Rozdział XXXIX

„W blasku prawdy”

     Wdech, wydech… Wdech, wydech… Między kolejnymi oddechami Zelgadis obserwował otoczenie szeroko otwartymi oczami. Miał wrażenie, że świat zwolnił niesamowicie, tak bardzo, że zdołał ocenić każdy najmniejszy szczegół sytuacji nim choćby mrugnął powiekami. Widział lecącą w ich kierunku Nirali i jej zimne, błękitne oczy, które stawały się coraz i coraz wyraźniejsze, a za jej plecami unoszącego się w górze na potężnych skrzydłach Irę z wściekłym grymasem na twarzy. Zewsząd napierał huk kolejnych Nieumarłych nadciągających z każdej możliwej strony. Żadnej drogi ucieczki. Wdech, wydech… mrugnięcie. Czuł, że czas jaki mu pozostał zaczyna kurczyć się niebezpiecznie, powoli nabierając zwyczajnego tempa, a on miał jedynie nadzieję, że jego towarzysze zdołali bezpiecznie dotrzeć na dół. Spojrzał na stojącego obok Kireia, który dyszał ciężko ledwo utrzymując się na nogach, a jednak którego twarz wyrażała niezłomny upór. Ze wszystkich sił spróbował rozbudzić w sobie podobny upór w tej beznadziejnej sytuacji, jednocześnie wiedząc, że to jeszcze nie jego czas, że jeszcze nie wypełnił swojego zadania. Wdech, wydech… i nagle świat wskoczył na zwyczajne tory, pędząc. Nirali wylądowała tuż przed nimi dobywając swojego miecza i mierząc w ich kierunku. Zelgadis odruchowo sięgnął w kierunku własnego ostrza wciąż ukrytego w pochwie jednak widząc dezaprobatę na twarzy białowłosej zawahał się. Ta krótka chwila wystarczyła by dać wystarczająco dużo czasu Nirali, która zamachnęła bronią w ich kierunku. Zel odruchowo zacisnął powieki. A więc to tak, po tym wszystkim miał zginąć przez głupie sentymenty… Już miał zasmakować gorycz tych niewypowiedzianych słów i zabrać je ze sobą na zawsze kiedy głośny trzask rozległ się tuż przy jego skroni. Nabierając haustem powietrza otworzył oczy, by na skraju spojrzenia uchwycić jednocześnie roztrzaskaną w pół czaszkę Nieumarłego i uśmiech Nirali.

– Przecież obiecałam, że pomogę ci się wydostać – rzuciła przekornie i zwinnym ruchem obróciła się w kierunku kolejnych Nieumarłych. Poruszała się szybko i zwinnie zadając kolejne cięcia, a ciężki miecz, który dzierżyła w dłoniach poruszał się niczym zrobiony z papieru.

– Ty suko! – wrzasnął wściekle Ira i zamachnął gwałtownie potężnymi skrzydłami, wyglądając przy tym jak istny anioł zagłady. – Jak śmiesz!

– Nie jesteś moim panem! – odwarknęła Nirali zadając jednocześnie mocne cięcie kolejnemu z Nieumarłych. Dysząc spojrzała wyzywająco w kierunku zwieszonego na niebie potwora. – A ja nie jestem twoim psem – dodała spluwając soczyście na ziemię.

Przez chwilę wydawać by się mogło, że Ira zaraz straci nad sobą panowanie, jednak zimny uśmieszek ponownie wykrzywił jego twarz.

– Przypomnij mi moja droga, jak on miał na imię? – zagaił niby to zastanawiając się nad czymś. Tymczasem napierający na nich do tej pory Nieumarli zastygli w bezruchu kierowani niesłyszalnym rozkazem demona. – Ach, tak! Eryk! – powiedział pstrykając palcami z udawanym zachwytem. – Eryk… – powtórzył rozciągając usta w diabolicznym uśmiechu.

Zelgadis poczuł jak jego wnętrzności ściskają się w mały supeł. Nie mógł dojrzeć twarzy białowłosej czarodziejki, ale natychmiast przypomniał sobie, co mówiła na temat swojego ukochanego przetrzymywanego w Dworze Śmierci. Tylko dlaczego?! Dlaczego zdecydowała się zaryzykować jego bezpieczeństwem?!

– Nirali! Nie! – nie wytrzymał w końcu Zelgadis. – Nie musisz tego robić!

