Rozdział LV

„Pojmani”

Amelia ocknęła się na chłodnej posadzce w celi. Kiedy spróbowała wstać jęknęła boleśnie czując, że całe jej ciało zostało brutalnie poobijane.

– Zel? – wychrypiała cicho rozglądając się za chłopakiem, ale w ciemnościach, które ją otaczały ledwie mogła dostrzec koniuszki własnych palców. – Zel? – powtórzyła nieco głośniej z coraz większym lękiem. Chimery nigdzie nie było, a sama zrozumiała, że najpewniej została porwana.

Zdenerwowana, pomimo bólu, podniosła się i skierowała w stronę jedynego źródła światła w zasięgu. Masywna pochodnia migotała tuż za kratami w drzwiach jej małego więzienia, niestety zbyt daleko, aby mogła ją dosięgnąć. Dalej rozciągał się widok na obszerny hol przetkany dziesiątkami podobnych pomieszczeń i miała wrażenie, że cały obraz wydał jej się nagle bardzo znajomy. Przerażona przylgnęła do najbliższej ściany szukając w niej oparcia i spróbowała uspokoić wymykający się spod kontroli oddech.

– To się nie dzieje, nie dzieje… – wymamrotała zaciskając pięści, jednak przerażający sen nie chciał się skończyć i z każdą chwilą coraz bardziej docierało do niej, że znalazła się w pułapce. Wściekła uderzyła pięścią w chłodny mur za plecami.

– Obudziłaś się? – ochrypły szept odbił się nagłym echem w korytarzu. Amelia drgnęła zaskoczona.

– Kim jesteś? Wypuść mnie, proszę! – rozemocjonowana natychmiast uczepiła się krat próbując dojrzeć nieznajomego.

– Nie mogłem uwierzyć, że to ty… – stwierdził spokojnie szorstkim głosem.

Dopiero wtedy Amelia dostrzegła bladą twarz za kratami w drzwiach naprzeciwko swojej celi. Spod burzy splątanych, ciemnych włosów spoglądała na nią para równie ciemnych, uważnych oczu. Przez niewielkie okienko ledwie dostrzegała sylwetkę mężczyzny, ale bladość jego cery bardziej przypominała jej ducha niż człowieka. Twarz nieznajomego naznaczały liczne siniaki i zadrapania.

– My się znamy? – mimowolnie zmarszczyła czoło. Mężczyzna wydawał się być zaskoczony jej odpowiedzią. Przez długą chwilę jedynie przyglądał się jej w zamyśleniu.

– Jesteś Amelia? – przytaknęła ostrożnie. – Kiedy ostatni raz cię widziałem, byłaś raczej… martwa – wyjaśnił poważnie, a księżniczka poczuła, że osuwa się na ziemię.

– To… Dwór Śmierci, prawda? – wydukała przerażona ostrożnie puszczając ściskane wcześniej kraty i niknąc w mroku celi. Mężczyzna przytaknął niepewnie.

– Jak to się stało, że żyjesz? – podjął zaintrygowany, jednak Amelia milczała.

Kiedy miała pewność, że mężczyzna nie widzi jej twarzy szybko otarła łzy, które, nie wiedzieć nawet kiedy, pojawiły się na jej policzkach. Ostatecznie zlokalizowała  w celi skromne posłanie i skuliła się w kłębek, ciasno opatulając ciało ramionami. Nie chciała rozmawiać, nie chciała przyjąć do wiadomości, że ponownie znalazła się w tym koszmarnym miejscu. Bezradnie zacisnęła powieki i poczuła, że jej ciałem wstrząsa tłumiony szloch.

– Hej! – zabrzmiał ponownie głos. – Przepraszam, nie chciałem przywoływać złych wspomnień, ani nic takiego… – zapewnił speszony mężczyzna z drugiej celi. – Nie płacz… łzy nam nie pomogą – Amelia przełknęła głośno upewniając się, że jej głos zabrzmi spokojnie. Nie chciała okazywać słabości przed nieznajomym.

– Spotkaliśmy się tu, prawda? – zanim jeszcze skończyła pytanie wewnątrz znała już odpowiedź. Nie myliła się, mężczyzna przytaknął cichym mruknięciem.

