Rozdział LIX

„Wszystko wymaga poświęceń”

Lina zmierzyła Zelgadisa ciężkim spojrzeniem. Rozmawiali już prawie drugą godzinę i chłopak zdążył przeżyć wybuch całej gamy emocji przyjaciółki, począwszy od gniewu, płaczu, aż w końcu po chłodną akceptację… Dochodziła północ.

– Nadal nie mogę uwierzyć, że zgodziłeś się na coś takiego Zel… – powiedziała zmęczona czarodziejka, zapadając się w zajmowanym fotelu.

Nie odpowiedział. Wiedział, że dalsze wyjaśnienia nie przyniosą już nic nowego, a nie chciał sprawiać przyjaciółce więcej bólu. Tym bardziej, że częściowo zrzucił na jej barki odpowiedzialność za własne wybory. Westchnął ciężko, przecierając dłońmi twarz.

– Lina, proszę… – powtórzył zmęczony.

– Wiem, wiem Zel. Zrobię to, ale pamiętaj… – jej głos zadrżał gniewnie. – Uważam, że zachowujesz się jak skończony dupek… – podsumowała chłodno, wstając.

Zelgadis spojrzał na nią oszołomiony, ale zanim zdążył odpowiedzieć, ta już wyszła z salonu, pozostawiając go samego w chłodnym półmroku. Po chwili usłyszał trzask drzwi świadczący o tym, że Lina dotarła do swojej sypialni i nie miała ochoty na dalsze rozmowy. Mimowolnie osunął się na kanapie, zakrywając dłońmi twarz. Cholera… Wiedział, że będzie ciężko przekonać Linę, sprawić, aby go zrozumiała… Ostatecznie, to ostatnie, chyba mu się nie udało… Przełknął ciężko czując suchość w gardle.

– Zel? – zabrzmiał nagły głos Nirali.

Zelgadis, jak na rozkaz, natychmiast podniósł się do pozycji siedzącej, wyprężony niczym struna. Spojrzał pytająco na siostrę, starając się zmyć z twarzy wcześniejsze emocje.

– Wszystko dobrze? – kontynuowała spokojnie Nirali, wchodząc do pokoju.

– Tak, dlaczego pytasz? – odpowiedział machinalnie.

– Cóż… – Nirali przysiadła lekko na fotelu zajmowanym wcześniej przez Linę. – Lina tak walnęła drzwiami, że chyba cały dom się już pobudził – uśmiechnęła się pobłażliwie.

– Ech… – Zelgadis jęknął boleśnie i nie widząc sensu w dalszym ukrywaniu swojego samopoczucia, ponownie opadł zmęczony na kanapie. – Nirali, nie mam ochoty teraz o tym rozmawiać… – mruknął, wlepiając wzrok w sufit.

– W porządku – powiedziała spokojnie. – Właściwie to cieszę się, że cię tu zastałam. Tak czy owak, chciałam się pożegnać – stwierdziła i chociaż Zelgadis z początku nawet na nią nie patrzył, czuł, że się uśmiechała.

– Pożegnać? – podjął wreszcie.

Dziewczyna milczała przez chwilę.

– Żałuję, że mieliśmy tak mało czasu – wyznała miękko, spuszczając głowę i uśmiechając się do własnych dłoni.

– Nirali… – Zelgadis pochylił się w jej kierunku z troską.

– W porządku Zel. Naprawdę! – przerwała mu szybko. – Cieszę się, że w ogóle mogłam cię poznać i dziękuję, że pomogłeś mi odzyskać Eryka – dokończyła na wdechu, po czym roześmiała się cicho, rozbawiona własnym skrępowaniem. – No cóż, będę szczęśliwa wiedząc, że jesteś, gdzieś tam, bezpieczny – dokończyła spokojnie, uśmiechając się lekko.

Zelgadis wstał bez słowa, zawahał się na moment, ale ostatecznie zbliżył się do Nirali, składając na jej czole delikatny pocałunek pełen troski, jaką żywił wobec niej.

– Wszystkie wilki potrzebują watahy… – wyszeptał w jej włosy.

