Rozdział LXI

Część tekstu bezpośrednio odnosi się do rozdziałów 14 oraz 33 – przyp. Autorki.

„Życzenie”

Jeśli kiedykolwiek Zelgadis myślał, że był przygotowany na ten moment, właśnie w brutalny sposób zrozumiał, że sam się oszukiwał. Od czasu rozmowy z Acedią budował w sobie przekonanie, że jego przyjaciołom będzie lepiej bez niego. Miał nadzieję, że w ten sposób będzie mu łatwiej, kiedy w końcu nadejdzie moment ich pożegnania. Tłumaczył więc sobie, że Lina mogłaby w spokoju rozwijać swoje umiejętności magiczne, Gourry zająłby się prostym życiem gdzieś na wsi, a Amelia… Amelia byłaby królową… Nie mógł wyrzucić z pamięci przytłaczającego poczucia winy, które poczuł zaraz po zniknięciu Amelii z ich świata. To była jego wina. Jego wina, że nie zważając na ewentualne niebezpieczeństwa, ciągnął swoich przyjaciół wprost w pułapkę. Jego wina, że ruszyli za Kazuki’m. Jego wina, że ojciec Amelii nie żyje. A wszystko po co? Aby znów mógł być człowiekiem? Czy to naprawdę było tego warte? Wtedy zrozumiał, że nawet jeśli sam zamierza gonić za tym nierealnym marzeniem, nie powinien przynajmniej angażować w to pozostałych. Kiedy wreszcie ułożył to wszystko w głowie, poczuł wręcz ulgę. Tak mu się przynajmniej wydawało, aż dotąd… Patrzył niewidzącym wzrokiem w miejsce, w którym jeszcze przed chwilą byli jego bliscy, czując w duchu jedynie nieskończony żal. Żal za wszystkie szanse, które zmarnował, za wszystkie niewypowiedziane słowa i niedokonane gesty. Nie było żadnej ulgi. Walcząc z wewnętrznym bólem, zamknął oczy i analizując w myślach wszystkie detale tej tragedii, raz jeszcze wrócił wspomnieniami do rozmowy z Acedią…

***

Podziemne korytarze otulone były gęstą warstwą ciemności, tak ostateczną, że wzrokiem nie mógł ogarnąć ich początku ani końca. Zdawało się, że różane ogrody ciągną się w nieskończoność, a dusząca, słodkawa woń kwiatów mieszała się z wyczuwalną w powietrzu wilgocią. Wchodząc tutaj, wiedział, że Acedia była demonem, wiedział też, że zażąda od niego równoważnej wymiany za każdą prośbę, którą wypowie. Myślał, że był na to przygotowany… Demonica skryta w ciele dziewczynki przyglądała mu się z chłodnym zainteresowaniem. Jak do tej pory Zelgadis nie był w stanie ocenić czy Acedia zamierza go oszukać, ale jaki miał wybór? Jeśli zamierzali wrócić do swojego świata, muszą odzyskać magiczne moce… Jak do tej pory wszystko szło dość dobrze. Acedia pragnęła jedynie śmierci swojego rodzeństwa, chcąc po wszystkim zostać jedynym, panującym w spokoju demonem w piątym filarze. Stwierdziła, że nie interesują ją podróże i podbijanie pozostałych światów, a szczerze mówiąc, Zelgadis wątpił, żeby była w stanie zrobić to w pojedynkę. W końcu, po zabiciu pozostałej czwórki demonów, nadal pozostaną Boscy Kapłani, którzy powstrzymaliby ją w razie potrzeby. Tak przynajmniej uważał…

– Zawrzemy umowę krwi, w przypadku której złamanie słowa lub oszustwo, którejś ze stron skutkuje śmiercią – podjęła Acedia.

– Zgoda – powiedział cicho pełen obaw. Miał szczerą nadzieję, że nie popełnia błędu.

Acedia w milczeniu podeszła do niego i zdecydowanie chwyciła za dłoń. Siła uścisku brutalnie kontrastowała z kruchym ciałem dziecka, w którym żyła. Wyszeptała pod nosem nieznane mu słowa, a po chwili nieprzyjemne mrowienie zalało całą jego rękę.

