Rozdział LIV

„Koniec kłamstw”

Stojąc ramię w ramię z Nirali Zelgadis mimowolnie poczuł się pewniej. Spoglądał z dziką satysfakcją na Jashe i jedyne co miał przed oczami, to głowa demona lądująca tuż u jego stóp… Pragnął, aby bydlak zapłacił za wszystko co zrobił, za śmierć Kireia, ból Amelii i wszystkie krzywdy, które wyrządził wcześniej Nirali.

– Myślisz, że to cokolwiek zmienia!? – wypluł wściekle demon nie spuszczając wzroku z wycelowanych w niego mieczy. – Ludzkie pomioty nie są w stanie wyzwolić nawet połowy prawdziwej mocy tej broni. Bluźnierstwem samym w sobie jest to, że w ogóle macie czelność trzymać to w rękach – ocenił z pogardą.

– Twój martwy brat z pewnością miałby inne zdanie na ten temat – syknęła Nirali z pełnią nienawiści w głosie mając na myśli Irę. – Nie pozwolę ci już dłużej rządzić moim życiem!

– O, proszę, proszę… – uśmiechnął się przebiegle. – To wiele wyjaśnia na temat śmierci mojego nierozważnego brata – Jashe zmierzył Nirali chłodnym spojrzeniem. – I oczywiście zostaniecie za to ukarani w odpowiedni sposób… Skoro wy odebraliście mi moją rodzinę, waszych bliskich spotka podobny los – stwierdził ostatecznie.

Zelgadis poczuł, że lodowaty chłód ogarnął całe jego ciało, aby ostatecznie uformować się w twardą bryłę na dnie żołądka. Amelia i Eryk, pomyślał przerażony ściskając mocniej rękojeść w gniewie.

– Nie pozwolę na to… – zapewnił z przekonaniem, a narastająca w nim wściekłość spotęgowała już niemal oślepiający blask Bliźniaczych Ostrzy.

– Może zabraknąć ci czasu… – Jashe uśmiechnął się w pozbawiony wesołości sposób i jednym, lekkim ruchem pozbył się dotychczas otaczającej go tarczy. To było wyzwanie, Zelgadis wiedział o tym.

Nie czekając na kolejny ruch ze strony demona i nie chcąc dać mu nawet najmniejszej przewagi Zelgadis krzyknął z całych sił – Nirali, teraz!

Znajome uczucie jedności zawładnęło jego ruchami i przez chwilę poczuł, że razem z Nirali stanowią jeden organizm, są bronią, maszyną stworzoną do destrukcji w rękach chaosu. Jego własna świadomość opuściła ciało i poczuł, że całą scenę obserwuje z boku, siebie samego i Nirali mknących niczym błękitna strzała w kierunku demona. Na krótką chwilę przed uderzeniem ziemia zadrżała pod ich stopami nie wytrzymując kumulacji mocy, a wtedy nagły błysk, tak jasny, że mimowolnie przymknął oczy i huk, po którym jeszcze przez moment dźwięczało mu w uszach. Ostatecznie otoczyła ich cisza i tumany opadającego pyłu.

– Zaraza… – mruknął Zel opuszczając broń i jednocześnie przerywając fuzję mieczy.

– Zwiał! – pisnęła Nirali tuż przy jego uchu. – A już prawie go mieliśmy!

Owszem, Zelgadis oczywiście zauważył, że tuż przed zadaniem ciosu Jashe jedynie uśmiechnął się kpiąco i zniknął przy pomocy teleportacji, najpewniej zamierzając zrealizować wcześniej wypowiedzianą groźbę. Mimowolnie zadrżał, ale natychmiast zepchnął w kąt wszelkie niepotrzebne emocje w swojej głowie. Nie mogą panikować, powtarzał w myślach próbując uspokoić samego siebie.