– Uznasz mnie za skończonego bydlaka, ale cieszę się, że cię widzę, chociaż zdaje się, że ty mnie nie pamiętasz – zaśmiał się w sposób całkowicie pozbawiony wesołości.

– Doprawdy? Czemu miałabym uznać cię za bydlaka? To chyba normalne, że nikt nie chce być sam w takim miejscu – stwierdziła obojętnie.

– Nie rozumiesz. Ja… – zaczął pospiesznie, ale nagły trzask na korytarzu przerwał mu w połowie.

– Nie gadać! – zagrzmiał ostry rozkaz. – Pani chce was widzieć – ciężkie kroki przetoczyły się po korytarzu zbliżając się do ich cel. Kiedy w jasnym świetle pochodni zamajaczyła twarz Vondura Amelia poczuła, że całe jej ciało ogarnął paraliż.

Kilkoma sprawnymi ruchami Vondur wywlekł ich z cel wprost na korytarz. Pchnięta Amelia upadła na kolana przygryzając wargę i dopiero teraz mogła lepiej przyjrzeć się mężczyźnie skulonemu obok. Ciemnowłosy patrzył na nią uważnie, a w jego spojrzeniu malowała się jedynie determinacja. Kiwnął do niej porozumiewawczo, po czym wstał z godnością unosząc głowę. Amelia prześlizgnęła wzrokiem po wychudzonym ciele mężczyzny zauważając liczne rany i blizny skryte pod warstwą brudu. Nie rozumiała, jak to możliwe, że nieznajomy nie złamał się po czymś takim?

– Ruszać! – warknął demon tonem nieznoszącym sprzeciwu, po czym Amelia poczuła, że z łatwością unosi ją z ziemi tylko po to, żeby pchnąć w kierunku schodów na końcu korytarza. Niepewnie ruszyła we wskazanym kierunku.

Korytarz pełen cel został za ich plecami kiedy pięli się w górę po wąskich schodach pogrążonych w półmroku. Następnie demon przeprowadził ich przez inne przejścia i sale okazałej posiadłości aż w końcu znaleźli się przed masywnymi, zdobionymi drzwiami. Vondur wyminął ich zaskakująco lekko, biorąc pod uwagę masywną posturę, po czym bezceremonialnie otworzył wrota, a Amelię zalał blask złota tak jasny, że w pierwszym momencie musiała zmrużyć oczy. Pośrodku ogromnego pomieszczenia wypełnionego złotem i najwymyślniejszymi kosztownościami stała drobna kobieta odziana w równie piękne, złote szaty.

– Eryku – zaczęła uprzejmie – Wyglądasz jak zwykle okropnie – skończyła z grymasem pełnym obrzydzenia. Eryk skłonił się lekko w udawanej grzeczności, ale jego twarz pozostała obojętna.

Amelia przyglądając się całemu pomieszczeniu i nieznajomej kobiecie miała dziwne wrażenie, że już to widziała. Nie…, pomyślała, to nie było wrażenie, ona naprawdę już tu była… Spojrzała na złotowłosą kobietę o pięknej, szlachetnej twarzy, a kiedy dostrzegła jej krwistoczerwone oczy miała już pewność, że to kolejny demon.

– Dziękuję Vondurze, znajdź proszę naszego brata. Jashe pewnie jak zwykle zabawia się gdzieś w lochach – rzuciła z obojętnością kobieta, po czym gestem dłoni nakazała Amelii i Erykowi wejść do komnaty. Amelia wiedząc, że nie ma sensu się sprzeciwiać ostrożnie ruszyła za Erykiem. Tymczasem Vondur jedynie przytaknął i zniknął w mrokach posiadłości zamykając za sobą masywne drzwi.

– Prido, dlaczego po nas wezwałaś? – zaczął Eryk zwracając się do kobiety z zachowaniem należytego szacunku, choć przychodziło mu to z zauważalnym trudem. Prida natychmiast spiorunowała go wzrokiem nakazując milczenie, po czym z fałszywą uprzejmością zwróciła się do Amelii.