– Ja Acedia… – zaczęła – Na moją krew, przyrzekam otwarcie tunelu między wymiarami, dzięki któremu Zelgadis Greywords, Lina Inverse oraz Amelia Saillune odzyskają swoje magiczne moce, a miecz pana Gourry’ego Gabrieva odzyska swoje światło. Tunel między wymiarami dotyczyć będzie jedynie przesyłania mocy. Przyrzekam także wskazać Zelgadisowi Greywords miejsce pobytu wszystkich, pozostałych w piątym filarze demonów – dokończyła Acedia, a czerwone nici żył wystąpiły z jej ramienia i owinęły się wokół nadgarstka Zelgadisa. – Zelgadisie Greywords czy przyjmujesz moje przyrzeczenie?

– Tak – odpowiedział niepewnie, po czym zastygłe nici wbiły się w jego przegub z bolesnym ukłuciem. Acedia posłała mu naglące spojrzenie, zrozumiał, że teraz jego kolej na przysięgę. – Ja, Zelgadis Greywords… – zaczął cicho, obserwując, jak kolejne szkarłatne linie występują tym razem z jego ciała i zbliżają się do ramienia Acedii. — Przyrzekam ukryć tożsamość Acedii, mówiąc wszystkim, że zabiłem ją na dzisiejszym spotkaniu. Po odzyskaniu mocy przyrzekam pomóc w zabiciu czwórki pozostałych demonów.

– Przyjmuje twoją przysięgę – dokończyła Acedia, zanim Zelgadis zdążył cokolwiek dodać. Magiczne więzy wniknęły w jej ciało, łącząc ich w magicznej umowie. – Przysięga krwi została zawarta. Moc w zamian za moc, wydanie w zamian za ukrycie. Prawo równoważnej wymiany – Acedia puściła jego dłoń i z zadowoleniem spojrzała mu w oczy.

Pierwsze, o czym pomyślał Zelgadis to, że właśnie się wpakował w niezłe gówno… Wiedział, że potrzebowali odzyskania swoich mocy, ale teraz będzie musiał w jakiś sposób przekonać Linę i pozostałych do zabicia czterech demonów… Nie, żeby nie było to słuszne posunięcie, ale przez to ich powrót do znanego świata znacznie się opóźni, a Amelia nadal będzie w niebezpieczeństwie… Jęknął w duchu, sam nie będąc pewien, w jaki sposób zamierza to rozwiązać.

– Cieszę się, że dobiliśmy targu panie Greywords. Przejdźmy w takim razie do kolejnego punktu naszej umowy – szkarłatne oczy Acedii błysnęły w półmroku.

– Jak to? – zaczął zdezorientowany mag.

– Równoważna wymiana panie Greywords.

Poczuł, że serce zaczęło walić mu w piersi, a dłonie oblepił nieprzyjemny pot wywołany nagłym zdenerwowaniem.

– O czym ty mówisz? – zapytał, starając się zabrzmieć pewnie, ale wyraźnie słyszał we własnym głosie obawę. Acedia zaśmiała się w pozbawiony wesołości sposób.

– Och, panie Greywords, jak pan uważa, skąd bierze się nasza siła? – zapytała, krążąc wokół niego niczym drapieżnik, wyraźnie zadowolona z siebie.

Zelgadis zastygł, na moment niezdolny do odpowiedzi. Czy to możliwe, że popełnił błąd? Jego myśli gnały, analizując wszystkie wspomnienia i wiadomości dotyczące demonów. To było oczywiste, w ich świecie każdy demon karmił się negatywnymi emocjami, strachem… Uniósł wzrok, z podejrzliwością oceniając intencje Acedii.

– Żywicie się negatywnymi emocjami? – odpowiedział pytaniem.

– Cóż… prawie – Acedia nagle przystanęła. – Wszystkie demony w tym świecie pragną czegoś ludzkiego… – wyznała, wyraźnie akcentując ostatnie słowo.

– Ludzkiego?

