Rozdział XLII

„Nowy gracz”

Zelgadis szedł powolnym krokiem za Kireiem i Nirali. Ze zdziwieniem uświadomił sobie, że faktycznie wszyscy Nieumarli, którzy wcześniej próbowali ich zaatakować dosłownie wyparowali. Przed jego oczami rozciągała się jedynie pusta, szeroka ulica, coś na kształt placu i coraz gęściej opatulający ich mrok nocy. Miał nieodparte wrażenie, że im ciemniej się robiło, tym głośniejsze, złowieszcze melodie wygrywały łańcuchy, na których umocowano dawne miasto. Pomimo wszystkich rewelacji, o których dowiedział się dziś, w środku czuł dziwną pustkę. Co jakiś czas zerkał na Nirali, aby wychwycić jej przelotne spojrzenia, kiedy odwracała się w jego kierunku, ale natychmiast odwracał wzrok. Siostra. Rodzina. Te słowa na zmianę rezonowały w jego świadomości, a on z brutalnym przekonaniem udawał, że nie istnieją.

– Myślę, że jesteśmy już wystarczająco daleko… – odezwała się w końcu cicho Nirali kiedy znaleźli się na gęściej zabudowanym obszarze.

– Mhm… – mruknął jej w odpowiedzi Rei. – I tak jest już za ciemno na dalszą wędrówkę. Musimy liczyć na to, że przeżyjemy tę noc – dokończył i skierował się do jednego z najbliższych budynków będących, w porównaniu z resztą, w najlepszym stanie.

Zelgadis przeszedł przez najbliższe gruzowiska i razem z Nirali wgramolili się do środka za chłopakiem. Gdy tylko otoczyły go cztery ściany małej izby i złudne poczucie chwilowego bezpieczeństwa, natychmiast zrzucił dźwigane bagaże i ostrożnie usiadł. Jego ciało chimery i tak dawało mu większą wytrzymałość i siłę, z tą nagłą myślą przez chwile spojrzał współczująco na Kireia.

– Tak, tak kamienny magu – odezwał się przywołany w myślach Kapłan. – Nie wiem, jakim cudem doszedłem tutaj o własnych siłach – zaśmiał się gorzko, po czym też opadł ciężko podpierając się o najbliższą ścianę.

– Kamienny magu? – zdziwił się Zelgadis.

– Cóż… ja nie mam tak niezwykłego ciała… – dodał w zamyśleniu przyglądając się chimerze. – Kto by pomyślał, że wydała was na świat ta sama matka – stwierdził mierząc tym razem Nirali.

Dziewczyna poruszyła się niespokojnie, po czym spiorunowała go wzrokiem.

– Właśnie chciałam zaproponować wam leczenie, ale widzę, że ty masz wystarczająco dużo siły, aby pyskować – rzuciła kąśliwie.

– Och! Prędzej wypiłbym truciznę niż dał ci się leczyć! – odkrzyknął zbulwersowany.

– A więc teraz będziemy ujadać na siebie jak dzikie psy? – podsumował bezsilnie Zel i dopiero zdał sobie sprawę z faktu, że Kirei, przecież nie wiedział, jak stał się chimerą. Owszem, wspomniał coś wcześniej Mayi, ale szczerze wątpił, aby ta podzieliła się tymi informacjami z towarzyszem. Czyżby naprawdę Kapłan myślał, że urodził się taki? Na tę myśl zaśmiał się głośno i niekontrolowanie, czym uciszył pozostałych.

– Zel? – Nirali zagadnęła ostrożnie. – Wszystko w porządku?

– Och, jak najbardziej. Po prostu uświadomiłem sobie, że zapewne Kirei myśli, że urodziłem się taki – powiedział dziwnie i nieadekwatnie rozbawiony.

– Cóż, tak myślałem – odpowiedział skonsternowany Kapłan. – Jeśli nie, to co takiego się stało?

– Widzisz, kiedy wywleczono mnie z tego świata razem z mieczem, wymazano moje prawdziwe wspomnienia z pierwszych pięciu lat życia. Dostałem… jakby zastępcze – stwierdził pogardliwie. – A opiekę nade mną przejął jeden z bardziej szanowanych wielkich magów, psychopatów mojego, nowego świata. To on magicznie spełnił moje życzenie i nadał mi taką postać – dokończył zaskakując samego siebie szczerością z jaką udzielił odpowiedzi, ale właściwie jakie to miało znaczenie w kontekście ich obecnej sytuacji?

