Rozdział LVI

„Impas”

Amelia otworzyła oczy zaskoczona, wykrzywiona z bólu twarz Jashe zasłaniała cały obraz. Demon jęknął niezadowolony i natychmiast wypuścił Amelię z objęć odsuwając się lekko. Dziewczyna od razu spostrzegła, że rękaw jego płaszcza zabarwił się czerwienią. Tymczasem, zszokowana Prida gwałtownie wyrwała sztylet tkwiący w jego ramieniu, na co mężczyzna jedynie syknął.

– Jashe?! – oszołomiona Prida zerknęła na trzymane ostrze z obawą.

– Oszalałaś?! – ryknął wściekle demon podnosząc się z ziemi i zwracając do towarzyszki. – Nie tkniesz jej dopóki może okazać się potrzebna! – powietrze wokół Jashe zawibrowało niebezpiecznie przesycone magiczną mocą. Prida uniosła brwi w zdziwieniu, ale nie odważyła się sprzeciwić.

– Vondurze, zaprowadź więźniów do ich cel… – odrzekła w końcu siląc się na spokojny ton. Jashe prychnął niezadowolony.

– Och, sam to zrobię – wyrzucił i twardym spojrzeniem nakazał Amelii i Erykowi ruszyć za nim.

Amelia przyglądała się demonowi szeroko otwartymi oczami nie będąc w stanie się poruszyć. Jashe obserwował ją w oczekiwaniu wyraźnie zdenerwowany. W końcu to Eryk delikatnie pomógł jej wstać i na drżących nogach, powoli ruszyła w kierunku wyjścia. Kiedy masywne drzwi zamknęły się za ich plecami i znaleźli się na korytarzu Jashe odetchnął głośno. Bez słowa przeprowadził uwięzioną dwójkę przez zawiłe przejścia posiadłości, jednak tuż przy schodach prowadzących do więziennych piwnic po prostu ruszył naprzód omijając zejście. Amelia nerwowo zerknęła na Eryka, ale ten jedynie wzruszył ramionami milcząc. Zachowanie demona wydawało się Amelii coraz bardziej podejrzane. Po chwili znaleźli się w niewielkiej izbie mającej kiedyś służyć za kuchnię. Widać było, że od bardzo dawna nikt nie używał tego pomieszczenia. Palenisko już dawno wygasło, a wszelkie sprzęty kuchenne dookoła pokrywała gruba warstwa kurzu. Oprócz wejścia, w pomieszczeniu znajdowały się jeszcze jedne drzwi, jak domyślała się Amelia, prowadzące do spiżarni lub magazynku. Jashe odwrócił się niespodziewanie i odezwał do czekającej za nim dwójki:

– Już w porządku… Amelio… to ja – powiedział uśmiechając się lekko.

Dziewczyna mimowolnie cofnęła się o krok rozglądając zdezorientowana. Odbiło mu, teraz na pewno sam ich zabije, pomyślała gorączkowo szukając wzrokiem czegoś przydatnego do obrony.

– To ja – powtórzył twardo Jashe podchodząc szybko do Amelii i chwytając pewnie jej dłonie. Księżniczka szarpnęła się próbując wyrwać z uścisku, gdy niespodziewanie drzwi spiżarni otworzyły się ukazując rudą czuprynę Liny.

– Już są! – zawołała konspiracyjnie czarodziejka ponownie znikając w znanym sobie pomieszczeniu.

Amelia rozdziawiła usta w zdziwieniu i raz jeszcze spojrzała na trzymającego ją demona. Zanim dokładnie zdążyła zorientować się w sytuacji rysy jego twarzy zaczęły ulegać zmianie. Ostatecznie krwawa tęczówka wpatrzonych w nią oczu także zniknęła i zastąpił ją żywy błękit.

– Zelgadis? – sapnęła zaskoczona czując, że grawitacja nagle zaczęła jej ciążyć.