– Zel! Uważaj! – nagły krzyk Liny wyrwał go z chwilowego oszołomienia. Nim zdążył zareagować ognista strzała wyczarowana przez Linę świsnęła tuż przy jego głowie.

– Co do… – odwrócił się gwałtownie zszokowany, dostrzegając biegnącą ku nim grupkę przyjaciół i przemieszczające się równie szybko wyczarowane światło. Prawie natychmiast zrozumiał, że Lina z pewnością celowała w Nirali… – Zaczekaj! Stój! – krzyknął w odpowiedzi osłaniając towarzyszkę przed kolejnymi, ewentualnymi atakami.

Zelgadis szybko przemknął wzrokiem po twarzach nadbiegających i z ulgą ocenił, że wszyscy byli cali, a ścigający ich demon gdzieś przepadł.

– Co ty wyrabiasz?! – syknęła Maya kiedy cała grupa znalazła się dostatecznie blisko.

Zelgadis milczał przez długą chwilę szukając w głowie odpowiedniego wyjaśnienia. Twarze przyjaciół zdradzały zaskoczenie i podejrzliwość, natomiast Maya i Tamaki lustrowali ukrytą za jego plecami Nirali, ciskając w nią nienawistne spojrzenia.

– Zel, gdzie Amelia…? – zapytała ostrożnie Lina ukradkiem rozglądając się po najbliższej okolicy i chociaż starała się to ukryć, wyraźnie wyczytał w jej głosie oskarżycielską nutę. – Dlaczego chowasz za plecami wiedźmę, która wcześniej próbowała nas pozabijać? – rzuciła w końcu przyglądając mu się z rezerwą.

– Nie mamy czasu na wyjaśnienia, demony mają Amelię i my… – zaczął nerwowo zanim Nirali pewnie schwyciła go za ramię dając znak, aby zamilkł.

– Już dość. Koniec kłamstw Zelgadisie… – powiedziała delikatnie, wychodząc na spotkanie twarzą w twarz z pozostałymi. Przez chwilę Zelgadis poczuł, jakby ktoś zdjął z niego ogromny ciężar, ale widoczna na twarzach przyjaciół nieufność, granicząca z poczuciem zdrady, równocześnie sprawiła, że ogarnął go strach. Przełknął głośno ślinę pozwalając, aby to właśnie Nirali zdjęła z niego ten obowiązek. – Zelgadis to mój brat – wyjaśniła poważnie robiąc stosowną pauzę.

Czekał cierpliwie oceniając reakcję pozostałych, ale jedynie milczeli. Lina nie odrywała od niego oczu najwyraźniej próbując ocenić ostatnie słowa. Może spodziewała się, że zaprzeczy, zaśmieje się lub przynajmniej zakpi z białowłosej, ale on jedynie stał tam i czekał.

– A więc tak… – odezwała się w końcu Lina nadal uważnie studiując twarz chimery. – To może nam łaskawie wyjaśnisz i powiesz w końcu gdzie jest Amelia? – chłodny ton Liny sprawił, że mimowolnie poczuł, że się czerwieni.

– Nie będę słuchać tych bzdur! – nie czekając wrzasnęła Maya, gwałtownie wyrzucając ręce ku górze. – Za mało mamy problemów? Najwyraźniej ten wasz Zelgadis także nas zdradził! Stoją sobie tu, jak gdyby nigdy nic, Amelia przepadła, a on brata się z wiedźmą, która mordowała naszych bez mrugnięcia okiem! Powinniśmy ich zabić! Teraz! – Maya trzęsła się od gniewu, a Zelgadis był pewny, że gdyby sama potrafiła to już dawno cisnęłaby w nich mieczem lub jakimś śmiertelnym zaklęciem. Skupił się jednak na Linie, a ta, niewzruszona, jedynie nadal czekała na jego wyjaśnienia.