Nirali spojrzała na niego zdziwiona, ale on jedynie uśmiechnął się blado, po czym wyszedł z pokoju, pozostawiając ją samą.

***

Poranek był cichy, przepełniony nerwowym oczekiwaniem. Pomimo spokojnie przespanej nocy, na twarzach wszystkich zauważalne były cienie zmęczenia. Śniadanie zjedli w milczeniu.

– Nirali, znasz jakieś miejsce w okolicy, które mogłoby się nadawać do przeprowadzenia rytuału i otworzenia przejścia? – podjęła w końcu Lina, która cały ranek nawet nie spojrzała na Zelgadisa.

– Mmm… – Nirali zamyśliła się na moment, analizując w głowie wszystkie opcje. – Gdzie byśmy nie poszli, otwarcie przejścia stworzy potężny ślad magiczny, więc demony i tak szybko dowiedzą się, gdzie jesteśmy – podsumowała, wzruszając ramionami. – Wnoszę więc, że nie ma to znaczenia.

– Tyle mniej z głowy… – odpowiedziała Lina beznamiętnie. – Będziemy musieli działać szybko – stwierdziła i po raz pierwszy tego dnia, spojrzała na Zelgadisa, dając mu tym samym znać, że słowa kieruje w szczególności do niego.

– Jak zamierzacie otworzyć przejście? – zapytała Maya.

– Mam przy sobie odpowiednie zaklęcie – odpowiedziała Lina. – To nic skomplikowanego, ale będę potrzebować chwili. W razie komplikacji będziecie musieli mnie osłaniać, aż do zakończenia zaklęcia, a później umożliwić nam ucieczkę, żebym mogła zamknąć tunel z drugiej strony.

– Komplikacji? – powtórzył Gourry.

– Mam na myśli demony, oczywiście – wyjaśniła poważnie Lina.

– Miejmy więc nadzieję, że komplikacji nie będzie – parsknęła Maya sarkastycznie. – W przeciwnym razie, oczekujesz, że Tamaki i Nirali będą w stanie poradzić sobie z trójką demonów, żeby osłaniać waszą ucieczkę.

Lina spojrzała na nią z roztargnieniem.

– Chyba nie myślałaś, że ja, czy Eryk możemy się tam w ogóle przydać? – zapytała retorycznie Maya, unosząc brwi.

– Cóż… – wtrąciła Nirali. – Maya ma rację, lepiej żeby ona i Eryk zostali tutaj. Niepotrzebnie by się narażali, a w razie problemów i tak by nam nie pomogli… – wyjaśniła rozważnie. – Co nie znaczy, że sobie nie poradzimy.

– Obiecuję się uwijać… – mruknęła Lina, wstając. Od rana była posępna i chłodna. – Ruszajmy. Nie zamierzamy, przecież rozwalić waszego domu.

Zelgadis wstał, w milczeniu skinął w kierunku Mayi i Eryka, po czym, zaciągając kaptur, ruszył do wyjścia, nie czekając na pożegnania pozostałych osób.

***

Maszerowali około godziny, kiedy w końcu grupa zatrzymała się, wspólnie uznając, że są już wystarczająco daleko, aby w razie komplikacji, nie zniszczyć domu Nirali. Znajdowali się na obszernym placu, otoczonym dookoła zniszczonymi budynkami. Całość, jak stwierdził Zelgadis, nie różniła się niczym od krajobrazów, które widzieli do tej pory w tym świecie.

– Gotowi? – zapytała Lina, uważnie lustrując okolicę. Póki co, nie zauważyli żadnych śladów demonów. – Ustawcie się na skrajach placu tworząc trójkąt. Nirali, pójdziesz z Tamaki’m – poleciła wskazując na północną krawędź placu. – Gourry, zachodni róg, Zel i Amelia od wschodu. Będę pośrodku starając się otworzyć przejście – dokończyła decydująco. Zel przytaknął bez słowa sprzeciwu i chwytając Amelię za rękę, skierował się do wyznaczonego miejsca. Amelia truchtała za nim, ledwie nadążając za szybkimi, zdecydowanymi krokami.

