Rozdział XXXVIII

„Na kres otchłani”

– Na dole? – powtórzył cicho Zelgadis i odruchowo spojrzał na swoje stopy. – No jasne! – wykrzyknął po chwili. – Posłuchajcie! Przebijemy się na dół stąd, zanim Ira zorientuje się, co się dzieje będziemy mieli szansę na ucieczkę – wyjaśnił.

– To wy… ty potrafisz to zrobić? – zapytał zdziwiony Tamaki.

– Podłoże, na którym stoimy nie powinno być aż tak masywne, poza tym Zel specjalizuje się w magii szamanizmu, co za tym idzie – ziemi, więc kto jak kto, ale on powinien dać radę – wyjaśniła w odpowiedzi za przyjaciela Lina, która nadal skupiała się na wzmacnianiu magicznej bariery.

– Świetnie, to może weźmiesz się do roboty, bo ledwo dajemy z tym radę! – warknął zdenerwowany Daiki, najwyraźniej i jego przerastało trzymanie Lilly na nogach za pomocą run.

– Wszyscy stańcie koło Daiki’ego! – zarządził szybko Zelgadis i delikatnie popchnął także Amelię w tamtym kierunku.

– Zel, bądź ostrożny, nie chcielibyśmy stąd spadać „aż tak” szybko… – mruknęła ironicznie Lina, ale Zelgadis zrozumiał jej obawy. Jeśli nie wyważy odpowiednio zaklęcia cała ziemia może się pod nimi dosłownie zawalić…

Najostrożniej jak tylko potrafił przyłożył dłonie do lepkiego piachu i skupił całą energię na niewielkim okręgu tuż przy swoich stopach. W odpowiedzi ziemia ustąpiła odsłaniając w wąskim tunelu rozciągającą się kilkanaście metrów niżej pustkę. Odetchnął z ulgą.

– Lina, ruszaj! – powiedział wstając.

– Amelia, Maya! – zawołała ruda. – Wy pierwsze, jazda!

Za pomocą zaklęcia Lina stworzyła całkiem pokaźną lewitującą bańkę, do której bez problemu zmieściła się cała trójka.

– Nie dam rady ściągnąć wszystkich naraz, moja magia nie jest tak silna w tym świcie, wrócę jak najszybciej! – wyjaśniła pospiesznie Lina.

Zelgadis rzucił czarodziejce ostatnie spojrzenie i miał nadzieję, że wyczytała z niego niemą próbę… pospieszcie się…

Nie wiedział ile czasu minęło odkąd Lina i pozostali zniknęli w ciemności pod miastem, nie wiedział nawet jak głęboka była to otchłań. Jedyne na czym mag się skupiał to ochraniająca ich bariera. Czas rozciągał się w milczącym oczekiwania, a strużki potu ściekały po jego skroniach, gdy w końcu pojawiła się Lina. Dyszała ciężko ze zmęczenia, ale widać było, że za nic nie zamierzała się poddawać.

– Gourry… Tamaki… – wydyszała między kolejnymi wdechami – Wasza kolej.

Podobnie jak w pierwszym przypadku cała trójka szybko zniknęła pod powierzchnią w wyczarowanej bańce. Zelgadis był ciekaw jak rozległa była przestrzeń pod nimi, ale jak miał nadzieję, wkrótce sam się przekona.

– Lillya! – krzyk Daiki’ego przedarł się przez otaczający ich hałas, po chwili Ciemność otaczająca barierę zadygotała niebezpiecznie. Półprzytomna Lillya osunęła się wprost w ramiona Daiki’ego.

– Przepraszam… – powiedziała cicho po czym jej nieprzytomne ciało zwiotczało w ramionach chłopaka.

– Lillya! Kirei, nie damy dłużej rady! – krzyknął medyk, a otaczająca Ciemność zaczęła unosić się nad nimi jak z wolna znikający dym.

Zelgadis z przerażeniem spojrzał na otchłań pod swoimi stopami, gdzie miał nadzieję zobaczyć nadciągającą burzę rudych włosów. Jednak Liny nigdzie nie było. Przez znikającą Ciemność dało się zobaczyć czekających Nieumarłych, którzy teraz ponownie zbliżali się w kierunku bariery.

– Szlag! – krzyknął Kirei. – Nie damy rady!