Poruszył się niespokojnie i w końcu podjął przerywając wrzaski Mayi – Nirali mówi prawdę. Tak naprawdę urodziłem się w piątym filarze, chociaż sam nie miałem o tym pojęcia – wyznał wreszcie szczerze. – Musisz mi uwierzyć, że był to dla mnie taki sam szok jak dla was, ale wtedy Nirali wyjaśniła mi wszystko… – kierował wyjaśnienia głównie do Liny z nadzieją na zrozumienie, gdyż na tym zależało mu najbardziej.

– A ty idioto uwierzyłeś jej?! – huknęła ponownie Maya przerywając. – Mam ci wyjaśnić, czy może bardziej narysować kim jest ta osoba?! – zaczęła kpiąco kładąc nacisk na ostatnie słowo. – Ta mała wiedźma zwróciła się przeciwko nam lata temu i zaczęła współpracę z demonami, mam kontynuować? – syknęła Maya cała dygocząc.

– Nie miałam wyboru! Ale ty jak zwykle nie potrafisz słuchać! – odkrzyknęła w odpowiedzi Nirali marszcząc groźnie czoło.

– Dość! – przerwała ostatecznie Lina unosząc dłoń ku górze i sprawiając, że powietrze wokół zadrgało niebezpiecznie przeszyte mocą czarodziejki. – Zel, daję ci ostatnią szansę na wyjaśnienia i lepiej żebyś tym razem powiedział prawdę – zadecydowała cierpliwie.

– Urodziłem się tu – podjął raz jeszcze tym razem starając się zabrzmieć pewniej i jakoś zwerbalizować chaos powstały w głowie. – Kiedy miałem pięć lat odesłano mnie z tego świata i wydano pod opiekę Rezo, który natychmiast zniszczył moje prawdziwe wspomnienia i chował jako członka rodziny.

– Dlaczego ktoś miałby odsyłać cię z tego świata? – wtrąciła celnie Lina nieświadomie prowadząc do najważniejszej konkluzji w rozmowie.

– Cóż… – w odpowiedzi ostrożnie wydobył ukryty miecz kładąc ostrze w wyciągniętych dłoniach. – Najwyraźniej z tego powodu – wyjaśnił poważnie i zerknął porozumiewawczo na Nirali. Dziewczyna szybko powtórzyła gest i już po chwili dwa ostrza skrzyły delikatnie w ramionach rodzeństwa roztaczając wokół potężną aurę energetyczną.

– Niemożliwe… – sapnął Tamaki mimowolnie przysuwając się bliżej, aby przyjrzeć się lepiej artefaktom. – To Bliźniacze Ostrza – ocenił na wdechu z przejęciem.

– Bliźniacze co? Miecze? – wtrącił Gourry zerkając na broń okiem specjalisty. – Faktycznie wyglądają identycznie, to aż dziwne. Rzadko kiedy udaje się zrobić miecz tak podobny do drugiego…

– Bo to nie są zwykłe miecze… – szepnęła zszokowana Maya, a cała jej wcześniejsza wściekłość zdawała się gdzieś ulecieć. – Pamiętacie tą legendę, którą opowiedział wam wcześniej Rei? – powiedziała cicho, a błękitny blask zatańczył w jej rozszerzonych w zdziwieniu źrenicach.

– Ta legenda o historii waszego świata? – podjęła przytomnie Lina szukając w pamięci szczegółów związanych z opowieścią. – Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że Zelgadis jest jednym z dwójki tych dzieci z legendy? Kiedy się dowiedziałeś? – zapytała zwracając się bezpośrednio do przyjaciela.

Zelgadis wzruszył ramionami z udawaną obojętnością i ostrożnie schował miecz – Pamiętasz kiedy zniknąłem? Zaraz po tym, kiedy po raz pierwszy zaatakowali nas Nieumarli w tamtym opuszczonym dworze? To Nirali mnie stamtąd teleportowała i opowiedziała mi o wszystkim. Sama odkryła prawdę niewiele szybciej, kiedy próbowała nas zaatakować i nasze miecze mimowolnie się połączyły – wyjaśnił rzeczowo.