– Jeśli zrobi się naprawdę źle biegnij do Liny, jasne? – polecił rzeczowo Zelgadis, spoglądając na kruchą postać Amelii u boku.

– Nie traktuj mnie znowu jak piąte koło u wozu… – odpowiedziała nieco obrażona. – Też jestem magiem!

Zelgadis westchnął zmęczony.

– Amelio, nie zrozum mnie źle, ale nie pamiętasz prawie żadnego zaklęcia, co w praktyce oznacza, że masz… przerwę… w byciu magiem – odpowiedział, mimowolnie uśmiechając się pobłażliwie.

– Mogę walczyć! – krzyknęła oburzona, krzyżując ramiona na piersi, kiedy zajęli wyznaczoną pozycję.

Uśmiech Zelgadisa pogłębił się, kiedy przyglądał się jej w milczeniu, zupełnie nie reagując na jej niezadowolenie. Przez chwilę przypominała mu dawną Amelię… Spojrzał jej w oczy. Nadal były tego samego koloru, co kiedyś. Gdy dowiedział się, że straciła pamięć, bał się przez chwilę, że i jej oczy mogłyby się zmienić. Bał się odkryć, że mogłyby być ciemniejsze, chłodne… Ale ona, patrzyła na niego, tak jak zawsze. Z tą samą energią ukrytą za błękitnymi tęczówkami, z tą samą chęcią bycia blisko. Była tylko nieco zagubiona… Zelgadis zauważył, że gniew Amelii nieco stopniał pod jego intensywnym spojrzeniem. Zawstydzony własnymi myślami, odwrócił głowę starając się skupić na zadaniu.

– Miejmy nadzieję, że do żadnej walki nie dojdzie – powiedział w końcu, zerkając w kierunku Liny, która właśnie zapoznawała się z zaklęciem.

– Zel? – zagadnęła nagle Amelia, tym razem spokojniejszym tonem.

– Tak?

– Kiedy wrócimy, chciałabym z tobą porozmawiać – zaczęła, rumieniąc się.

– Porozmawiać?

– O tym, co jest między nami… – speszona odwróciła wzrok, wpatrując się w opuszki swoich palców.

Zelgadis otworzył usta, jedynie po to, by po chwili zamknąć je ponownie. Czuł, że sam zaczyna się rumienić. W innym życiu, byłby pewnie niesamowicie szczęśliwy w tej chwili. Ale nie miał innego życia. Był tu i teraz.

– Zasługujesz na coś więcej… – wyszeptał w końcu z trudem przez zaciśnięte gardło, mimowolnie zaciskając pięści.

Amelia spojrzała na niego zmieszana.

– Ale… Wydawało mi się, że ty… – kontynuowała zawstydzona, z trudem składając własne przypuszczenia w całość. Zelgadis westchnął i nagle znowu poczuł się zmęczony.

– Bo tak jest Amelio – wydusił, wpadając jej w słowo. Dziewczyna zamilkła, najwyraźniej zupełnie nie rozumiejąc jego intencji.

Patrzył na nią intensywnie zastanawiając się, co i właściwie po jaką cholerę, zamierzał właśnie powiedzieć. Dlaczego musiał sobie wszystko tak utrudniać?

– Posłuchaj… – odważył się w końcu. – Jesteś niesamowita… – zauważył, że źrenice Amelii rozszerzyły się w zaciekawieniu, kiedy uważnie chłonęła każde jego słowo. – Od zawsze tak uważałem. Odkąd cię poznałem miałaś w sobie więcej dobroci i miłości do innych niż ja zdołam wykrzesać przez resztę życia… Nawet, kiedy straciłaś wspomnienia, nic się nie zmieniło. Nadal patrzyłaś na mnie tym samym wzrokiem, pełnym czułości… – dokończył cicho i mimowolnie dotknął dłonią jej policzka, przesuwając po nim kciukiem. Kiedy zreflektował się co robi, natychmiast cofnął rękę. – Od zawsze też wiedziałem, że zasługujesz na coś więcej… – dodał już nieco poważniej. – Popatrz na mnie. Jestem chimerą. Moje własne demony wepchnęły nas do tego miejsca, sprawiły, że prawie umarłaś! – poczuł, że jego ręce drżą, starał się nie krzyczeć, chociaż nagła wściekłość na samego siebie w końcu miała znaleźć ujście. Zagryzł usta w milczeniu, bojąc się kontynuować.

