Rozdział XXVIII

*Demon*

Czas nagle zwolnił, na moment zniknęły wszystkie dźwięki, a świat wydawał się niesamowicie ociężały. Tylko bicie serca zdawało się stale przyspieszać i dudniło głośno w uszach. Zelgadis miał wrażenie, że trwało to naprawdę bardzo długo, zanim czarnowłosy ruszył się z miejsca. W rzeczywistości nie zajęło mu to dłużej niż dwa, trzy krótkie oddechy. Zel zdążył jedynie się odwrócić i jednym stanowczym ruchem odepchnął Amelię w tył, w stronę Liny.

– Jazda! Zabierz ją stąd! – wrzasnął przełamując dziwne otępienie, które jeszcze chwilę temu go otoczyło. Lina natychmiast chwyciła zszokowaną dziewczynę za rękę i pognała ciągnąc ją za sobą w stronę budynków na końcu ulicy.
Zelgadis popatrzył z nadzieją za uciekającą dwójką, ale nim zdążył ponownie spojrzeć na przeciwnika silny cios w plecy powalił go na kolana. Upadając przegryzł dolną wargę, metaliczny smak krwi rozlał mu się w ustach.

– Zelgadis! – Gourry wrzasnął gdzieś za jego plecami. – Zostaw go gnoju!

Zel wypluł resztki krwi i ocierając usta rękawem szybko podniósł się z ziemi, jednocześnie sięgając po miecz. Chłopak o kruczych włosach stał przed nim zupełnie niewzruszony, a jego czerwone oczy z pewnością nie mogły należeć do człowieka. Gourry stał parę kroków za plecami owego nieznajomego – gotowy do walki.

***

Lina biegła najszybciej jak tylko mogła, jedyne co miała w głowie to ukryć Amelię w bezpiecznym miejscu. Ciągnęła dziewczynę za sobą nie zwracając nawet uwagi na jej protesty. Musiała jak najszybciej ją odstawić, żeby… wrócić. To oczywiste, że nie zostawi przyjaciół na pastwę losu. Gourry, przecież… nawet nie miał własnego miecza. Gdyby Amelia nie była w tej grze tak ważna, prawdopodobnie Lina w ogóle nie ruszyłaby się z miejsca. Wzięła głęboki wdech i ze zdenerwowaniem stwierdziła, że są już wystarczająco daleko. Odgłosy walki i krzyki były praktycznie niesłyszalne z tej odległości.

– Lina! Nie możemy ich tak zostawić! – zaprotestowała Amelia za plecami rudowłosej, wciąż trzymana za rękę.

– Nie mam w planach nikogo zostawiać, muszę tylko gdzieś cię ukryć – odpowiedziała szybko i oparła dziewczynę o ścianę najbliższego domu. – Wejdziesz do środka i zaczekasz tam na nas, jasne? – zapytała ściskając czarnowłosą za ramiona.

– Nie! Nie ma mowy! Nie myślisz chyba, że wszyscy pójdziecie walczyć za mnie, a ja będę tu bezczynnie czekać! – wrzasnęła Amelia próbując wyrwać się z uścisku Liny.

– Słuchaj no, księżniczko! – oczy Liny błysnęły groźnie. – Poczekasz tutaj czy tego chcesz, czy nie! I nic mnie nie obchodzi, co sobie myślisz! Zel kazał cię stamtąd zabrać więc to zrobiłam, swoje zadanie wykonałam. Poza tym, pomyśl… jakie ty możesz mieć szanse w walce? To nie jakaś pierdolona zabawa! Prędzej gościu cię zabije, czy zrobi z tobą to, co chciał, a całe nasze poświęcenie pójdzie na marne. Poświęcenie wszystkich pójdzie na marne! Nie rozumiesz?! Taka osoba jak ty, będzie dla nas tylko problemem! – Lina rzuciła Amelii ostatnie gniewne spojrzenie i pobiegła wzdłuż ulicy wracając na miejsce walki.

