Cz. 2 – Rozdział VIII

Przyznaje bez bicia, że ciężko mi się pisało. Zapewne dlatego, że równolegle zaczęłam pracę nad nowym tekstem i za każdym razem cholernie mnie to wybija z klimatu. ^^’ Jednak mam nadzieję, że finalnie wyszło dobrze. Dodałam perspektywę Liny i Gourry’ego, która może rzuci trochę światła, na fakt, że nie było ich przy Amelii w pierwszym roku. Dalej idziemy do fragmentów, na które osobiście bardzo czekam więc oby wyszły dobrze! <3

Troszkę wchodzimy w politykę, także dla jasności podsyłam również link do mapy świata, z którego korzystam – MAPA :)

„Poszukiwania”

Zefielia, rok po powrocie z Piątego Filaru…

 

Lina siedziała w zapomnianej przez bogów gospodzie, leniwie grzebiąc łyżką w potrawce. Minął rok, od kiedy podróżują śladem tej łajzy – Xellosa. Tym razem wydawało się, że podjęli dobry trop. Jednak gdy tylko dotarli z Gourry’m do Zefielii, okazało się, że był to jedynie kolejny, ślepy zaułek.

– Długo zamierzasz bawić się jedzeniem? – zagadnął nagle Gourry, odstawiając na bok swój pusty talerz.

Lina prychnęła z irytacją.

– Straciłam apetyt – odparła, ostatecznie pozwalając łyżce uderzyć o brzeg naczynia.

– To do ciebie niepodobne.

Czarodziejka milczała przez długą chwilę, patrząc przed siebie niewidzącym wzrokiem.

– Myślę, że powinniśmy wrócić do Saillune – stwierdziła w końcu.

– Saillune? Po co? Przecież wiemy, że Xellosa tam nie ma.

Lina uśmiechnęła się blado, krzyżując ramiona na piersi i lekko odchylając się na krześle.

– Chciałabym sprawdzić, co u Amelii. Zel będzie wkurzony, kiedy się dowie, że zostawiliśmy ją samą.

– Myślisz, że tym razem będzie chciała się z nami zobaczyć?

– Tym razem nie przyjmę odmowy. – Uśmiechnęła się z przekonaniem.

Tak naprawdę nigdy nie zrezygnowała.

Zaraz po tym, kiedy wrócili… Sama potrzebowała trochę czasu, żeby się pozbierać. Rozumiała rozżalenie Amelii i uznała, że księżniczka również potrzebowała spokoju. Właśnie dlatego pozwoliła jej wrócić na zamek, a sama usunęła się w cień.

Co oczywiście nie oznaczało, że czekała bezczynnie.

Wraz z Gourry’m szybko zdecydowali, że powinni ruszyć za Xellosem. Skoro to on ukradł Łzę z Piątego Filaru, to nie tylko był w posiadaniu potężnego artefaktu, ale także miał jedyny klucz do sprowadzenia Zela. Chociaż nie miała żadnego dowodu, potwierdzającego swoje przypuszczenia, wierzyła, że mając Łzę, mogłaby odzyskać przyjaciela. Nawet przez moment nie dopuszczała do siebie myśli, że mogło być inaczej.

Nagle drzwi gospody otworzyły się z hukiem, a do pomieszczenia wpadł zdyszany młodzieniec.

– Wiadomość od króla! – wykrzyknął, łapiąc oddech.

W pomieszczeniu natychmiast zrobiło się zupełnie cicho. Spojrzenia nielicznych gości skupiły na posłańcu w nerwowym oczekiwaniu.

– Wojna na południu! Wojska Elmekii zaatakowały Saillune! Każdy mężczyzna powyżej szesnastego roku życia ma zgłosić się do najbliższego punktu rejestracji wojskowej!

Lina rozdziawiła usta w milczeniu.

„Wojna? To chyba jakiś żart…”

Zanim ktokolwiek w gospodzie zdążył zareagować, posłaniec wybiegł na ulice, wykrzykując to samo obwieszczenie do mijających go przechodniów.

Owszem, Lina słyszała, że od roku Saillune nie radziło sobie najlepiej. Mieszkańcy ościennych krajów często plotkowali, że od śmierci Philla Saillune przestało być potęgą kontynentu. Ponoć w kraju znacznie wzrosło bezrobocie, a co za tym idzie również przestępczość i oczywiście korupcja…

– Wygląda na to, że podróż do Saillune i tak by nas nie ominęła – stwierdziła poważnie, kładąc na stole kilka monet za posiłek i zbierając swoje rzeczy.

Ludzie dookoła zaczęli wychodzić w pośpiechu, pozostawiając talerze pełne niedojedzonych potraw i spiesząc do domów w niespokojnym gwarze. Gourry również wstał, odruchowo kładąc dłoń na rękojeści miecza.