– Widzi pan te róże? – zapytała, wskazując z dumą na ogrody dookoła. Oczywiście, że widział! Otaczały ich wręcz tysiące tych cholernych kwiatów.

– Jaki to ma związek?

– To ludzkie życzenia… – odpowiedziała Acedia, z czułością wdychając słodkawą woń unoszącą się w powietrzu.

– Nadal nie rozumiem… – odparł szczerze zmieszany.

– Och, panie Greywords… – Acedia przewróciła oczami w teatralnie odgrywanym rozbawianiu. – Każda róża w tym ogrodzie symbolizuje jedno życzenie, jednego człowieka. To nie byle jakie życzenia, panie Greywords. Nie wystarczy zwykła zachcianka, czy przelotna myśl o czymś ważnym. To życzenia oddawane w chwilach największej desperacji, pragnienia, za które każda z tych osób oddała życie. Każde takie życzenie trafia tutaj, do mojego ogrodu.

Zelgadis rozejrzał się w milczeniu dookoła i poczuł, że robi mu się niedobrze. Oddane życzenia nieżyjących już ludzi? Czy naprawdę tym były otaczające go kwiaty? Prawie natychmiast przypomniał sobie sen, w którym po raz pierwszy zobaczył Acedię. Tamtej pierwszej nocy, po przybyciu do tego świata, zasnął wraz z Amelią. Wtedy całkowicie to zignorował, ale w nocy towarzyszył mu dziwny koszmar. Zobaczył w nim Acedię, w tym samym ogrodzie, w którym teraz rozmawiali. Pamiętał wyraźnie, jak powiedziała, że wszystko to należy do niej, próbował nawet dotknąć jeden z kwiatów, ale zagroziła, że ma nie wyciągać ręki po to, co nie jego… Kiedy się obudził, ręce całe miał umazane we krwi Amelii z powodu jej niegojących się ran…

– Niemożliwe… – sapnął nagle przerażony, kiedy wszystkie te zdarzenia wskoczyły na swoje miejsce. – Amelia…

– Właśnie tak panie Greywords – Acedia zachichotała cicho. – Amelia oddała jedno życzenie. Życzenie śmierci, dokładniej rzecz ujmując.

– To dlatego jej nadgarstki się nie goją? – zapytał przytomnie, chociaż sam z ledwością mógł w to wszystko uwierzyć. – Ale przecież Amelia nigdy nie chciała odebrać sobie życia…

– Najwyraźniej okoliczności się zmieniły. Zażyczyła sobie szybkiej i bezbolesnej śmierci, po czym faktycznie oddała swoje życie, aby chronić bliskich – wyjaśniła spokojnie Acedia. – Jej miejsce jest tutaj… – dodała, ruszając wzdłuż alejek pełnych kwiatów, a Zelgadis mimowolnie podążył za nią.

– Co to oznacza? – Acedia spojrzała na niego przez ramię, idąc dalej w głąb ogrodów.

– Amelia umiera, panie Greywords – odpowiedziała rzeczowo, a Zel poczuł, jakby ktoś z całej siły uderzył go w brzuch.

Natychmiast przypomniał sobie wszystkie razy, kiedy faktycznie była w fatalnym stanie. Niegojące się rany, które powodowały małą, acz ciągłą utratę krwi, sine cienie pod oczami, ogólną utratę wagi… Potrząsnął głową w niedowierzaniu.

– Jak to zatrzymać? – wychrypiał przez ściśnięte ze strachu gardło.

Acedia z początku nie odpowiedziała, spokojnym krokiem prowadziła go naprzód wzdłuż kolejnych alejek, a Zelgadis nie mógł powstrzymać przerażających wyobrażeń dotyczących mijanych kwiatów. Jaka była treść tych wszystkich życzeń? Za co tak wielu ludzi oddało swoje życia? Czy ich życzenia przynajmniej się spełniły? Nagle Acedia przystanęła, nachylając się w kierunku jednej z róż. Ostrożnie pogładziła bordowe płatki. Kwiat wyraźnie wyróżniał się na tle pozostałych. Był wątły, jego płatki wyraźnie przywiędły, a cała łodyga z ledwością utrzymywała się w pionie. Zelgadis natychmiast zrozumiał…