Bariera drgała niebezpiecznie utrzymywana ostatkiem sił kiedy pierwsza fala Nieumarłych uderzyła w jej ścianę. Ciemność prawie całkowicie zniknęła pozostawiając za sobą jedynie kłęby czarnego dymu osłaniające ich przed wzrokiem Iry. Zelgadis spojrzał porozumiewawczo na Kireia, a ten rozumiejąc bez słów jedynie przytaknął w milczeniu. Mag szybko opuścił ręce z bariery i stworzył bańkę identyczną do tej wyczarowanej wcześniej przez Linę, która szczelnie otoczyła Daiki’ego i Lillye wciąż pozostającą w ramionach chłopaka.

– Co robisz?! – krzyknął zdziwiony Daiki. – Nie, nie! Nie zostawię was! Kirei! – wrzeszczał, gdy bańka zaczęła sunąć w kierunku otchłani ziejącej w ziemi, po czym zniknęła niosąc w mrok swoich pasażerów.

– Mogłeś iść z nimi… – mruknął cicho Kirei.

– Jasne… żebyś to ty mógł zostać bohaterem? – odpowiedział ironicznie i uśmiechnął się z przekąsem patrząc na Kapłana, na co w odpowiedzi otrzymał jedynie rozbawione prychnięcie białowłosego.

Zel odetchnął głośno skupiając całą energię na utrzymaniu lewitującego transporu, co na odległość wydawało się trudnym zadaniem. Podobnie jak Lina zdawał sobie sprawę, że nie zdołałby utrzymać ich całej czwórki, właściwie już teraz czuł, że ledwo daje radę. Mógłby oczywiście ruszyć razem z Daikim i Lillyą, ale wiedział, że Amelia nigdy nie wybaczyłaby mu pozostawienia Kireia. Ten natomiast, nigdy nie zgodziłby się ruszyć szybciej, ponieważ do ostatniej chwili chciał ochraniać przyjaciół, co aktualnie mógł zrobić utrzymując barierę i dając pozostałym czas na ucieczkę.

– Zelgadisie? Gotowy? – mruknął przy jego boku Kirei oddychając ciężko ze zmęczenia.

Zel przytaknął w milczeniu chociaż wiedział, że tak naprawdę znaleźli się w beznadziejnej sytuacji. Miał jedynie nadzieję, że Daiki z Lillyą dotrą bezpiecznie na dół.

– Odsuńcie się! – ryknął ponad nimi głos Iry, po czym fala Nieumarłych cofnęła się o kilka kroków posłusznie wykonując polecenie swojego Pana, jednocześnie bariera rozpadła się z trzaskiem.

Przez ostatnie kłęby dymu pozostawionego przez Ciemność Zelgadis w końcu dostrzegł górującego nad nimi demona, którego twarz wykrzywiła się w okrutnym grymasie, gdy dostrzegł pod sobą jedynie pozostającą dwójkę i czarny otwór ziejący w ziemi. Nirali posłusznie zajmowała miejsce tuż przy boku Iry, jednak jej twarz skrywały fałdy materiału, tak, że chłopak nie mógł odczytać reakcji czarodziejki. Grupa Nieumarłych uformowała się wokół nich tłocząc za jakąś niewidzialną granicą i czekając jedynie na sygnał.

– Wy… – zaczął wściekły Ira. – Wy… myślicie, że jesteście tacy sprytni? – wysyczał przez zaciśnięte zęby. – To tylko kwestia czasu zanim ich znajdę, właściwie już są martwi. Zabić! – wrzasną Ira i jak na rozkaz Nieumarli ruszyli w ich kierunku, ale co najgorsze Nirali także…

***

Bańka z zawrotną prędkością sunęła w dół oblepiona wszechogarniającym mrokiem, który zdawał się napierać na nią z każdej strony. Zimny pot spływał po karku Liny, która cicho powtarzała…

– Szybciej, szybciej…

W napięciu przyglądała się ciemności, aż w końcu w oddali zamajaczył pierwszy blady błękit, który z każdym metrem zdawał się nabierać siły. W końcu światło stało się tak ostre, że na chwilę musiała przymknąć oczy chroniąc się przed rażącym blaskiem.

– Lina! – dotarł do niej pierwszy krzyk, w którym rozpoznała głos Amelii. Powoli otworzyła oczy by stwierdzić, że znaleźli się na dole, w samym środku krainy, której nigdy nie spodziewałaby się znaleźć w tym świecie.