– Dlaczego mobilizują ludzi w Zefielii?

– Ze strachu. Najdłuższa granica Zefielii to właśnie ta z Elmekią Skoro Elmekia wypowiedziała wojnę Saillune, zapewne król Zefielii obawia się, że będą kolejni…

– A będą?

– Od lat żadne państwo na kontynencie nie zaatakowało drugiego. Cholera wie, co im strzeliło do głowy.

– A co z Xellosem? Nie będziemy go szukać?

– Nie wiem, dlaczego, ale mam przeczucie, że ta łajza może być z tym wszystkim związana. Chodź, Gourry, musimy zobaczyć się z Amelią…

 

***

– Rima? – podjął zdezorientowany Zelgadis. – Nie przypominam sobie, żebym wcześniej słyszał o takim sojuszu.

Baldwin wykrzywił usta w uśmiechu, popijając kolejny łyk piwa.

– Ta wasza wiocha, to naprawdę na jakimś zadupiu – zachichotał złośliwie. – Bitka trwała przeszło rok. Saillune wysłało na front swoich najlepszych żołdaków i magów. Był moment, co by nawet Saillune wygrało, aż tu nagle… – mężczyzna ściszył głos do konspiracyjnego szeptu – jakieś pomioty diabelskie zaczęły szaleć po królestwie. Ludzie gadają, że to przez czary…

– Co masz na myśli?

Najemnik rozejrzał się dookoła z niepokojem, sprawdzając, czy oby na pewno nikt nie przysłuchiwał się ich rozmowie.

– Ano… – podjął po chwili wahania – ludzie różne rzeczy gadali. Szła wojna. Magicy byli zdeterminowani, aby przekraczać granice znanej wiedzy. Żywiono rozmaite plotki o eksperymentach związanych z czarną magią, a nawet… z nekromancją! – wypluł z obrzydzeniem. – To podkurwiło bogów.

Zelgadis zerknął na Nirali z niepokojem. Wyglądało na to, że przez ostatnie trzy lata wiele się wydarzyło na kontynencie.

– To dlatego ścigają magów? – zapytała cicho dziewczyna.

– Ino prawidłowo! – wykrzyknął nagle wzburzony mężczyzna. – Zawsze mówiłem, że woje można tylko przez żelazo zdobywać!

– Nie powiedziałeś jeszcze o Rimie – zauważył chłodno Zelgadis, mimowolnie zaciskając pięść pod stołem.

– Sojusz Państw Przybrzeżnych, gada ci to coś? Rima powstała właśnie z połączenia tych pięciu krain. Teraz rządzi tam książę Ravi z rodu Lenos, narzeczony księżniczki Amelii.

Zanim Baldwin zdążył dodać coś więcej, jego towarzysz chwiejnym krokiem wrócił do stolika.

– To jak? Skończyliście już ten gówniany temat? Czy możemy się wreszcie zabawić? – Arand sugestywnie spojrzał na Nirali, uśmiechając się w obleśny i jednoznaczny sposób.

– Widzę, że dopisuje wam humor. – Czarodziejka skrzywiła się nieznacznie pod napastliwym spojrzeniem,

– Kruszyno, nie oceniaj nas surowo. Teraz wszyscy świętują. Przyjechalim aż z Rimy, wypić za szczęście młodej pary i zakończenie wojny. Pojutrze na zamku odbędzie się bal zaręczynowy, a my do tego czasu będziemy chlać tyle, że zapewne wyszczamy własne nerki! – Baldwin zaśmiał się głośno, poklepując masywną dłonią kolano dziewczyny.

– Czas na nas – stwierdził nagle Zelgadis, wstając i jednym sprawnym ruchem łapiąc siostrę za rękę.

– Ejże!

Zza pleców dobiegały niezadowolone wrzaski dwójki mężczyzn, ale był pewny, że już niczego więcej się nie dowiedzą. To było wystarczająco dużo.

Kiedy wypadli przed gospodę, natychmiast poczuł się zagubiony w zatłoczonym i głośnym mieście. Dźwięki ulicznych targów, krzyki handlarzy i gwar rozmów przenikały przez wszystkie jego zmysły. Puszczając dłoń Nirali, w milczeniu ruszył przed siebie bez żadnego konkretnego celu.

– Zel! Zaczekaj! – zawołała czarodziejka, przeciskając się pomiędzy przechodniami, aby zrównać z nim krok. – Nic nie powiesz?

Zacisnął usta w wąską linię, skręcając nagle w jedną z bocznych, mniej zatłoczonych uliczek. Przystanął, opierając się o pobliski mur.