Zelgadis, w pełni już wróciwszy do własnego wyglądu, przytrzymał ostrożnie oszołomioną dziewczynę pomagając jej ustać. Z pobłażliwym uśmiechem zerknął na stojącego obok Eryka, który zdawał się rozumieć jeszcze mniej niż Amelia, już miał odezwać się do chłopaka, kiedy drzwi spiżarni otworzyły się z hukiem i wypadła przez nie Nirali. Białowłosa na widok Eryka uniosła drżącą dłoń do ust, po czym natychmiast podbiegła obejmując chłopaka. Eryk od razu odwzajemnił gest wtulając obolałą twarz we włosy ukochanej. Nirali załkała cicho przyciskając ukochanego do swojej piersi. Zelgadis uśmiechnął się delikatnie i raz jeszcze spojrzał na Amelię, kiedy zamierzał pociągnąć dziewczynę w kierunku spiżarni i dać Nirali odrobinę prywatności, Amelia gwałtownym ruchem przyciągnęła go do siebie i chwytając jego twarz w dłonie pocałowała go namiętnie. Zelgadis zesztywniał na moment dopiero po chwili odwzajemniając gest. Poczuł rozlewające się po całym ciele ciepło i jedynie przyciągnął Amelię bliżej zamykając ich w szczelnym uścisku. Z każdą chwilą gwałtowny pocałunek stawał się coraz bardziej delikatny i czuły, aż w końcu czuł jedynie przyspieszony oddech dziewczyny na swoich wargach. Ostrożnie otworzył oczy nie wypuszczając Amelii z objęć i delikatnie gładząc jej włosy. Spojrzał w jej jasną twarz i uśmiechnął się lekko, jednak coś w tym geście podszyte było smutkiem. Amelia powoli otworzyła oczy zalewając jego świat błękitem.

– Zel… – szepnęła cicho opierając czoło o jego pierś.

Chłopak zauważył, że wcześniejsze napięcie opuściło jej ciało. Ostrożnie uniósł jej zmęczoną twarz w dłoniach i przyjrzał się uważnie. Dostrzegając zranioną wargę dziewczyny zmarszczył brwi zaniepokojony. Kiedy Prida uderzyła Amelię, prawie się wydał, pomyślał, ostrożnie gładząc kciukiem skaleczone miejsce. Bez zastanowienia pochylił się i złożył jeszcze jeden, delikatny pocałunek w kąciku ust Amelii.

– Chodź… – powiedział miękko. – To jeszcze nie koniec – dodał i lekko pociągnął za sobą Amelię pozostawiając Nirali i Eryka zajętych sobą, samych w niewielkiej kuchni.

Księżniczka posłusznie ruszyła za Zelgadisem do nieznanego pomieszczenia na tyłach kuchni. Kiedy przekroczyli próg faktycznie okazało się, że to niewielka spiżarnia, jednak to, co najbardziej zszokowało Amelię to widok, który tam zastała. Związany Jashe klęczał w środku wyrysowanej na posadce pieczęci. Twarz miał ściągniętą w gniewie i natychmiast, kiedy tylko znaleźli się w pomieszczeniu, zmierzył ich nienawistnym spojrzeniem. Obok niego siedział zmęczony Tamaki, który na widok przyjaciół uniósł kciuki ku górze w geście zwycięstwa. Lina, Gourry i Maya osłaniali pieczęć trzymając wyciągnięte miecze skierowane ostrzami w spętanego demona.

– Jak to zrobiliście? – zapytała zafascynowana Amelia mając na myśli wcześniejszą przemianę Zelgadisa. Nawet ona nie domyśliła się, że mógł to być podstęp.

– To Iluzja… – wyjaśnił pogodnie Tamaki oddychając ciężko. – Strasznie długo ci to zajęło – jęknął boleśnie zwracając się do Zelgadisa. Widać było, że utrzymywanie kontroli nad stworzoną iluzją przez tak długi czas, było na granicy możliwości kapłana.