– Mogłam się domyślić, że ukrywasz coś więcej – Lina uśmiechnęła się blado wciąż będąc w lekkim szoku z powodu właśnie uzyskanych informacji.

– Tamto kłamstwo było zbyt słabe jak na ciebie – zażartował pogodnie Gourry, chociaż i w jego słowach zabrakło zwykłej wesołości.

– To od niej – Lina skinęła niezręcznie na Nirali – miałeś wszystkie informacje? O historii świata, demonach i całej reszcie? I oczywiście magicznie nie przeniosłeś się wtedy do żadnej biblioteki… – prychnęła i pokręciła głową w niedowierzaniu. – Czemu nie powiedziałeś nam prawdy? – nuta pretensji zakończyła pytanie.

Zelgadis skrzywił się, a niechciane wspomnienia tamtej nocy zalały jego umysł. Zaraz po tym, kiedy zdecydowali się odłączyć od Kapłanów i samodzielnie szukać Acedii, wtedy jeszcze znanej im jako tajemnicza Silva, wpadli w pułapkę w jednym z opuszczonych dworów. Zrujnowana konstrukcja szybko rozdzieliła ich grupę, tak że on z Amelią musieli samodzielnie odeprzeć atak ukrywających się tam Nieumarłych. Wtedy, w całym tym chaosie zjawiła się Nirali przenosząc go do swojej kryjówki za pomocą teleportacji. To czego się dowiedział sprawiło, że ostatecznie odebrano mu powrót do dawnej normalności. Kiedy wrócił do towarzyszy na poczekaniu wymyślił jakieś idiotyczne kłamstwo i chyba nie zdobyłby się na nic lepszego w tamtym momencie. Nie mógł im powiedzieć, bo…

– Bo go o to poprosiłam – słowa Nirali zakończyły potok w jego głowie.

Odetchnął głęboko zauważając cień rozczarowania na twarzach Liny i Gourry’ego.

– Nirali bała się, że jeśli Kapłani dowiedzą się o Bliźniaczych Ostrzach… – przerwał zerkając ostrożnie na Mayę, która teraz słuchała z uwagą – To może zechcą je wykorzystać – dokończył ciężko. Maya potarła skroń myśląc o czymś intensywnie.

– Z jednej strony to była mądra decyzja – uznała w końcu kapłanka. – Z drugiej… – podjęła po chwili – Może gdybyśmy wiedzieli o tym wcześniej Kirei, Daiki i Lillya nie musieliby zginąć – westchnęła zrezygnowana, a jej twarz nagle ogarnął głęboki smutek. – Według legendy mieczy nie można odebrać dziedzicom, co oznacza, że faktycznie byłbyś nam niesamowicie potrzebny, ale teraz… skoro oni nie żyją, to jakie, to ma znaczenie? – podsumowała zmęczona.

Zelgadis nie mógł zaprzeczyć słowom kapłanki i poczuł w piersi nieuniknione ukłucie winy. Teraz jednak musieli odsunąć to na dalszy plan, Amelia…

– Wiem, że macie żal – zwrócił się szybko do dwójki przyjaciół – Ale robiłem co mogłem. Lina, Gourry, demony zabrały Amelię… – wypowiadając imię księżniczki poczuł, że głos mu zadrżał i bał się kontynuować mając w głowie najgorsze scenariusze.

Lina przytaknęła poważnie.

– Później, będziemy mieli dużo czasu na rozmowy… – przyznała czarodziejka, a Zelgadis mimowolnie drgnął.

„Dużo czasu…”, określenie nieprzyjemnie zadźwięczało w głowie, kiedy przypomniał sobie, że Amelia mówiła to samo… Przez moment miał wrażenie, jakby Jashe raz jeszcze zaśmiał mu się prosto w twarz. Obrócił w pamięci ostatnie słowa demona, „może zabraknąć ci czasu” i poczuł narastającą panikę.