– Co mam powiedzieć? – zapytał retorycznie, rozcierając twarz w dłoniach.

– Nie udawaj, że jest dobrze. Amelia…

– Nie! – wrzasnął nagle. – Nie, Nirali… – dodał nieco spokojniej, patrząc mętnym wzrokiem na siostrę, nagle czując całkowitą bezradność. – Jeżeli Amelia jest szczęśliwa, to nie mam prawa tego niszczyć.

– Chyba sobie kpisz? – prychnęła zirytowana. – Możesz mówić, co chcesz, ale nie zapominaj, że wyczuwam również twoje emocje. Doskonale wiem, jak się poczułeś, kiedy ten najemnik wspomniał o ślubie. Zamierzasz się poddać? – zapytała, biorąc się pod boki w prowokującym geście. – A co ze Łzą? Nie pomyślałeś, że ta cała wojna mogła być z nią związana? Poza tym ślub Amelii? Serio? Akurat teraz? Przecież to jasne, że to polityczne małżeństwo!

Słowa Nirali były jak pociski. Przez moment miał ochotę uciec, skryć się za dźwiękoszczelną barykadą, ale z jakiegoś powodu nie był w stanie się poruszyć. Było za późno.

– Więc co proponujesz? – zapytał zmęczony.

– Po pierwsze, czym jest ten cholerny bal?

– To taka tradycja. Przed zaślubinami władców, w stolicy panny młodej, urządza się huczne obchody. Zjeżdżają się przyjezdni, organizuje się różne popijawy. Potem, na siedem dni przed datą ślubu, na zamku odbywa się bal dla arystokracji – wyjaśnił mechanicznie.

– Świetnie! To oznacza, że mamy jeszcze osiem dni do rzekomego ślubu. Musimy porozmawiać z Amelią. Jestem pewna, że wtedy wszystko się wyjaśni.

– A jeśli to nie jest jedynie polityczne małżeństwo? Skąd możesz wiedzieć?

– Nie wiem. Ale chyba warto się przekonać? Wiem, że ci źle, ale proszę, rusz głową. Wojna, tajemnicze potwory, zakaz magii, teraz ten ślub… To wszystko śmierdzi i nawet ja to widzę, chociaż nie pochodzę z tego świata.

Zelgadis zamilkł, rozważając w myślach wnioski Nirali.

– Masz rację – przyznał w końcu, odzyskując w oczach nieco przytomności.

– Nareszcie! – jęknęła dziewczyna z uśmiechem. – Powinniśmy zacząć od rozmowy z Amelią. Wiesz, jak dostać się na zamek?

– Kiedyś to było stosunkowo proste. Teraz w całym mieście zauważyłem obce straże, z pewnością należące do Rimy. Nie wiem, jak bardzo pilnują zamku, tym bardziej, jeśli przebywa w nim obcy książę.

– Musi być jakiś sposób…

– Właściwie to jest jeden. Musimy dostać się na bal. Będzie tam dużo przyjezdnych. Nie sądzę, żeby w całym tym zamieszaniu ktoś zwrócił na nas uwagę. Trzeba będzie jedynie znaleźć dogodny moment, aby porozmawiać z Amelią.

– Mówiłeś, że to bal dla arystokracji. Tak po prostu nas wpuszczą? – zapytała bez przekonania.

– Tak po prostu? Nie. Co innego przy małej magicznej pomocy.

Updated: 27 Październik 2023 — 21:03

4 Comments

Add a Comment
  1. Dziękuję za rozwianie części moich wątpliwości! Wiemy co się działo z Liną i Gaurrym przez pierwszy rok. Co się stało że w lata później są poszukiwani listem gończym? No i wiemy, że małżeństwo jest z rozsądku politycznego :⁠-⁠D mam nadzieję, że dojdzie do spotkania Amelii i Zela na balu!

    1. Cieszę się, że trochę się wyjaśniło. 😀 Odnośnie tego „wiemy, co się działo”, zostawiam wam pytanie na końcu nowego rozdziału. Co do balu, to sama już nie mogę się doczekać tego rozdziału! <3

  2. Jak miło zobaczyć Linę! <3 Super, pierwsza scena rzuca światło na to, jak to wyglądało bardzo brakującej dla mnie perspektywy. Ładnie zawiązuje się, że Zelowi jednak wraca determinacja. Dobrze mieć siostrę :D.

    Już widzę nowy rozdział <3. Jutro więc odpowiem sobie na nowe pytania :).

    1. Tak, dodanie tych perspektyw było trochę za sprawą ostatnich komentarzy. Przemyślałam sobie i doszłam do wniosku, że faktycznie brakuje tych scen, a „informowanie” później byłoby sprzeczne z zasadą „pokaż” xD

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

© 2018 Frontier Theme