Rozdział XXIX

*Wyznanie*

Nie znała drogi, ale szczerze mówiąc, nieszczególnie jej to przeszkadzało. Krok miała zdecydowany i pewny, a głowę dumnie uniesioną. Po dawnych łzach nie było już nawet śladu. Teraz kierowała się na wschód, na skraj miasta, to była jedyna wskazówka, którą się z nią podzielono. W głębi duszy czuła, że postępuje właściwie i tylko tak może ochronić bliskich przed niebezpieczeństwem. W końcu, to przez nią byli ścigani przez demony… Poza tym, głęboko wierzyła, że uda jej się dotrzeć do Silvy, a raczej Acedii – jak wyjaśnił wczoraj Zelgadis. Miała nadzieję, że wiedźma przywróci jej moc i nauczy magii, a do tego czasu poradzi sobie sama. Bądź co bądź, przez ostatni rok Kirei prowadził z nią indywidualne treningi, dzięki temu całkiem nieźle opanowała szermierkę. Krótki nożyk, ukryty w cholewce wysokiego buta, dodawał poczucia bezpieczeństwa. Musi poradzić sobie sama. Amelia przytaknęła niezauważalnie na swoje własne myśli i poczuła rosnącą falę determinacji. Błagała tylko by jej towarzysze poradzili sobie z napastnikiem, który ich zaatakował.

Okolica, do której zdążyła zawędrować Amelia jawiła się niczym dzielnica grozy. Ruch po głównej utrudniały gruzy, na pozostałych drogach piętrzyły się barykady, a w oknach ocalałych domów nie było szyb. Miasto wydawało się być zamarłe i pogrążone w niesamowitej ciszy. Księżniczka była już jakieś dwadzieścia minut od miejsca, w którym rozstała się z Liną, a z każdym kolejnym metrem jej pewność siebie przechodziła poważną próbę. Dziwnie było wędrować samotnie, bez pokrzepiającej obecności Reia, Zelgadisa… Dziwnie było spoglądać na opuszczone ruiny i mieć świadomość, że w każdej chwili może zostać zaatakowana i nikt nie stanie w jej obronie. Właściwie, to pierwszy raz robiła coś bez Reia, a wręcz wbrew jego woli. Zanim Zelgadis, Lina i Gourry zjawili się w tym świecie, Amelia była całkowicie uzależniona od swojego białowłosego przyjaciela. Nie żeby jej to przeszkadzało, w końcu to Rei opiekował się nią przez cały ten rok, dbał o jej samopoczucie i w końcu to jemu zawdzięczała życie. Sama nie pamiętała swojego pobytu na Dworze Śmierci. Gdy odzyskała przytomność była już w świątyni chaosu, obecnej siedzibie rebeliantów, a nad jej łóżkiem oczywiście czuwał Kirei. Natychmiast zaczął zadawać pytania, niestety, nie pamiętała zupełnie nic, nawet swojego imienia. Dla rebeliantów wróciła do życia jako Akama, a o Amelii nikt miał nigdy się nie dowiedzieć. Tak więc zaczęła nowe życie pod opiekuńczymi skrzydłami białowłosego. Tylko od czas do czasu budziła się w nocy z natrętnym wrażeniem, że zapomniała o czymś ważnym. Starała się sobie przypomnieć, miała to na końcu języka, a gdy już miała odgadnąć czym owo uczucie było, myśl znikała z jej głowy chowając się w zakamarkach pamięci. Czasem w jej snach pojawiał się przepiękny ogród i ogromny budynek wyglądający jak pałac z bajki, innym razem sceny przepełnione były krwią i przemocą. Widziała obrazy sytuacji, miejsca, twarze ludzi, których nigdy miała sobie nie przypomnieć. Starała się to wszystko poukładać w jedną całość, ale wszystko wydawało się mało logiczne i niepasujące do otaczającej ją rzeczywistości. Nic dziwnego, przecież obrazy wcale nie pochodziły z tej rzeczywistości, ale tego dziewczyna wiedzieć nie mogła. Przynajmniej wtedy. Wszystko się zmieniło, gdy przybyła trójka przyjaciół. Razem z nimi powróciła do Amelii część jej życia, ale także uczucie, że czegoś wciąż brakuje. To wrażenie było szczególnie silne, gdy rozmawiała z Zelgadisem. Niestety, nie potrafiła tego wyjaśnić. Oby tylko wspomnienia okazały się możliwe do odzyskania. Bez nich nowe życie może okazać się bardzo trudne… Była jeszcze jedna kwestia, która nie dawała spokoju. Kłamstwo Kireia. Powiedzieli, że są kapłanami, ale czy to oznacza coś szczególnego? Skoro nie zamierzali zabrać ich do Acedii to gdzie ich prowadzili i właściwie dlaczego Rei zgodził się, aby brała udział w tej wyprawie? Cały czas na nią chuchał, a tu nagle bez zbędnych sprzeciwów, zgadza się na niebezpieczną wyprawę. Dlaczego? Amelia tak bardzo pogrążyła się w swoich myślach, że nie zauważyła grubego łańcucha leżącego na ziemi. Biedna przewróciła się wprost na obolałe nadgarstki, po czym głośno zaklęła z bólu. Natychmiast zreflektowała się i zakryła usta dłonią, ale było już za późno. Tuż z budynku obok wyłoniła się postać dziewczyny o nieludzkim wyrazie twarzy. Jej czarne, poczochrane włosy przysłaniały zwierzęce oczy, ale samą posturą nie różniła się zbyt wiele od księżniczki. Nieumarła. Amelia rozejrzała się i natychmiast podniosła z ziemi, zdaje się, że na szczęście jest tylko jedna, pomyślała wyciągając z buta nóż. A dobrze wiedziała, że należy zachować ciszę! Trzymała ostrze wiedząc, że od niego może zależeć jej życie. Dopiero teraz zaczęło do niej docierać, jak niebezpieczna może być samotna wyprawa. Tymczasem, Nieumarła ruszyła się z miejsca i szybkim krokiem zaczęła iść w stronę Amelii, która drżącą dłonią uniosła ostrze. Musi to zrobić, jeśli chce wykonać zadanie, powtórzyła dla samej siebie i pchnęła nożem nadbiegającą Nieumarłą. Trafiła prosto w serce. Ze strachem podniosła oczy i spojrzała w twarz nieznajomej dziewczyny. Nie, nie dziewczyny, ale tego co pozostało z jej ciała, gdy opuściła je dusza. Jej oczy przyćmiła mgła, ale usta wciąż wykrzywione były w grymasie żądzy krwi. Amelia z obrzydzeniem wyszarpnęła nóż i odsunęła się od truchła, które upadło bez życia na ziemię.