Zewsząd otaczały ich rośliny, drzewa mające po sto metrów wysokości z gęstymi koronami utworzonymi w wielobarwnych liści. Kwiaty o osobliwych kształtach, których nigdy przedtem nie widziała, wyższe były od nich o kilka metrów. Rudowłosa przez chwilę pomyślała, że tak właśnie muszą się czuć mrówki w ich świecie. Wszystko było wprost ogromne. Jednak nie sama wielkość roślin była dla czarodziejki najdziwniejsza, a fluorescencyjna, błękitna poświata, która biła od każdej z nich wyciągają tę tajemniczą krainę z wcześniejszych ciemności. Pomiędzy drzewami prześlizgiwało się coś na kształt jaśniejących świetlików. Lina z zachwytem obejrzała się dookoła uwalniając z wyczarowanej bańki.

– Co to za miejsce? – odezwał się Gorry stawiając stopy na miękkim mchu.

– Pięknie… – mruknął mu w odpowiedzi Tamaki, który uważnie lustrował otoczenie z nieukrywanym zachwytem. Otoczenie, świat tak bardzo różny od tego, co pozostawili na górze.

Lina westchnęła ciężko ze zmęczenia. Oględziny tego miejsca muszą zaczekać aż ściągnie tutaj wszystkich – pomyślała i ponownie wzbiła się w powietrze z zamiarem lotu, gdy niespodziewanie dostrzegła spadający z zawrotną prędkością kształt. Czarodziejka wytężyła wzrok i zdołała rozpoznać lewitującą bańkę niosącą w środku Daiki’ego i Lillyę. To zapewne Zelgadis wyczarował bańkę i nie mogąc dłużej czekać na nią wysłał w dół kolejne dwie osoby. Lina ze spokojem spojrzała w kierunku nadciągającej bańki, już chciała wzbić się w górę by lecieć na pomoc Zelgadisowi, gdy bańka niosąca Daiki’ego i Lillyę niespodziewanie pękła w locie. Głośny krzyk Daiki’ego przetoczył się echem ponad ich głowami, gdy dwójka Kapłanów zaczęła spadać. Lina natychmiast zreflektowała się i za pomocą zaklęcia ochroniła spadającą dwójkę przed zderzeniem z ziemią. Może w innych okolicznościach nawet odetchnęłaby z ulgą, ale teraz ze strachem przełknęła zimną gule, która zdążyła uformować się w jej gardle. Skoro bańka sama pękła mogło to oznaczać tylko jedno…

– Zelgadis… – zawołała cicho jednocześnie kierując spojrzenie w górę, w ciemność ponad koronami drzew.

***

Po wielu godzinach walki z własną inspiracją, tudzież jej brakiem, prezentuje w końcu kontynuacje. Proszę o wyrozumiałość, gdyż naprawdę ciężko pisało mi się ten rozdział. 😉 Belong dziękuje jak zwykle za dopingowanie do pisania, co ja bym tutaj zrobiła bez ciebie? ^^

W roli wyjaśnienia:

„Ciemność” pisana wielką literą to nazwa mocy Lilly.

Updated: 12 Sierpień 2020 — 04:34

5 Comments

Add a Comment
  1. O nie! Co ty zrobiłaś Zelowi? Czyżby miało nie być „żyli długo i szczęśliwie”?

  2. Ależ Droga Kasiu, przecież chciałaś dramatu! Haha, a tak serio to jeszcze nie kończę tej opowieści więc Zelgadis przeżyje, ale w następnym rozdziale dowiemy się czegoś bardzo ważnego o Nirali. ;D

  3. A co słychać u Ciebie po dłużej przerwie? ^^

  4. A za wiele się nie zmieniło. Dalej zlecenie, więcej obowiązków w pracy ale stawka ta sama. Realizuję swój Plan B i chodzę do szkoły policealnej na technika usług kosmetycznych. W efekcie ostatni w pełni wolny weekend miałam na urlopie we wrześniu, ale daje radę :) A u ciebie? Jak praca?

    1. Oj moja droga, to mam szczerą nadzieję, że chociaż w okresie zbliżających się świąt będziesz miała trochę wolnego. :) U mnie właśnie teraz wolne od dziś także planuję trochę popisać w najbliższym czasie, co prawda jednocześnie mam trochę roboty papierkowej zabranej do domu, ale jakoś się zorganizuje. ^^

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

© 2018 Frontier Theme