– Kiedy kwiat zwiędnie, Amelia umrze. Może za kilka miesięcy, może parę lat, ale nadal rezultat pozostanie bez zmian – zawyrokowała Acedia poważnym tonem. – Za każde z tych życzeń ktoś oddał swoje życie. Nie inaczej powinno być w przypadku Amelii. Niestety, kiedy Kapłani przywrócili ją do życia, zachwiali naturalną równowagę… Amelia wróciła do życia, ale jej prośba dotycząca śmierci nadal tu pozostała, tak samo silna, jak wcześniej. Dopóki jej ostatnia wola znajduje się zaklęta w tym miejscu, cały proces będzie jedynie kwestią czasu…

Zelgadis poczuł, że cała krew odpłynęła z jego twarzy, a grawitacja nagle zaczęła ciążyć podwójnie.

– Próbujesz mi powiedzieć, że z powodu jakiegoś cholernego życzenia zaklętego w kwiatek, Amelia faktycznie…? – urwał niezdolny do wypowiedzenia okrutnej prawdy, którą przedstawiła mu Acedia. – Nie, nie wierzę… – pokręcił głową nerwowo.

– Panie Greywords, nie mam w zwyczaju kłamać… – Acedia wykrzywiła usta w czymś na kształt uprzejmego uśmiechu. – Pytał pan jak zatrzymać ten proces? Proponuję zatem umowę.

Zelgadis przed długą chwilę przyglądał się więdnącej róży w milczeniu. Ciężko było uwierzyć w wyjaśnienia Acedii, ale jakaś wewnętrzna intuicja podpowiadała mu, że nie kłamała. Skoro każdy demon w piątym filarze pożądał czegoś ludzkiego, najwyraźniej źródłem siły Acedii musiały być te kwiaty. Ostatnie życzenia umierających… Skoro wola Amelii trafiła w to miejsce tuż przed jej śmiercią, faktycznie mogło to oznaczać, że została związana z tym miejscem.

– Co to za umowa? – podjął wypranym z emocji głosem.

– Mogę zniszczyć życzenie Amelii, niestety w ten sposób sama odbiorę sobie malutki kawałeczek mocy… – wyjaśniła, przeszywając go chłodnym spojrzeniem. Było więc tak, jak przypuszczał Zelgadis, Acedia faktycznie czerpała swoją moc z tych kwiatów.

– Czy jeśli zniszczysz jej życzenie, Amelia będzie mogła odejść i żyć normalnie?

– Tak.

– A w zamian? – zapytał z obawą.

– Równoważna wymiana, oczywiście. Ktoś odchodzi, ktoś inny powinien zająć jego miejsce. Zostanie pan w tym świecie, a w przyszłości kto wie, może i pańskie życzenie tu trafi… – wyjaśniła spokojnie Acedia.

Zostanie? Słowa demonicy zabrzmiały w jego umyśle jak wystrzał. Kilkukrotnie otworzył usta niezdolny do wypowiedzenia słowa. Jak to zostanie?

– Wygląda pan na zdziwionego, a przecież już pan dobrze o tym wie, że pańskie miejsce od początku było w tym świecie. Przywrócimy sprawom jedynie ich naturalny bieg, nic strasznego – kontynuowała Acedia niewzruszona jego reakcją.

Zelgadis raz jeszcze ze zdziwieniem uświadomił sobie, że Acedia właśnie mówiła o rzeczach, o których tak naprawdę nie powinna wiedzieć. Skąd miałaby wiedzieć, że tak naprawdę urodził się w piątym filarze? Przyznał w duchu, że faktycznie musiała obserwować ich od samego początku. Ciekaw był, czy wiedziała także o Bliźniaczych Ostrzach, ale ponieważ sama nie zaczęła tego tematu, on również nie zamierzał. Poruszył się niespokojnie. Czy rzeczywiście dzięki temu sprawi, że wszystko po prostu odzyska równowagę? Z drugiej strony, jakie to właściwie miało znaczenie? Musiał sprawić, aby Amelia żyła. Zrobi wszystko, aby była bezpieczna… niezależnie od ceny.