– Brawo dziewczyno! – za plecami Amelii zabrzmiał rozbawiony głos, a po nim krótkie oklaski. Księżniczka aż wzdrygnęła się ze strachu i zaskoczenia. – Nie wiedziałam, że Zelgadis lubi takie ostre laski – dodała po chwili nieznajoma.

– Kim jesteś?! – Amelia spojrzała w twarz nieznajomej dziewczyny – nie wyglądała na kolejnego demona. – Skąd znasz Zelgadisa?

– Jestem Nirali i wybacz słoneczko, ale nie pozwolę ci dalej iść samotnie. Nie po to nadstawiam skórę dla twojego chłoptasia… – dodała z przekąsem białowłosa.

-To nie jest mój chłoptaś, a ty kimkolwiek jesteś, nie możesz mi rozkazywać! – odparła Amelia i już miała iść dalej, gdy na jej drodze zupełnie znikąd pojawiła się ściana ognia. Nirali ziewnęła ostentacyjnie.

– Słoneczko, myślałam, że wyraziłam się wystarczająco jasno. Jeśli natychmiast nie zawrócisz do Zelgadisa, będę zmuszona cię zabić, a tego byśmy przecież nie chciały – przez oczy Nirali przebiegła złośliwa iskra. Amelia spojrzała z niedowierzaniem, czyżby ta cała Nirali była magiem? Jak w odpowiedzi na jej myśli ogień momentalnie zgasł. – Więc, jak będzie? – białowłosa była już wyraźnie pewna efektu jaki wywołała i uśmiechnęła się triumfalnie. Jednak, nim zdążyła się doczekać upragnionej odpowiedzi…

– Zostaw ją żmijo! – Kirei pojawił się niewiadomo skąd i natychmiast wskoczył pomiędzy Amelię i Nirali. Na białowłosą spojrzał z nieukrywaną nienawiścią. – Tacy zdrajcy jak ty powinni dawno zdechnąć! – wypluł przez zaciśnięte zęby.

Nirali już otworzyła usta by rzucić jakąś obelgą, jednak po chwili ponownie je zamknęła. Bez słowa zmierzyła spojrzeniem stojącą przed nią dwójkę, zatrzymując wzrok na Amelii.