Amelia spojrzała za odbiegającą towarzyszką. Wciąż trawiła dopiero co wypowiedziane słowa, które wisiały teraz w przestrzeni wokół niej. Zanim zdążyła cokolwiek zrobić jej nogi stały się ciężkie niczym z betonu, a gardło ścisnęła niewidzialna dłoń. Nie potrafiła ruszyć się z miejsca. Dopiero, gdy Lina zniknęła z pola widzenia, pierwsza łza spłynęła po policzku księżniczki, a za nią kilka kolejnych i kolejnych. Osunęła się po ścianie i skulona zakryła twarz dłońmi. Czy naprawdę jest dla nich tylko problemem? Czy tylko im przeszkadza? Fala poczucia winy ogarnęła umysł Amelii, tego wszystkiego było zbyt wiele. Od samego początku każdy starał się ją chronić za wszelką cenę. Rei… tak wiele dla niej poświęcił, podobnie jak teraz Lina, wszyscy pozostali. A ona sama? Przez ten cały czas bezpiecznie ukrywała się w ich cieniu. Amelia podniosła głowę i otarła załzawione oczy. Podjęła już decyzję. Sama odnajdzie wiedźmę nie narażając nikogo więcej na niebezpieczeństwo.

***

Kolejny pocisk energii rąbnął w betonowy mur, za którym ukryli się Zelgadis i Gourry. Była to pozostałość po jakimś budynku mieszkalnym. Huk był na tyle ogłuszający, że każdy z nich musiał zakryć uszy. Na domiar złego z każdym następnym uderzeniem odłamki ściany posypywały się na ulicę. To było tylko kwestią czasu, kiedy ściana przestanie w ogóle istnieć. Czerwonooki oprawca najwyraźniej miał z całej tej sytuacji niezły ubaw, bo co chwilę dało się słyszeć jego szaleńczy śmiech.

– Nie mamy szans… – mruknął Gourry w krótkiej przerwie między uderzeniami i spojrzał na chimerę.

Faktycznie, nie mieli wielkich szans. Sami przeciwko psychopacie, który władał silną magią, a oni mieli w rękach tylko miecze. Zelgadis zmarszczył brwi, byli w potrzasku.

– Musimy spróbować – powiedział po chwili, przekonując sam siebie, że to jedyne wyjście jakie im zostało. – Chyba, że… – miał już zaproponować ucieczkę, gdy jego słowa przerwał znajomy krzyk. Wszędzie by poznał ten głos – to Lina.

– Chyba mam waszą zgubę… Jeśli nie chcecie, żebym poderżnął jej gardło, lepiej się pokażcie. Znudziła mi się już zabawa z wami – chłodny głos nie pozostawiał żadnych złudzeń, znaleźli się na straconej pozycji.

– Lina! – Gourry natychmiast zerwał się z miejsca i wybiegł z ich kryjówki. Zelgadis przeklął cicho, ale nie pozostało mu nic innego… Gdy wyszedł na ulicę miecz trzymał nisko, a jedną dłoń uniósł w górze w geście bezbronności. Czarnowłosy trzymał przed sobą Linę niczym tarczę, a jedną dłoń przyciskał do jej gardła.

– W końcu… gdzie jest dziewczyna?! – zabrzmiał nieznajomy i wzmocnił uścisk wokół Liny, na tyle mocno, że ta jęknęła z bólu.

– Jeśli jej coś zrobisz, to przysięgam… – Gourry ledwo stał w jednym miejscu, ściskał miecz tak mocno, jakby od tego zależało jego własne życie. Cóż, być może zależało…

– Mam dziś dobry humor. Puszczę was wolno w zamian za dziewczynę – czarnowłosy wzruszył leniwie ramionami. – Oczywiście, mogę was zabić, ale po co robić tyle brudu – dokończył w sposób, którym oznajmia się oczywiste fakty.

Zelgadis spojrzał w oczy Liny i przez chwilę mógłby przysiąc, że ta kiwnęła mu głową. Zupełnie, jakby chciała utwierdzić go w najgorszych obawach. Speszony spojrzał na Gourry’ego tylko po to, by napotkać wzrok przyjaciela oczekujący decyzji, którą blondyn sam już podjął. Lina była dla Gourry’ego znacznie ważniejsza niż Amelia, on, a nawet cały popierdolony świat jaki znali. W tej sytuacji był naprawdę bezradny. A teraz nawet nie wiedział gdzie ukryła się Amelia, choć gdyby wiedział i tak by to nic nie zmieniło. Nie zamierzał jej wydać.