– Przysporzyłaś wszystkim wielu problemów – zaczęła podchodząc z gracją do Amelii, po czym boleśnie schwyciła jej podbródek przyglądając się twarzy z każdej możliwej strony.  Ostatecznie jedynie odepchnęła dziewczynę z pogardą i fuknęła niezadowolona. – Śmiertelnicy… Jak cię zwą? – demoniczne oczy przeszywały Amelię na wskroś. Księżniczka przełknęła z trudem.

– Amelia… – wydusiła ze ściśniętym ze strachu gardłem.

– Amelia… – powtórzyła Prida delektując się wypowiadanym słowem zupełnie jakby dawało jej to władzę nad czarodziejką. – Jestem niezmiernie rada, że nadszedł już czas, w którym w końcu przestaniesz być nam potrzebna – uśmiechnęła się drapieżnie, a Amelia poczuła, że jej wnętrzności zwijają się w supeł.

– Zamierzacie otworzyć przejście do innego filaru!? – sapnął zszokowany Eryk, kiedy wydało mu się, że pojął słowa demona. Prida zaśmiała się lekko.

– Och, nie! Przeprowadzanie całego rytuału w takim momencie byłoby zbędne – zachichotała rozbawiona. – Poczekamy sobie tutaj razem, aż wasi przyjaciele sami przyniosą nam to, na co czekamy.

Amelia zerknęła na Eryka z nadzieją, że chociaż on ma większe pojęcie o tym, co właściwe się działo. Chłopak przyglądał się Pridzie przez długą chwilę, aż w końcu jego oczy rozszerzyło szczere przerażenie.

– Nirali… – szepnął na bezdechu. Prida ponownie się zaśmiała, jednak w obecnej sytuacji dodawało to jedynie poczucia grozy i bezradności.

– Śmiertelnicy… tacy emocjonalni, tacy kochający… tacy… przewidywalni… – wypluła ostatnie słowo z szyderstwem wypisanym na twarzy. – Nie mylisz się, Bliźniacze Ostrza znowu są razem i co najlepsze posiadaczem drugiego jest przyjaciel naszej małej Amelii. Kiedy tylko się tu pojawią zrobią przecież wszystko, aby was uratować – syknęła kładąc nacisk na słowo „wszystko”.

Amelia odwróciła wzrok zagubiona. Nie rozumiała nawet połowy ze słów kobiety. Jej przyjaciel? Czy to możliwe, że chodzi o Miecz Światła Gourry’ego? Ponownie zerknęła na Eryka tym razem dostrzegając i u niego ślady strachu. Zanim zdążyła odpowiedzieć na słowa Pridy masywne drzwi ponownie otworzyły się wpuszczając do pomieszczenia kolejne dwa demony.

– Vondur, Jashe! Nareszcie! – Prida pisnęła uradowana, po czym podbiegła do niższego z mężczyzn obejmując go. – Jashe, bracie, w końcu jesteśmy tak blisko! A to wszystko dzięki tobie!

Jashe zastygł w bezruchu pozwalając się objąć, jednak spojrzeniem natychmiast wyłapał Amelię. Księżniczka zmierzyła go pogardliwym wzrokiem. Jashe, Złodziej Dusz, morderca Kireia. Zacisnęła pięści i poczuła narastającą wewnątrz wściekłość. Już prawie była gotowa rzucić się na demona, kiedy łagodne dotknięcie musnęło jej nadgarstek. Zdziwiona spojrzała na Eryka, który jedynie pokręcił głową dając jej do zrozumienia, że powinna zostać na miejscu. Westchnęła zirytowana ponownie zerkając na demona, który nadal się jej przyglądał kompletnie ignorując Pridę, która w końcu oswobodziła go z uścisku.

– Jaki mamy plan? – odezwał się w końcu Jashe odwracając wzrok od Amelii.

– Poczekamy. Jestem przekonana, że wkrótce się pojawią, a wtedy wykorzystamy tę tu dwójkę i zmusimy ich, aby użyli Bliźniaczych Ostrzy, do przywołania Matki Koszmarów i… unicestwienia jej – zakończyła Prida, a w jej głosie brzmiało narastające podekscytowanie.