Amelia delikatnie dotknęła jego zaciśniętej pięści, wsuwając dłoń w jego uścisk. Lekko ścisnęła jego palce, próbując dodać mu otuchy.

– Może i nie pamiętam wszystkiego… – zaczęła cicho. – Ale wiem, że jestem o wiele bardziej sobą, od kiedy tu jesteś… To co się stało, to nie twoja wina… – dodała szczerze.

– Skąd możesz wiedzieć? Przecież tego nie pamiętasz… – stwierdził gorzko. Amelia wzruszyła ramionami z obojętnością.

– Nawet jeśli, jestem pewna, że drugi raz zrobiłabym dokładnie to samo – Zel w zdziwieniu uniósł brwi. Amelia rozejrzała się po niewielkim placu z nostalgią. –  Wszystko wymaga jakichś poświęceń. Chyba już rozumiem, dlaczego Lina powiedziała mi, że nasza relacja była skomplikowana… – uśmiechnęła się przelotnie. – I tak uważam, że powinniśmy porozmawiać, kiedy to wszystko się skończy. Kiedy przeżyjemy własne żałoby…

Nie dokończyła, kiedy nagły podmuch rozwiał ich peleryny na wietrze. Zelgadis odwrócił się przez ramię i zauważył, że Lina rozpoczęła inkantację zaklęcia. Spojrzał na Amelię po raz ostatni, spróbował się uśmiechnąć, ale nie był pewien, czy w ogóle mu się to udało. Ostatecznie pozostawił jej słowa bez odpowiedzi.

Energia wokół zdawała się falować, powietrze wypełniło się elektrycznością, rozniósł się metaliczny zapach, który zawsze czuć przed potężną ulewą. Zelgadis położył dłoń na karku Amelii, delikatnie przyciągając ją do siebie. Nie wiedział, ile dokładnie czasu potrzebowała Lina i miał szczerą nadzieję, że zdąży zanim pojawią się demony. Nerwowo zerkał przez ramię na stojącą pośrodku placu czarodziejkę, czekając na jakiś znak. Minuty rozciągały się w całą wieczność niespokojnego oczekiwania. Nagły huk zabrzmiał nad ich głowami, a zaraz za nim kolejne. Przestrzeń pośrodku placu falowała niebezpiecznie, niewidzialna siła rozrywała rzeczywistość na dwie połowy, ukazując wewnątrz czarną otchłań. Tunel, pomyślał Zelgadis. Z nieba spadł deszcz.

– Są tu! – wrzasnął nagle Tamaki, wskazując na trzy sylwetki widoczne na ciemnym nieboskłonie.

Updated: 8 Sierpień 2022 — 20:48

3 Comments

Add a Comment
  1. Chyba muszę przeczytać całego ficka od początku bo nie pamiętam tej umowy i wielu innych szczegółów O_o