– Pamiętaj, co masz zrobić, tylko jemu ufaj – dodała na odchodne, po czym rozpłynęła się w powietrzu pozostawiając za sobą obłok białego pyłu.

– Ci przeklęci magowie! – zaklął Rei i ze złością uderzył pięścią we własne kolano. – A ty! – zaczął zwracając się do Amelii. – Ty zupełnie oszalałaś? Mogła cię zabić! Mogłaś zginąć Amelio, czy zdajesz sobie sprawę z tego, na co wszystkich naraziłaś?!

Dziewczyna spojrzała w twarz przyjaciela. Wciąż jeszcze była w szoku, ale musiała przyznać, że Rei naprawdę był wściekły. I ta Nirali… Amelia doskonale wiedziała, że jej ostatnie słowa dotyczyły Zelgadisa. Tylko jemu może ufać. Ale dlaczego? Dlaczego jej pomogła, mogła ją bez problemu zabić, w końcu była magiem.

– Amelio! Czy ty mnie w ogóle słuchasz?! – wrzasnął Rei tuż przy jej uchu, po czym spojrzał na nią gniewnie. Odpowiedziała mu tylko krótkim spojrzeniem w oczy i bez słowa odwróciła się w drugą stronę. Nie zdążyła postawić dwóch kroków, gdy Rei złapał ją za rękę i zdecydowanym ruchem przyciągnął do siebie.

– Co robisz?! – zapytała oburzona i próbowała wyrwać się z uścisku, jednak nie było to proste.

– Czy to aż tak źle, że umierałem ze strachu o ciebie? – na te słowa zastygła w milczeniu. Spojrzała nieśmiało w jego szare oczy i poczuła wyrzuty sumienia. Faktycznie, zachowała się bezmyślnie, jednak…

– W takim razie, dlaczego mnie okłamałeś? – w końcu wyrzuciła z siebie pytanie, które leżało jej na sercu od kiedy się rozłączyli.

– Chciałbym móc ci odpowiedzieć… – zaczął cicho. – Jednak… to nie jest takie proste Amelio… Chciałem cię chronić – dodał jeszcze ciszej, opuszczając głowę.

– Ochronić? – prychnęła oburzona. – Ochroną nazywasz ciągnięcie mnie na samobójczą misję? Wcale nie chcieliście nas zabrać do tej wiedźmy, więc dlaczego w ogóle wyruszyliśmy?

– To nie tak! – zaprotestował natychmiast. – Amelio ja… – przerwał patrząc jej głęboko w oczy. – Ja cię kocham.

***

Moi mili,
przede wszystkim z radością chciałabym zwrócić waszą uwagę na statystykę – niedługo stuknie nam 1000 komentarzy! Ciekawa jestem kto okaże się tym 1000cznym. ;D
Po drugie, co do samego rozdziału zdecydowałam się go troszkę skrócić, ponieważ uznałam, że jeśli przebrniecie przez 1,5 opisu to będzie już wystarczająco dość. 😉

Updated: 2 Lipiec 2021 — 22:38

9 Comments

Add a Comment
  1. XO Nie on nie może, znaczy spodziewalłm się, że kocha się w Amelii ale i tak nie może xo Po prostu nie xo Teraz będę się denerwować, że nie wiem co dalej 😡 No nic to trzymałaś w napięciu do samego konńa rozdziału idealne zakończenie dnia :3 Mam nadzieję, ż tym razem nie karzesz za długo czekać :)

    1. Hihi, spokojnie nie karzę czekać długo, ostatnio mam wenę na pisanie. ^^ A co do Reia, to oczywiście, że mógł. 😀 Poza tym, moim zadaniem jako autorki jest jak najbardziej komplikować im życie ;] Także mam jeszcze parę motywów, którymi zamierzam zaskoczyć.

  2. Prześliczny rozdział :) O mało się nie popłakałam… Doprawdy, piękny… życzę weny na kolejny!

  3. Kocham cię Lilly ;)Mama nadzieję, że następny rozdział za niedługo.

    1. ;* Będzie niedługo ^^ Właściwie to połowa jest już napisana.

  4. Jejuś, całe wieki trzeba było czekać na kolejne rozdziały, myślałam, że już skończyłaś z pisaniem tego i przestałam zaglądać z tego wszystkiego :<

    1. Wiem Kochana i bardzo przepraszam, że tak długo czekałaś. ;( Ale co do tego, to opowiadania nie porzucę – obiecałam sobie, że dokończę i tak będzie :) Tego jestem pewna! :)

  5. kiedy nowy rozdział?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

© 2018 Frontier Theme