– Nirali, wiesz gdzie mogli zabrać Amelię?

– To oczywiste, na pewno są w Dworze Śmierci – stwierdziła pewnie. – Musimy ruszać natychmiast, ale Zel… – Nirali zawahała się. – Wcześniej demony potrzebowały Amelii, aby otworzyć przejście między wymiarami, ponieważ szukali Bliźniaczych Ostrzy, teraz wychodzi na to, że sami do nich przyjdziemy… Amelia i Eryk, oni mogą nie być im dłużej… potrzebni lub co gorsza, spróbują ich wykorzystać przeciwko nam – wyjaśniła cicho przyglądając mu się z poważnie i Zelgadis widział, że także i jej słowa ciężko przechodziły przez gardło. – Choćby nie wiem jak próbowali, czy chcieli skrzywdzić naszych bliskich, nie możesz się zgodzić na ich warunki, rozumiesz? – wiedział o tym, ale mimo wszystko, kiedy Nirali wypowiedziała na głos wszelkie ciche obawy poczuł, że groźba stała się realna…

Ogarnął wzrokiem twarze zebranych nie wiedząc, czy byli na to gotowi. Nirali ostrzegała go wcześniej, że prawdziwym celem demonów jest odnalezienie Bliźniaczych Ostrzy i to dlatego chcieli przedostać się do innych światów. Zupełnie inaczej niż Kapłani, którzy woleli skupić się na poszukiwaniu Łzy Matki Koszmarów chcąc odrodzenia zapieczętowanego w ich ciałach Boskiego Władcy. Cóż, Kapłani nie mieli teraz ani Łzy, ani nawet wszystkich fragmentów potrzebnych do wskrzeszenia bóstwa… Za to demony… Każdemu z nich żyło się chyba wystarczająco dobrze funkcjonując jako osobny byt i Zelgadis miał wrażenie, że wcale nie potrzebowały scalania w jedną demoniczną istotę… Za to, gdyby któraś ze stron była w posiadaniu Bliźniaczych Ostrzy, los tej wojny byłby już jedynie formalnością. Pozostawała jeszcze kwestia Xellosa i tutaj chimera nie miał najmniejszego pojęcia, co też bydlak mógł zrobić z tak potężnym artefaktem, jednak intuicja podpowiadała mu, że to nic dobrego… Czas przelewał mu się przez palce niczym ziarna piasku, ale musiał zdążyć, potrzebował ukraść go jeszcze trochę…

– Ruszajmy – zawyrokował kierując spojrzenie w mroczny nieboskłon ku wiszącemu nad ich głowami miastu.

Updated: 21 Czerwiec 2021 — 19:45

5 Comments

Add a Comment
  1. A już miałam pisać, że jest koniec kwietnia a tu nic nie ma 😉 dobrze, że wreszcie wszyscy wszystko wiedzą, bo już sama zaczęłam się w tym gubić 😀

    1. Cieszę się, że zdążyłam w planowanym czasie. 😀 Co do fabuły to mam nadzieję, że nie pogmatwałam za wiele? Nie raz mam coś w głowie, ale jak przychodzi do przelania na papier to mogę nie być już tak zrozumiała… ^_^’

      1. Nie, wszystko jest w porządku :-)

        1. Całe szczęście haha. 😀 Jak tylko uporam się z aktualną papierkową robotą z pracy to zabieram się za kolejny rozdział. :)

  2. Super! Oczyszczenie informacyjne było bardzo potrzebne. Zwłaszcza przed ostateczną walką. Faktycznie, pojawia się pytanie, co by było, gdyby Kapłani wiedzieli o Zelu i Nirali wcześniej… W każdym razie bardzo dobry rozdział i czekam cierpliwie na następny :).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

© 2018 Frontier Theme