– Jakie to było, to życzenie? – zapytał zaintrygowany Rei.

– Moc. Siła. Oczywiście – wyjaśnił Zelgadis.

– Mówiłam już Zelgadisowi, uważam, że ten człowiek nadał mu taką formę, aby skierować jego życie na inne tory, z dala od prawdziwego pochodzenia i przeszłości – dodała rzeczowo Nirali.

– To możliwe… – zaczął chłopak w odpowiedzi zanim Zelgadis zdążył ponownie się wtrącić. – Skoro dwa Bliźniacze Ostrza są tak potężne byłoby pewnie zbyt ryzykowne, abyś przypadkiem dowiedział się prawdy. W każdym razie współczuję… zapewne – dodał ostrożnie. – Ale i zapewniam, ciesz się, że nie musiałeś polegać na niej! – skierował oskarżycielskie spojrzenie na Nirali.

– Przysięgam… – wysyczała przez zaciśnięte zęby – Nie wytrzymam!

– Bo co? Prawda w oczy kole? Wiesz Zelgadisie, ilu naszych zginęło przez tą, pożal się panie, czarodziejkę? – prychnął pogardliwie. – Wszystkich nas najpierw okłamała, a później zdradziła.

– Zdaje się Rei, że sam nie byłeś święty. Przypomnij mi, czy to nie ty, okłamałeś wszystkich rebeliantów ukrywając prawdziwą tożsamość i waszą moc jako Kapłanów? Nie sądzisz, że więcej ludzi mogłoby przeżyć, gdybyś nauczył się szczekać kiedy trzeba? – dziewczyna zawiesiła na nim lodowate spojrzenie. – A teraz milcz, mam robotę – machnęła lekceważąco w jego kierunku, po czym podeszła do Zelgadisa. – Nie ruszaj się, proszę – dowiedziała tonem zaskakująco delikatnym i spokojnym w porównaniu do wcześniejszego. Zelgadis jedynie przytaknął kiedy czarodziejka mruknęła pod nosem pierwsze z zaklęć leczących.

– Nieźle się trzymasz – powiedział niby od niechcenia mag obserwując jej ruchy.

– Cóż, w przeciwieństwie do was nie musiałam cały dzień uciekać przed demonami, taka zaleta bycia zdrajcą – rzuciła w odpowiedzi i uśmiechnęła się delikatnie, na co Zelgadis także odpowiedział tym samym. Jednocześnie poczuł jak przyjemne ciepło rozlewa się po jego ciele nieco kojąc ból wcześniejszych ran.

– I dobra z ciebie czarodziejka – dodał w zamyśleniu.

– Jak i z ciebie – odpowiedziała ze szczerym uznaniem w głosie.

Zel przemilczał ostatnią uwagę i pozwolił swoim myślom płynąć. Zabrnął już naprawdę głęboko w ten cały bałagan piątego filaru. Na dodatek teraz Nirali i Kirei uważają, że zaraz po odnalezieniu Łzy Matki Koszmarów otworzą przejście i po prostu odejdą. Cóż… z powodu układu z Acedią sprawa była nieco bardziej skomplikowana… W myślach rozważył wszelkie możliwości i mógł mieć jedynie nadzieję, że mimo ostatnich utrudnień będzie mógł dalej kontynuować swój plan. Musiał też zdobyć więcej informacji…

– Skąd znasz Xellosa? – rzucił nagłym pytaniem w kierunku Reia, kiedy Nirali skończyła zaklęcie leczące.

– Xellosa? – powtórzył głupio Kapłan, szczerze zdziwiony pytaniem.

– Tak, Xellosa. Nie udawaj teraz durnia. Pojawił się przecież z ostrzeżeniem tuż przed przybyciem Iry.

Nirali wyprostowała się jedynie i mierzyła obu zdezorientowanym spojrzeniem, najwyraźniej nie za bardzo rozumiejąc kogo tyczy się ta rozmowa.

– Nie musze ci się tłumaczyć… – zaczął obronnie Kapłan, jednak Zelgadis przerwał mu natychmiast.