    1. To moja wina… ^.^” Nic dziwnego biorąc pod uwagę jak długo to wszystko piszę. Sama czytałam od początku conajmniej kilka razy, w tym raz ostatnio przygotowując się na zakończenie.
      Jeśli chodzi o umowę mogę trochę podpowiedzieć. Zelgadis zawarł umowę z Acedią. Warunki umowy, które wtedy ujawniłam brzmiały następująco:
      „Zawrzemy umowę krwi, w przypadku której złamanie słowa lub oszustwo, którejś ze stron skutkuje śmiercią – wyjaśniła przyglądając mu się uważnie.
      Ja Acedia – zaczęła – Na moją krew, przyrzekam otwarcie tunelu między wymiarami, dzięki któremu Zelgadis Greywords, Lina Inverse oraz Amelia Saillune odzyskają swoje magiczne moce, a miecz pana Gourry’ego Gabrieva odzyska swoje światło. Tunel między wymiarami dotyczyć będzie jedynie przesyłania mocy. Przyrzekam także wskazać Zelgadisowi Greywords miejsce pobytu wszystkich, pozostałych w piątym filarze demonów – dokończyła Acedia, a czerwone nici żył wystąpiły z jej przegubu i zatrzymały się nad nadgarstkiem Zelgadisa. – Zelgadisie Greywords czy przyjmujesz moje przyrzeczenie?
      – Tak – odpowiedział niepewnie, po czym zastygłe nici żył wbiły się w jego przegub. Acedia posłała mu naglące spojrzenie, zrozumiał, że teraz jego kolej na przysięgę. – Ja Zelgadis Greyword przyrzekam, ukryć tożsamość Acedii mówiąc wszystkim, że zabiłem ją na dzisiejszym spotkaniu. Po odzyskaniu mocy przyrzekam pomóc w zabiciu czwórki pozostałych demonów.
      – Cieszę się, że dobiliśmy targu panie Greywords. Przejdźmy w takim razie do kolejnego punktu naszej umowy – oczy Acedii błysnęły w półmroku.
      – Jak to? – zaczął zdezorientowany mag.
      – Równoważna wymiana panie Greywords.”

      Tyle narazie oficjalnie wiecie. W ostatnim rozdziale Zelgadis poprosił Linę o przysługę, co za tym idzie wyjawił jej pozostałą część swojej umowy z Acedią. Jak było widać w aktualnym rozdziale Lina się nieco wkurzyła. 😉 Ale tak jak pisałam ostatnio na ostateczne wyjaśnienie treści tej umowy i prośby Zelgadisa trzeba poczekać jeszczę chwilkę (zakładam, że plus minus 2/3 rozdziały).
      Ogólnie wielkimi krokami jesteśmy już bardzo blisko wyjaśnienia wszystkich wątków więc jeśli masz siłę, to jest dobry moment żeby sobie przypomnieć wcześniejsze rozdziały. Ze spraw, które jeszcze pozostały do rozstrzygnięcia:
      – Co Xellos zrobił ze Łzą Matki Koszmarów,
      – Motywy Xellosa,
      – Pozostała część umowy z Acedią właśnie i wątek z tym związany.
      Historia zatoczy duże koło, ale mam nadzieję, że uda mi się wszystko sensownie wyjaśnić. Nawet dobie rozpisałam plan wydarzeń na pozostałe rozdziały z notatkami żeby o niczym nie zapomnieć. 😀 Uf, rozpisałam się trochę, ale mam nadzieję, że pomogłam się połapać w treści. ;*

  2. Przed chwilą była chwila odpoczynku, tutaj mamy melancholijny taniec pożegnań. Z narracji historii widzimy, że koniec jest bliski. Czują to też i bohaterowie, wreszcie wypowiadając to, co leży im na sercu. Twój język jest jak zawsze plastyczny, przyjemny i miły dla oka .

    Mam dwie refleksje. Jedna narracyjna. Podpisuję się pod komentarzem Belong, tez już zapomniała, jaka to była umowa ^^’. I tutaj aż by mi się prosił zabieg z retrospekcją. Wpiąć fragmenty z rozdziału w Twoi komentarzu wyżej, przeplatając to z narracją z chwili obecnej. Rzucić czytelnikom przypomnienie, które poprzez kontrast z chwilą obecną, dałoby jeszcze bardziej dynamiczny obraz uczuć bohaterów. Oczywiście to tylko moja opinia :)

    Druga, ach, wspominałam nie raz, uwielbiam jak opisujesz rozmowy Liny i Zela. U Ciebie są przyjaciółmi, ale wciąż jest to dla mnie pożywka dla pairingu :3 Amelka i Zel oboje są bardzo poranieni. Widać, że się kochają, ale jeśli pozwolisz im przeżyć, dużo pracy będą musieli oboje włożyć, aby stworzyć zdrowy związek.

    Ale ładnie zbudowałaś napięcie. Trudno się nie bać o Zela :(.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

© 2018 Frontier Theme