Amelia rozszerzyła usta w szoku. Unicestwienie Matki Koszmarów? Czy coś takiego było w ogóle możliwe? Czym są te Bliźniacze Ostrza skoro mają tak potężną moc? Nie… to musi być jakaś pomyłka, musi spróbować im wyjaśnić…

– Przepraszam… – Amelia odchrząknęła ostrożnie kierując na siebie uwagę zebranych. – To musi być jakaś pomyłka, Gourry na pewno nie jest w posiadaniu broni, która mogłaby zrobić cokolwiek Matce Koszmarów i on… – nim zdążyła dokończyć Prida skoczyła ku niej wymierzając siarczysty policzek.

– Milcz… – syknęła rozwścieczona. – Nie odzywaj się śmiertelniczko bez pozwolenia, a już na pewno kiedy rozmawiam ze swoim bratem!

Amelia poczuła metaliczny smak w ustach, a później coś lepkiego spływającego po brodzie. Szybko otarła krew z rozciętej wargi, a spojrzeniem ponownie uchwyciła stojącego niedaleko Jashe. Tym razem na twarzy demona dostrzegła coś dziwnego, dopiero po chwili uświadomiła sobie, że ten rozluźnił pięści, które musiał zacisnąć kiedy dostała w twarz. Aż tak bardzo sam chciał ją uderzyć, pomyślała z pogardą.

– Siostro! – Jashe odezwał się nagle odwracając uwagę Pridy od Amelii. – Skąd wiesz, że posiadacze Bliźniaczych Ostrzy będą w stanie przywołać Matkę Koszmarów? – zapytał, a wcześniejsze napięcie całkowicie opuściło jego ciało. Prida uniosła pytająco brwi.

– Przecież już o tym rozmawialiśmy – zaczęła zdezorientowana. – Wystarczy, że skumulują na tyle dużo mocy, aby przeciąć barierę oddzielającą świat od morza chaosu. Wtedy Matka sama do nas przyjdzie, a wtedy… – nie dokończyła, jednak niewypowiedziana groźba dla wszystkich była zrozumiała.

Czekali. Amelia nie miała pojęcia ile czasu minęło odkąd wprowadzono ich do komnaty. Demony najpierw podekscytowane własnym planem teraz jedynie snuły się po pomieszczeniu w milczeniu. Ostatecznie pozwolono jej i Erykowi usiąść więc księżniczka obserwowała wszystko z odległości. Co jakiś czas wyłapywała spojrzenia demonów, jednak to Jashe zdawał się poświęcać im najwięcej uwagi. Zerkał na nich co chwila zatrzymując spojrzenie na Amelii, która ze zdziwieniem odkryła, że w przeciwieństwie do pozostałych demonów, jedna z jego tęczówek była niebieska. Przez chwilę nawet zastanawiała się, czy to znaczy, że została w nim jakaś cząstka człowieczeństwa, ale zaraz przypomniała sobie o śmierci Reia i odwróciła wzrok z obrzydzeniem. Czas dłużył się w nieskończoność… Z początku Amelia liczyła, że faktycznie jej przyjaciele pojawią się z odsieczą, jednak z każdą kolejną chwilą uświadamiała sobie, że właściwie cieszy się, że przynajmniej oni są bezpieczni.

– Siostro… – odezwał się wreszcie Jashe przerywając długą ciszę. – Wygląda na to, że nasi wrogowie nie zamierzają się dziś pojawić. Może odprowadzę więźniów do ich cel? – zapytał ostrożnie najwyraźniej nie chcąc rozgniewać demonicy. Prida natychmiast zwróciła wzrok ku Amelii i Erykowi i chociaż jej twarz pozostała obojętna, oczy przeszywały aż do szpiku.

– Och… – sapnęła wyrwana z letargu Prida. – Mam lepszy pomysł mój bracie – stwierdziła podchodząc do dwójki uwięzionych. – Zabijmy ich.

Amelia mimowolnie zacisnęła pięści spodziewając się ataku. Zabić? Szok, który natychmiast ogarnął jej ciało odebrał również zdolność logicznego myślenia. Przerażona zerknęła na Eryka, który jedynie uśmiechnął się kpiąco najwyraźniej od początku spodziewając się takiego scenariusza.