– Zgoda – odpowiedział ostatecznie.

***

Zelgadis otworzył oczy, wyrywając się ze wspomnień i wziął głęboki wdech. Nie, nie było sensu mieć wątpliwości. On po prostu wiedział, że postąpił słusznie, nie miał innego wyboru. Kiedy wreszcie mógł wyznać prawdę i powiedział o wszystkim Linie… Oczywiście, że była na niego wściekła, że ją zranił, ale w duchu Zelgadis wiedział, że go rozumiała… Nirali i Tamaki przyglądali mu się z cierpieniem wypisanym na twarzach, ale do tej pory nie odważyli się odezwać. Bariera, którą stworzyli, jeszcze się trzymała, chociaż Zel był pewny, że lada moment rozleci się w drobny pył. Oczywiście o ile wcześniej ziemia nie zawali im się spod nóg. Łańcuchy pękały jeden za drugim i już tylko chwile dzieliły ich od całkowitej katastrofy. Nagła złość zaczęła rosnąć w jego piersi systematycznie pochłaniając pozostałe uczucia.

– Gotowi? – zapytał pewnie, odpędzając od siebie cały smutek i w gniewie, który pozostał, ścisnął rękojeść miecza. Zabije… zarżnie jak świnie wszystkich, którzy zmienili jego życie w koszmar.

Updated: 26 Sierpień 2022 — 01:11

6 Comments

Add a Comment
  1. Ale… Ale… Ale jak to? Po tym wszystkim co przeszli, po tylu latach pisania nie będą żyli długo i szczęśliwie?

    1. Nie mogę zdradzić zakończenia. 😀 Ale przed nami jeszcze kawałek opowieści więc zawsze można mieć nadzieję. 😉

  2. Brutalne rozstanie. Pięknie opisane, ale okrutne w swej postaci rzeczy. Wciąż myślę, że będzie szczęśliwe zakończenie, bo taki jest „flow” narracji opowieści, ale rozdział jest dramatyczny i poruszający. Bardzo ciekawy pomysł z „ogrodem życzeń”. Cała rozmowa z Acedią jest zaskakująca, ale wymiana jest prawdziwie „równoważna”. Bardzo konsekwentnie budujesz fabułę, za co nalezą się ogromne pochwały :).

    Na koniec odrobinę się poprzyczepiam. Przypisy Autorki w środku emocjonującej narracji są dla mnie do usunięcia. To można dać na koniec, ale w środku psuje „flow”.

    Bardzo dobry rozdziął :)

    1. Dziękuję za sugestie! Właśnie nie byłam pewna, co zrobić z przypisami. Pierwotnie w ogóle miało ich nie być, ale później stwierdziłam, że może w ten sposób będzie łatwiej przypomnieć konkretne wydarzenia z wcześniejszych rozdziałów. Przeniosłam za radą przepisy na początek. :)
      Co do zakończenia, nie mogę powiedzieć, zapsułabym całą niespodziankę. 😀
      Jak zawsze dziękuję! <3

  3. Melduję przeczytanie całego ficka od początku! Momentami chłonęłam lepiej niż Pottera czy Igrzyska śmierci (a jestem poterheadowym trybutem xd)

    1. Jej, bardzo mi miło! Takie słowa wiele znaczą, tym bardziej, że zdaję sobie sprawę, że pierwsze rozdziały były pisane daaawno i no… nie są najlepsze. ;D Pracuję już nad kontynuacją, ale daj mi jeszcze chwilę, zaczął się wrzesień i powrót do pracy, a co za tym idzie dużo spraw do ogarnięcia. 😀 W piątek udało mi się zakończyć rozmowy kwalifikacyjne do jednej roboty i na szczęście wypełniłam brakującą kadrę (co spędzało mi sen z powiek od początku miesiąca), do 14.09 muszę oddać swój plan rozwoju na mianowanie i mam nadzieję, że wtedy już będzie luźno. <3 Będę się bardzo starać zachować ciągłość żeby twoje czytanie od początku nie poszło na marne. ;D

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

© 2018 Frontier Theme