– Wybacz, musiałem zaczekać na odpowiedni moment – wyjaśnił poważnie Zel, Tamaki nieznacznie przytaknął.

– Jesteś ranny! – sapnęła nagle Lina zauważając krew na ramieniu przyjaciela.

– To nic – Zelgadis uświadomił sobie, że właściwie nawet nie czuł bólu z powodu całego napięcia, które odczuwał.

– Mmm, jasne, a później wda się infekcja i trzeba będzie amputować… Daj… – mruknęła z pozoru niezadowolona Lina i zbliżywszy się do chłopaka rzuciła krótkie zaklęcie leczące.

Amelia poczuła suchość w ustach. Spojrzała na Zelgadisa czując w sercu prawdziwy huragan. Znowu to zrobił, pomyślała i mimowolnie dziwne ciepło rozlało się w jej wnętrzu. Był gotów się dla niej poświęcić, tak jak we wspomnieniu, które zobaczyła razem z Kireiem. Tak samo jak wiele innych razy, nawet jeśli tego nie pamięta. Zawsze. Wiedziała o tym więc jak, jak mogłaby mieć jeszcze wątpliwości, co do jego intencji? Kiedy mu się przyglądała, coś w sposobie postrzegania Zelgadisa uległo zmianie. Nagle wydał się… inny, pomyślała i poczuła, że się czerwieni zawstydzona własnymi rozważaniami. Jej Zelgadis…

Tymczasem, Zelgadis skinieniem podziękował Linie, która kończyła leczyć jego ramię i zwrócił się do uwięzionego Jashe.

– Więc? Zamierzasz wreszcie współpracować czy mamy zabić cię od razu? – zaczął oschle. Jashe zmarszczył gniewnie czoło, ale nadal uparcie milczał. Zel skinął w kierunku Gourry’ego, który posłusznie naciął plecy demona ostrzem swojego miecza. Jashe zasyczał z bólu, po czym roześmiał się gwałtownie.

– Myślisz potworku, że te małe tortury zrobią na mnie jakiekolwiek wrażenie? – syknął spluwając na więżącą go pieczęć. – Możecie sobie mnie zabić, ale pamiętaj, że ta mała – skinieniem wskazał na Amelię – i tak nie wyjdzie z tego dworu żywa – zachichotał złowieszczo.

Owszem, Zelgadis doskonale pamiętał, czego wcześniej dowiedział się o Dworze Śmierci. Jeśli ktoś został tu sprowadzony przez demony, wbrew swojej woli, nie mógł opuścić tego miejsca żywy. Na posiadłość rzucono magiczne pieczęcie, które uniemożliwiały ucieczkę uwięzionym. Prychnął zirytowany.

– Jeśli będzie trzeba, zetrę to miejsce w pył… – zaczął groźnie i zacisnął pięści. – Zdejmij to cholerne zaklęcie z Amelii i Eryka! – wykrzyknął, ale Jashe, niewzruszony, jedynie znowu zachichotał.

– Chyba powinniśmy porozmawiać inaczej – wtrąciła nagle Nirali wchodząc do pomieszczenia wraz z Erykiem. Zelgadis zerknął na dziewczynę, która uśmiechnęła się do niego z niemym podziękowaniem wypisanym na twarzy.

– Och, suka Iry wróciła – stwierdził Jashe szczerząc się upiornie i zerknął na stojącego za jej plecami Eryka. – Może ciekawi cię, jak zabawialiśmy się z Erykiem przez te kilka lat? Kilka długich lat, kiedy go porzuciłaś, całkiem samego… – syczał jadowicie. Nirali zgrzytnęła zębami, ale nie ruszyła się z miejsca, zamiast tego odezwała się spokojnym tonem:

– Wiesz, Ira kiedyś zdradził mi ciekawy sekret… – zaczęła tajemniczo. – Zastanawiało mnie, dlaczego jedna z twoich tęczówek ma inny kolor? Przez chwilę myślałam, że po prostu jesteś jakimś wybrakowanym demonem i wiesz co? Nie pomyliłam się dużo. Ira zdradził mi, że musisz karmić się duszami ludzi, z których czerpiesz energię, to dlatego twoje oczy nie są w pełni przesycone mocą demona  – wyjaśniła spokojnie krzyżując ramiona na piersi. Wyraz twarzy Jashe zmienił się, wcześniejsza złośliwość ustąpiła miejsca dziwnej obawie. – Może po prostu, zamiast cię zabijać, sprawimy, że będziesz słaby i bezużyteczny? Że twoje własne rodzeństwo uzna cię za niepotrzebny ciężar? – kontynuowała starając się uderzyć w najczulsze struny demona, jego próżność. Jashe poruszył się niespokojnie.

– Jakbyś wiedziała jak to zrobić… – przerwał i spróbował zaśmiać się szyderczo, ale jego głos podszyty był zdenerwowaniem. Zdaje się, że plan Nirali mógł być skuteczny.

Zelgadis popatrzył na Nirali z zadowoleniem. Pamiętał jej ostatnie spotkanie z Jashe, kiedy bała się nawet poruszyć, kiedy ten zabił Kireia… Wtedy wydawała mu się słaba i zastraszona i cóż, może tak faktycznie było. Mógł jedynie wyobrażać sobie przez jakie piekło musiała przejść wraz z Erykiem, co też demony mogły zrobić, aby zniszczyć ich ciała i psychikę. Mając na szali życie Amelii i przyjaciół, sam nie wiedział, jak mógłby postąpić. Ta Nirali, którą właśnie obserwował, miała to już za sobą. Z Erykiem u boku zdawała się wręcz promieniować mocą i pewnością siebie, a cały wcześniejszy strach zniknął, zupełnie jakby nigdy go tam nie było.

– Tak sobie przypominam, że wspomniałeś o jakimś łańcuszku… – odezwał się nagle Zelgadis i z satysfakcją obserwował pierwsze oznaki strachu w oczach demona. Podczas tamtego okropnego dnia, kiedy umarł Kirei, demon zdradził mu, że to właśnie w niewielkim wisiorku na szyi przechowuje dusze Nieumarłych. Jashe fuknął gniewnie nie pozwalając mu kontynuować. Zelgadis uśmiechnął się zadowolony.

– Dobrze! – wykrzyknął nagle demon. – Zdejmę z nich zaklęcie, ale nie myślcie, że to koniec… – warknął. – Uwolnijcie mnie.

– Chyba żartujesz! – krzyknęła Maya w odpowiedzi.

– Macie wybór kapłanko, możecie mnie zabić, ale wtedy nici ze zdjęcia czarów – odparł przebiegle.

Maya obdarzyła Zelgadisa ciężkim spojrzeniem.

– Jak znam życie, to bydlę od razu poleci powiadomić pozostałe demony, będziemy mieli tylko chwilę na ucieczkę z posiadłości… – zastanawiała się głośno Lina.

– Z drugiej strony skąd wiesz, że mówi prawdę? Nie powinniśmy go wypuszczać dopóki Eryk i Amelia bezpiecznie nie opuszczą dworu – dodała rozważnie Nirali.

– Czas ucieka… – wtrącił złośliwie Jashe.

– Najpierw… – zaczął Zel po długiej chwili ciszy. – Wszyscy bezpiecznie opuszczą dwór. Ja i Nirali zostaniemy z tobą i uwolnimy cię dopiero wtedy, kiedy wszyscy będą bezpieczni.

– Zostaniesz sam – poprawił twardo demon oceniając go uważnie. – Nie myślisz chyba, że jestem tak głupi, aby zostać sam z dwoma dziedzicami Bliźniaczych Ostrzy…

– Zel… – Amelia niespodziewanie złapała maga za ramię. – Nie…

Zelgadis uspokajająco położył dłoń na ręce czarnowłosej.