– Już za późno Zelgadisie – odrzekła cicho dziewczyna nadal pozostając do niego plecami. Tymczasem chimera wychwycił zdezorientowane spojrzenie Kireia i dopiero po chwili uprzytomnił sobie, że właśnie wyszła na jaw tajemnica jego znajomości z czarodziejką.

– Moja droga! – zaczął ponownie Ira. – Jeśli natychmiast nie zaczniesz robić grzecznie tego, co do ciebie należy będę musiał kogoś pilnie odwiedzić.

Zelgadis zdołał dojrzeć, że ciało dziewczyny drży nieznacznie jednak nadal nie poruszyła się z miejsca mierząc demona nienawistnym spojrzeniem. Sam rozejrzał się dookoła prześlizgując między twarzami kolejnych Nieumarłych, którzy obserwowali wszystko z odległości, najwyraźniej Ira świetnie się bawił tworząc to całe przedstawienie.

– No cóż… – zaczął ponownie demon. – Nie mam całego dnia, kiedy wy tu tak sterczycie, mój klucz jest coraz dalej, a więc twoja ostatnia szansa… Trzy… – rozpoczął odliczanie.

Nirali wrzasnęła wściekle i cisnęła w demona jednym z zaklęć wyglądających jak kula ognia, jednak ten nawet nie drgnął.

– Dwa…

Zelgadis czuł, że musi coś zrobić, cokolwiek. Teraz albo nigdy!

Jednym sprawnym ruchem sięgnął po swój miecz i doskoczył w kierunku Nirali, która swój oręż nadal dzierżyła w dłoni. Kiedy tylko dwa ostrza znalazły się obok siebie rozjarzyły się niesamowitym błękitnym blaskiem.

***

Lina ruszyła biegiem w kierunku Daiki’ego i Lilly, a w ślad za nią natychmiast podążyli pozostali.

– Daiki! – krzyknęła Maya podbiegając do wyczerpanej dwójki. – Co z Kireiem i Zelgadisem? – wydyszała ciężko. Czarnowłosy jedynie podniósł na nią zmartwione spojrzenie wciąż trzymając w ramionach na wpółprzytomną Lillye.

– Co z nimi?! – ponagliła spanikowana Amelia wlepiając wzrok w ciemność ponad ich głowami.

– Ja… nie wiem… było zamieszanie… odesłali nas tu – wyjaśnił cicho chłopak spuszczając głowę w poczuciu winy.

– Musimy natychmiast po nich wrócić! – zdecydowała stanowczo Lina i już miała wzbić się do lotu kiedy Maya złapała ją za przegub.

– Nie… – zaczęła cicho jednocześnie skrywając się za zasłoną gęstych włosów, które opadały na jej opuszczoną twarz. – Ledwo trzymamy się na nogach… Potrzebujemy schronienia i odpoczynku, a przede wszystkim musimy chronić Amelię. Jeżeli demon nas dogoni, nie zdołamy się już bronić i zabierze Amelię, a kiedy to się stanie nie zawaha się przed zniszczeniem waszego świata… i kolejnych. Nasi przyjaciele zapewnili nam czas, nie pozwólmy, aby to poszło na marne. Ruszajmy.

Zdecydowany i spokojny ton Mayi przypominał chłodne ostrze noża brutalnie wbijającego się w ich poczucie rozsądku i jednoczesną chęć do walki. Lina w milczeniu przyglądała się trzymającej jej dłoni, która wciąż spoczywała na jej ręcę. Zelgadis zapewnił im czas… zapewnił im czas, powtarzała cicho w duchu. Gdzieś z oddali docierały do niej głośne protesty płaczącej Amelii, kiedy pozostali zastygli w tym samym milczeniu.

– Proszę! Proszę, nie możemy ich zostawić… – łkała księżniczka. – Nie!

Lina ze łzami we własnych oczach spojrzała na dawną przyjaciółkę.

– Hej… – zaczęła delikatnie. – Zelgadis i Kirei są twardsi niż myślisz i niedługo do nas dołączą zobaczysz – powiedziała cicho siląc się na pewność w swoim głosie po czym dodała – Ruszajmy.

Updated: 12 Sierpień 2020 — 04:39

1 Comment

Add a Comment
  1. Ty żyjesz!! Witaj spowrotem :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

© 2018 Frontier Theme