– Zabić? – podjął Jashe zdziwiony. – Myślałem, że będą nam potrzebni?

– Potrzebni – powtórzyła Prida z irytacją. – Skoro nawet ich przyjaciele i ukochani się nie pojawili, to w czym mają nam być potrzebni? Zdobędziemy kontrolę nad Ostrzami w inny sposób – uznała wyciągając z szerokiego rękawa szaty niewielki, ukryty sztylet.

Amelia sapnęła oszołomiona. Jak? Jak to możliwe, że znalazła się w takiej sytuacji? Przez ułamek sekundy poczuła żal, że jednak Zelgadis i pozostali nie zjawili się z pomocą, porzucając ją na pastwę demonów, ale zaraz odpędziła tę myśl. Nie… to dobrze, bądźcie bezpieczni, uznała próbując pogodzić się z własnym losem. Prida miarowym krokiem ruszyła w ich kierunku unosząc ostrze w dłoni. Amelia zacisnęła powieki oczekując nadejścia bólu. Eryk milczał. Wyraźnie słyszała zbliżające się kroki kobiety, mogłaby przysiąc, że już prawie poczuła jej oddech na skórze, kiedy silne ramiona otoczyły ją osłaniając przed ciosem.

Updated: 23 Czerwiec 2021 — 22:03

7 Comments

Add a Comment
  1. Mam nadzieję, że te silne ramiona będą należały do ryzerza Zelgadisa 😀
    Ps Boże ciało było 3 tygodnie temu 😛 😀

    1. Wiem… :( Na swoje marne usprawiedliwienie mam jedynie fakt, że za miesiąc biorę ślub, a dwa tygodnie temu rozwaliłam sobie nóżkę. Psychicznie mnie to trochę dobiło, ale pozbierałam się. Obiecuję, że produktywnie wykorzystam czas na zwolnieniu i brak możliwości przygotowań do ślubu, hah. ^_^’

      1. Matko! Współczuję :'( akurat jak zaczyna się największa bieganina:-( oszczędzaj nogę, bo goście nie dadzą ci spokoju na weselu 😀 trzymam kciuki za szybkie wyleczenie!
        Ps 4 tygodnie temu zostałam mamą małej Aleksandry ( ◜‿◝ )♡

        1. Woow Kasiu, bardzo gratuluję! <3 😀 Mam nadzieję, że czujesz się dobrze i córeczka też zdrowa, no i podziwiam, bo ciąża to jednak duże wyzwanie tym bardziej w obecnych pandemicznych czasach więc cieszę się podwójnie za ciebie!
          Pamiętam jak kiedyś wspomniałaś o robieniu na drutach dziecięcych bucików, w końcu będzie okazja zrobić dla siebie, a nie tylko na prezent. 😀
          Co do mnie to obawiam się, że za dużo i tak nie potańczę, ale staram się być dobrej myśli i nie zepsuć tego dnia swoim nastawieniem. 😉

          1. Obie czujemy się dobrze, Choć dochodzenie do siebie po cesarce nie jest łatwe. Mała to taki przytulas, że czasami nie mam czasu na obiad a co dopiero na robótki ręczne 😀
            Pomysł o tym inaczej – wszystkie wolne tańce będą twoje! ^_^

  2. Haha, no jakby na to spojrzeć z tej strony to faktycznie. 😀
    Super, cieszę się, że jesteś szczęśliwa, i mam nadzieję, że szybko wrócisz do sprawności. :)

  3. Amelia wraca do kolebki swojego koszmaru, który my również już znamy. Sam wstęp budzi grozę, co ją czeka. Ciężary stawiane na szali są tutaj wręcz fizycznie bolesne dla czytelnika. Brak ratunku oznacza bezpieczeństwo jej najbliższych i jednocześnie prawdopodobieństwo powtórki jej najgorszego koszmaru.

    Bardzo dobry rozdział opisujący emocjonalny dramat Amelii. Końcówka dająca nadzieję… Ale może to początek prawdziwej tragedii? Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy, aby znaleźć odpowiedź na to pytanie :).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

© 2018 Frontier Theme