– Ja… – zaczął Zelgadis patrząc na nieznajomego, gdy nagle budynek obok wyleciał w powietrze z wielkim hukiem.

Zdezorientowany skulił się i zakrył dłońmi głowę. Kawałki gruzu spadały z nieba, a w powietrze uniosły się kłęby dławiącego dymu. Niespodziewanie ktoś chwycił go za ramie, spojrzał w górę i zobaczył przed sobą Mayę. Szarpnęła go z ziemi i poprowadziła dalej od miejsca wybuchu, ani na moment nie zwalniając uścisku. Gdy pył w końcu opadł, Zelgadis zobaczył Linę i Gourry’ego, przy których boku stał Daiki, na co odetchnął z ulgą. Najwyraźniej w całym tym zamieszaniu, Lina musiała się wyrwać i uciec. Jednak za plecami Zela rozgrywała się znacznie ciekawsza scena. Czarnowłosy napastnik stał otoczony przez świetlisty krąg, który co najdziwniejsze, miał swój początek w dłoniach Kireia. Rei klęczał na ziemi przed czerwonookim, a krople potu co chwilę skapywały na uliczny bruk. Nieznajomy stojący w kręgu wił się i wrzeszczał, ale najwyraźniej nie mógł z niego wyjść. Tamaki stał tuż za plecami Kireia, a obok niego ta dziwna dziewczyna o czarnych włosach – Lillya. Zelgadis w milczeniu przyglądał się całej scenie. Po chwili Tamaki przytaknął, na co Lillya zrobiła mały krok wprzód. Wyciągnęła swoje kościste dłonie i delikatnie dotknęła świetlistej powłoki. Przymknęła oczy i niespodziewanie powłoka zaczęła mętnieć, robiła się coraz czarniejsza i czarniejsza, a nieznajomy w środku wydawał się ledwo to wytrzymywać. W jego czerwonych oczach było prawdziwe przerażenie, choć Zelgadis nie wiedział, co takiego właśnie się z nim działo.

– To demon – burknęła Maya stojąca obok niego.

– Demon? Jak rozumiem jeden z kilku? – zapytał w odpowiedzi.

– Skąd wiesz? – zapytała zaskoczona i zmierzyła go przeszywającym spojrzeniem.

– O tym, że jest więcej niż jeden demon? – prychnął pogardliwie. – Mam swoje źródła –dodał po chwili i wrócił wzrokiem do Lilly.

Demon wrzeszczał jak oszalały i za wszelką cenę starał się uwolnić. Po chwili stało się coś, czego Zel nigdy by nawet nie oczekiwał. Z pleców chłopaka, a raczej demona, zaczęły wyrastać ogromne, czarne skrzydła. Gdy w końcu rozpostarł je w pełni bariera pękła niczym ze szkła, a trójka stojąca przy niej została gwałtownie odrzucona w tył. Demon zawył wściekle, po czym uniósł się w powietrze i odleciał. Zelgadis zszokowany spojrzał na Mayę, jednak ta wydawała się być niewzruszona.

– Zawsze się to tak kończy – powiedziała w odpowiedzi na jego myśli. – Choć teraz, dzięki Lilly jesteśmy znacznie silniejsi – wyjaśniła cicho.

– Co ona mu zrobiła? – Zelgadis oczekiwał odpowiedzi jednak Maya najwyraźniej nie zamierzała nic więcej dodawać.

– Zel! – Lina podbiegła i rzuciła się chłopakowi na szyję, na co ten zdziwiony zamarł w bezruchu. – Amelia! Musimy iść po Amelię! – krzyknęła ruda i odsunęła się od przyjaciela. – My… pokłóciłyśmy się i ja… ja zostawiłam ją tam samą i o matko… Zel, a jeśli coś się jej stało?!

Kirei, gdy tylko usłyszał słowa Liny zrobił się blady jak papier. Podbiegł do rudej i złapał ją za ramiona.

– Gdzie… gdzie jest Amelia?! – krzyknął potrząsając brutalnie Liną, mimo że wyglądał na okropnie zmęczonego.

