Rozdział XXXII

” Drugie spotkanie”

Oczy Kireia przybrały odcień błyszczącej stali, gdy groteskowym gestem dłoni wskazał na ponury zaułek tuż po swojej prawej. Zelgadis zmarszczył brwi zdezorientowany, bowiem na pierwszy rzut oka mógł zobaczyć jedynie wąską uliczkę kończącą się wysokim murem, którego głębokie i liczne pęknięcia opowiadały ponurą historię wojny. Ostałe ściany sąsiadujących budynków skrywały całość w chłodnym cieniu.  Lina z wymownie uniesioną brwią spojrzała podejrzliwie na Kireia.

– Nie wspomniałeś, że wiedźma, oprócz bycia wiedźmą, jest także niewidzialna – rzuciła kąśliwie rudowłosa.

– Ach… – poirytowany Kirei przewrócił oczami, po czym bez zbędnych wyjaśnień, ruszył się z miejsca i stopą uderzył w solidną, drewnianą klapę w podłożu, której wcześniej nie zauważyli, gdyż prawie całkowicie pokrywał ją piach. Owa klapa wyglądała jak zejście do kanałów.

– Och… – mruknęła Lina obrzucając ukryty właz badawczym spojrzeniem. – Chyba nie sugerujesz, że musimy tam zejść? Średnio mi się podoba pomysł przebywania w takim miejscu – wyjaśniła.

– Już ci tłumaczyliśmy, że Silva… nie jest nam wroga – powiedziała spokojnie Maya powoli podchodząc do włazu. Sprawnym ruchem zakasała rękawy swojego stroju i chwyciła za wieko chcąc je podnieść, gdy nagle w powietrzu wzbiły się tumany kurzu. Maya natychmiast odskoczyła od klapy i nerwowo rozejrzała się po okolicy. Po chwili klapa z hukiem uderzyła o nawierzchnie otwierając się na oścież jak za sprawą nagłego wybuchu, a  cała grupa mimowolnie cofnęła się o krok.  Oczom zebranych ukazała się nieprzenikniona ciemność w dole otwartego wejścia, z którego rozległ się cichy głos.

– Tylko jeden – zabrzmiał nieznany, żeński głos wydobywający się z ziejącej mrokiem dziury.

Grupa obrzuciła się szybkim spojrzeniem. Zelgadis nie czekając długo wyciągnął dłoń przed siebie, a już po chwili błysnęła w niej kula jasnego światła wywołana zaklęciem Lighting. Pochylił się ostrożnie nad otworem i oświetlił wcześniejsze ciemności. W dole nie było żadnej drabiny, jedynie ciemny, ponury korytarz dwa metry niżej, który ciągnął się po obu stronach i ginął dalej w mroku. Odwrócił się do towarzyszy stojących nad nim.

– To zbyt niebezpieczne, aby wchodzić w pojedynkę – stwierdził poważnie Daiki.

– Czy przypadkiem sami przed chwilą nie stwierdziliście, że wiedźma jest niegroźna? – docięła Lina na co Daiki skrzywił się lekko i zacisnął usta w milczeniu. – Ja pójdę – stwierdziła pewnie.

Zel już otworzył usta, aby zaprotestować, ale zanim zdążył cokolwiek powiedzieć Gourry stanął przed Liną kładąc jej swoje, duże dłonie na ramionach.

– Jako twój ochroniarz nie mogę na to pozwolić – powiedział stanowczo Gourry, a jego twarz stężała. Lina zacisnęła usta niepewna, co powinna odpowiedzieć, tymczasem Zel odetchnął w duchu z ulgą. Od początku wiedział, że to właśnie on musi pójść więc korzystając z konsternacji przyjaciółki szybko rzucił:

– Ja pójdę – rzekł pewnie podchodząc do klapy. – Jeśli nie wrócę  przed zachodem ruszycie moim śladem.

