływem jakiegoś zaklęcia to należy mu się surowa kara w imieniu ciasteczek orzechowych! Gourry zaczyna się robić podejrzanie inteligentny a może to instynkt? 😉 Jak to miło po tak długiej przerwie przeczytać nowy rozdział *w*

    1. Zdradzający czy też nie, to się jeszcze okaże… ^^ Sprawy będą dużo bardziej skomplikowane 😀 Poza tym wiesz, w końcu to facet, oni często nie myślą racjonalnie ;D Co do Gourry’ego to doszłam do wniosku, że zrobiłam z niego zbyt dużego półgłówka i postanowiłam to zmienić, mam nadzieję, że nie jest to jakaś rażąca zmiana psująca jego kanon. W końcu nawet w oryginale zdarzało mu się powiedzieć coś mądrego ^^

      1. No to czekam na część dalszą xD no zdarzało zdarzało ale bez przesady xD Mam nadzieję że mimo wszystko Żelgratis pozostanie wierny Amelii xD btw nie narzekaj już na mnie bo wzięłam i napisałam kolejny rozdział x__X

  2. katte06@buziaczek.pl

    I nie wiem czy mnie pamiętasz, kiedys miałam bloga o Bleach. [miyoshi-kuchiki] i właśnie weszłam na tamtego bloga i patrze, że pod notką pozegnalną dostałam od ciebie wiadomość. I patrze, a twój blog nadal jest prowadzony, nadal piszesz i.. i czemu ja o tym nie wiedziałam? a wiesz, ile będe miała teraz do nadrabiania!? ojjj ojjj! cóż, pozdrawiam serdecznie;* Odpisz mi Kochana, o ile pamiętasz mnie ^ ^

    1. Heej Kochana! Oczywiście, że pamiętam, pamiętam blogi wszystkich, których kiedyś odwiedzałam :) Bardzo miło zobaczyć, że znowu jesteś, już myślałam, że zatonęłaś w odmętach życia codziennego, co z resztą sama też dobrze rozumiem… 😉 Trochę czasu już minęło, jakieś dwa lata 😉 Czy to jest blog na którym publikujesz http://skrzydla-wspomnien-katte.blog.onet.pl/ ?

      1. Tak,tak, to ten blog. Nooo troszkę może miałam problemów ale ostatnio mi się nawet dobrze układa : ) Co u Ciebie? ;*

        1. Hm burzliwie, że tak powiem ;P Moim noworocznym planem jest żeby ustabilizować swoje życie w nowym roku :)

          1. Życzę powodzenia! : ) PS. ładny nagłówek nowy :)

  3. Świetny rodział :) Nie mogę się juz doczekać nowego :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

© 2018 Frontier Theme