– Pobiegłyśmy na koniec ulicy, kazałam jej czekać w ostatnim domu przed zakrętem – wydusiła z siebie Lina i ledwie co skończyła, a Kirei biegł już we wskazanym kierunku. Zelgadis także miał pobiec za nim, jednak Maya złapała go za ramię i pokręcila przecząco głową.

– Zostaw, on wie co musi zrobić – powiedziała cicho. – Obiecuję ci, że ją przyprowadzi – dodała widząc niespokojny wzrok Zelgadisa.

– A my musimy porozmawiać – wtrącił się Tamaki, który przytrzymywał Lillyę, ponieważ ta ledwie trzymała się na nogach.

Updated: 2 Lipiec 2021 — 22:21

13 Comments

Add a Comment
  1. Długo kazałaś na siebie czekać ;d. Ale i tak cię uwielbiam :) Świetny rozdział, warty tak długiego czekania.

    1. Dziękuje, cieszę się, że się podobało :))Pracuje już nad nowym rozdziałem – doszłam do wniosku, że pisanie raz na pół roku to lekka przesada z mojej strony 😉

  2. XD tak dawno nie widziałam u ciebie nowości, że zabierałam się za czytanie jak sójka za morze D: Przyznaję, że z początku aż się namyśliłam, żeby przypomnieć sobie na czym ostatnio stanęło 😡 w wolnej chwili muszę wszystko jeszcze raz przeczytać.W każdym bądź razie twoje oc zjawia się jak hiszpańska inkwizycja 😀 Powiało egzorcyzmami :3 Amelia zaczyna mi nieodparcie przypominać Sakurę z TRC :3 ciągle się pęta nie tam gdzie trzeba i reguralnie ginie z oczu xD mam nadzieję, że nie karzesz czekać za długo na kolejną część 😡

    1. Powiem Ci szczerze Nat, że ja sama przed wstawieniem rozdziału przeczytałam całe opowiadanie od początku xD I muszę przyznać, że nawet całkiem zgrabnie mi się to wszystko klei, o ile właśnie pamięta się o czym już kiedyś pisałam… xD W każdym razie… Sakure? Nie wiem nie widziałam więc jeśli postać jest podobna to robię to przypadkiem 😀 Nie, nie trzeba będzie długo czekać na rozdział. Najprawdopodobniej pojawi się dziś wieczorem. :))

      1. Twoje pojawi się dziś wieczorem to rozciągnięte męskie wracam za pięć minut ;DW końcu jako autorka powinnaś ogarniać to najlepiej jakby nie patrzeć xDDUu to polecam ci mange, takie kompendium clampa z tego wyszło xD

        1. Ej, no bez przesady! Mam już napisane pół rozdziału! xD Po prostu chłopak u mnie nocował i stąd nie miałam kiedy napisać, bo przy nim generalnie to nie piszę xD Kompendium Clampa?? Tzn? 😀

          1. XD wooo no po prostu szok xD ja mam dwa w przód napisane ale czekają aż łaskawie powstawiam tam polskie znaki xD Rozumiem chłopak zwyczajnie zajmuje czas xDW TRC pojawiły się praktycznie wszystkie inne ich prace xD zawsze robią nawiązania do swojej twórczości ale nigdy na taką skalę xD

          2. Domyślam się, ale ja niestety nie jestem tak dobrze zorganizowana jak ty xD Zanim się wezmę do pisania to musi być wiele warunków spełnionych ;D

  3. Dobre, świetne, bombowe…. a kiedy kolejny?

    1. Dziękuje! Najprawdopodobniej dziś wieczorem. :)

      1. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, bo świetnie ci to wyszło :) Następny będzie jeszcze lepszy!

        1. Dzięki, dzięki Skarbie 😀 A co tam z Twoim pisaniem?? Ja właśnie jestem w połowie rozdziału. Tym razem troszkę bardziej skupię się na Amelii.

          1. Niestety stoi :-( Brak weny, praca…. Nauka…. kłopoty w rodzince…. Jak by co możemy pogadać Lilly, masz mój numer GG i mam coś dla Ciebie, co jest na mym kompie i czeka na odbiór.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

© 2018 Frontier Theme