– Zostanę – powiedział w końcu. Jashe przytaknął zadowolony. – Wyprowadźcie stąd Amelię i Eryka, niedługo do was dołączę.

Przyjaciele wahali się przez moment, w końcu Lina delikatnie pchnęła Amelię do wyjścia dając znak, że powinni ruszać, jednak księżniczka nie zamierzała puścić Zelgadisa.

– Będę tuż za wami – powiedział pewnie i delikatnie ściągnął dłoń dziewczyny ze swojego ramienia i pozwolił, aby Lina i Gourry ją wyprowadzili, kiedy ta odprowadzała go wzrokiem niezdecydowana. Maya ostrożnie pomogła osłabionemu Tamaki’emu podnieść się z podłogi i także ruszyła do wyjścia żegnając się z Zelgadisem lekkim skinieniem. Nirali wychodząc jako ostatnia pocieszająco ścisnęła jego ramię.

– Będziemy czekać… – powiedziała cicho znikając na drzwiami.

Zelgadis i Jashe zostali sami.

– Jeśli spróbujesz nas oszukać, wymyślę dla ciebie coś gorszego niż śmierć – powiedział chłodno mag.

– Mój potworku, kiedy to ty interesujesz mnie bardziej… – Jashe rozsiadł się wygodnie pośrodku magicznej pieczęci i czekał…

Updated: 4 Lipiec 2021 — 22:31

5 Comments

Add a Comment
  1. To mnie zaskoczyłaś! Dobra lekturka i nawet karmienie o 4:30 może być ciekawe 😀

    1. Cieszę się, liczyłam na mały element zaskoczenia. ^^ Oj, jednocześnie mam ochotę napisać, że współczuję, ale z drugiej strony wiadomo, że robi się to dla swojego małego szczęścia. ^^
      A jak się trzymacie? Dochodzisz pomału do siebie? :)

      1. Dobrze się czuję, przyzwyczajam się nawet do niewyspania =_= w przyszłym tygodniu idę do fizjo sprawdzić jakie spustoszenie w moich mięśniach zrobiła ciąża. Ale maleństwo wszystko wynagradza, nawet jej własne humory.
        Jak noga? Udaje ci się jakieś kroczki zrobić?

        1. Mam nadzieję, że będzie wszystko dobrze u ciebie, chociaż z opinii koleżanek też słyszałam, że ten powrót organizmu do równowagi wymaga trochę czasu.
          Haha, już taka humorzasta? 😀
          Z moją nogą w zasadzie bez spektakularnych zmian. Chodzę sobie po domu, ale jedynie w ortezie i staram się nie przesilać nogi, bo zaraz na nowo puchnie. :<

  2. Łojej, późno znalazłam czas by przeczytać, ale lektura jak zawsze nie zawodzi :). Wzruszający moment ponownego odnalezienia się, wspomnienia Amelii wydobywające się na powierzchnię umysłu i stające się spójne z głosem jej serca… Piękny było ten moment, chyba ostatecznej akceptacji własnego uczucia. Uczucia i jego historii. Bardzo mnie też cieszy spotkanie Nirali i Eryka… Jednak tyle lat w bólu,w ciągłym koszmarze, jak już emocje opadną, jeśli wszyscy z tego wyjdą, pewnie da to o sobie znać.

    Zaskoczyłaś mnie bardzo, że grupie udało się okiełznać Jashe. Jashe, ten który zawsze przerażał i wprowadzał poczucie braku nadziei. Przydałoby mi się tutaj faktycznie dokładne wytłumaczenie w następnym rozdziale lub później, jak tego dokonali. Krzyczałam do Zela przez pół rozdziału, aby nie godził się na te warunki. Ale nie posłuchał ;).

    Czekam w napięciu dalej, chociaż przy okazji Twojego ślubu, chyba przyjdzie nam dłużej poczekać :).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

© 2018 Frontier Theme