W duchu przypomniał sobie wcześniejszą rozmowę z Nirali, która uświadomiła go, że wiedźma Silva w istocie nazywa się Acedia i jest jednym z demonów. Zelgadis nie wiedział czy grupa Kireia wiedziała o tym fakcie, sama Nirali twierdziła, że prawdopodobnie nie. Cóż, pamiętając opowieść Tamaki’ego o tym jak skierował się z prośbą do wiedźmy i powierzył równoważnej wymianie, aby odpłacić Kireiowi popełniony błąd, Zel był w stanie uwierzyć, że przynajmniej ten chłopak nie był do końca świadomy tego, z kim ma do czynienia. Zelgadis nie znał Tamaki’ego długo, ani tym bardziej dobrze, ale wystarczająco na tyle, aby widzieć w rudzielcu żywą nienawiść do demonów. Gdyby Tamaki wiedział, nigdy nie zwróciłby się do Acedii i o tym był przekonany. Jednakże, nie w stosunku do każdego Zel był w stanie przekonać siebie, bo co do Mayi… chłopak nie był pewien. W końcu jak sama przyznała otrzymała w darze pamięć Boskiego Władcy, czyżby więc było możliwe ukryć przed nią tak ważny fakt? Cóż, w każdym razie Zelgadis nie zamierzał poruszać tej kwestii, nie potrzebne były im kolejne sprzeczki, a w końcu najważniejsze, że on i jego przyjaciele wiedzieli na co się piszą. Czego się spodziewał? Mógł jedynie trzymać się nadziei, że Acedia, kimkolwiek jest, będzie w stanie przywrócić ich magiczne moce, ponieważ bez nich nie dość, że byli bezbronni w tym świecie, to nie mogli nawet wrócić do swojego filaru. Widząc pogarszający się stan Amelii Zelgadis wiedział, że czas który pozostał do powrotu przecieka im przez palce, musieli się spieszyć. Tak. To było najważniejsze, aby ocalić Amelię i pozostałych z tego piekła. Zelgadis zacisnął dłoń na rękojeści miecza i powoli ruszył w kierunku zejścia, gdy zatrzymał go wzrok Amelii. Jej błękitne oczy wpatrywały się w niego intensywnie, lecz dziewczyna nie powiedziała ani słowa. Świadomość tego kim jest Acedia dawała ich czwórce pewną przewagę i najwyraźniej także Amelia zrozumiała, że nie należy jej tracić poprzez zbyt głośne protesty. Zelgadis porozumiewawczo spojrzał na dziewczynę i mimowolnie lekko się uśmiechnął zadowolony z tego, że księżniczka uczestniczy w ich cichym spisku. Odkąd bowiem Zelgadis spotkał w tym filarze Nirali po raz pierwszy, zdobył w posiadanie informacje, o których nie miał prawa wiedzieć. Cieszyło go więc bardzo, że przyjaciele nie dociekali zadając mu zbędnych pytań, na które i tak nie mógłby odpowiedzieć chcąc chroniąc Bliźniacze Ostrza i samą Nirali.

– Zelgadisie pamiętaj, że wiedźma zgodzi się jedynie na wymianę – rzucił Tamaki poklepując go po ramieniu i tym samym wyrywając z zamyślenia.

– Nie zgadzaj się na wszystko Zel, pamiętaj że jakoś sobie damy radę – wtrąciła szybko Lina, na co Zelgadis jedynie lekko przytaknął i skierował się do wejścia.

Korytarz, którym szedł zdawał się ciągnąć w nieskończoność, a każdy jego krok odbijał się głośnym echem. Gdyby nie zaklęcie Lighting, które oświetlało mu drogę kroczyłby w całkowitych ciemnościach. Cały tunel miał ze dwa metry wysokości i wił się naprzód lekkimi zakrętami jednak idąc Zelgadis nie natrafił na żadne rozwidlenie, co w zasadzie wydało się dziwne. W dłoni mocniej ścisnął rękojeść, jak już wiedział, legendarnego miecza i nagle uderzył go fakt, że miejsce w którym właśnie się znalazł wydaje mu się znajome. Przez chwile przekopywał fakty zapisane w pamięci, aż w końcu przypomniał sobie gdzie wcześniej zmierzał, gdzie zmierzał w swoim śnie… Przed oczami stanęła mu drobna twarzyczka dziewczynki o karmazynowych oczach, gdy jednocześnie zimny dreszcz przebiegł po plecach. Czy to możliwe? Czy to możliwe, że już wcześniej spotkał Acedię? Nie zdziwił się wcale, gdy w odpowiedzi na jego pytanie w oddali zamajaczyła identyczna jak we śnie – kuta brama z czarnych róż. Spodziewając się kogo zaraz przyjdzie mu zobaczyć, bez wahania przekroczył przejście.

– Czekałam na ciebie. Myślałam, że już nie przyjdziesz – zagadnął nagle czyjś, melodyjny głos z odrobiną rozbawianie. Te same słowa na powitanie Zelgadis usłyszał w swoim śnie. Zdenerwowany, wciąż z ręką na rękojeści, stanął z dumnie uniesioną głową i czekał w ciemności, na los którego nawet on nie mógł przewidzieć.

***

Witajcie Najdrożsi!

Długo mnie nie było więc na wstępnie dziękuje każdemu kto zaglądał w ten zakurzony zakątek Internetu. ;* Gdybyście chcieli troszkę więcej wiedzieć, co u mnie – pytajcie, a tymczasem nie zanudzam zbędnymi wyjaśnieniami i zapraszam na rozdział. :)

Updated: 3 Lipiec 2021 — 16:20

2 Comments

Add a Comment
  1. Warto było tyle czekać <3
    Świetny rozdział i wstęp do kolejnych mrocznych tajemnic 😀
    Mam nadzieję, że kolejne rozdziały będą się ukazywały w miarę szybko xD
    Pozdrawiam i dziękuję że wróciłaś do pisania, bo bardzo mocno chciała bym poznać zakończenie tej historii :)

  2. No nareszcie! Dziewczyno, ile można czekać 😀 Mam nadzieję, że następny rozdział będzie znacznie szybciej, bo zapowiada się ciekawie! Czekam z niecierpliwością!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

© 2018 Frontier Theme