– Naprawdę muszę ci uświadamiać kim jest ta menda chcąca śmierci Amelii? – zaczął podniesionym tonem. – To demon! Demon z naszego wymiaru, który nie kiwnie nawet palcem jeśli sam nie ma w tym interesu.

Zelgadis obserwował rozmówce z zaciśniętymi wargami, jednocześnie oddychał ciężko powstrzymując fale gniewu.

– Xellos chce śmierci Amelii? – w tym momencie Zelgadis zyskał całkowitą pewność, że rozmawia z idiotą i w myślach przeklął go siarczyście.

– A czego się spodziewałeś? Przecież mówię ci, że to demon. Tuż po zniknięciu Amelii, Xellos pojawił się u nas próbując przekonać, że najlepiej dla wszystkich byłoby gdyby nie żyła!

Kirei jedynie siedział w milczeniu przez dłuższą chwilę, a przez jego twarz na zmianę przemykały najróżniejsze z emocji. W końcu odezwał się spokojnym tonem:

– Owszem, wiedzieliśmy, że Xellos to demon. Maya potrafi wyczuwać takie rzeczy, więc nawet gdyby próbował nas oszukać byłoby to niemożliwe. Nie próbował. Zadeklarował, że nam pomoże w znalezieniu Łzy nie chcąc, aby Demoniczny Lord odrodził się i zagroził pozostałym, mniejszym demonom – wyjaśnił. – Nie mówił nic na temat Amelii, ani tego, że ją zna. I oczywiście nie wspomniał, że pochodzi z innego wymiaru. Myśleliśmy, że to przypadek, że pojawił się właśnie wtedy, rok temu, ale kiedy teraz się nad tym zastanawiam to faktycznie, Xellos zjawił się tuż po tym kiedy odnalazłem Amelię w Dworze Śmierci. Oczywiście wtedy nie wiedzieliśmy, że przejście między filarami zostało otwarte… – dokończył posępnie.

– I uwierzyliście mu? – zapytał kpiąco Zelgadis. – Zawarliście z nim układ i daliście się zrobić jak małe dzieci. Od zawsze uważałem, że bóstwa to tacy sami idioci jak demony – zaśmiał się gorzko.

– Co masz na myśli?

– To, że to oczywiste kłamstwo. Xellos od początku nie był demonem z waszego filaru. Musiał znaleźć sposób, żeby przybyć tu za Amelią przed nami, być może nawet po to, aby ją zabić. A przynajmniej na początku mógł mieć taki plan. Później pewnie nieco lepiej rozeznał się w sytuacji i postanowił ją wykorzystać. I proszę! Niespodziewanie proponuje pomoc Kapłanom, naczyniom potrzebnym do odrodzenia się Boskiego Władcy. A wy nawet nie zorientowaliście się, że coś knuje… – Zelgadis patrzył w zdumieniu na Kireia nie mogąc pojąć jakim cudem Kapłani zdecydowali się zaufać demonowi.

Kirei obruszył się nerwowo.

– Być może teraz wydaje ci się to takie proste chimero, ale wtedy uznaliśmy jego argumenty za sensowne. To oczywiste, że dopóki Demoniczny Lord nie odrodzi się, to pomniejsze demony mogą działać bez żadnej kontroli. Czemu więc miałoby im zależeć na jego odrodzeniu? – stwierdził obronnie. – Twoim zdaniem jaki może mieć plan?

Zelgadis zastanowił się chwilę. Znał Xellosa, jednak demon zawsze działał nieprzewidywalnie. Jedyną pewność stanowił fakt, że zawsze musiał mieć w tym swój interes. Jaki był więc największy interes Xellosa w tej rozgrywce piątego filaru?

– Uważam – zaczął w końcu mag – Że Xellos chciał was jedynie wykorzystać i posłużyć się jak drogowskazem do odnalezienia Łzy i zabrania jej – podsumował dobitnie.

– Naprawdę myślisz, że bylibyśmy tak głupi żeby dać sobie ją zwinąć sprzed nosa?

– Nie masz pojęcia, na co go stać…

Chłodny ton głosu Zelgadisa zabrzmiał groźnie w izbie. Nirali i Kirei poruszyli się niespokojnie, ale żadne z nich nie odważyło się dalej kontynuować tego tematu.

Updated: 12 Sierpień 2020 — 15:47

8 Comments

Add a Comment
  1. Odhaczone :d

    ahh ten Xellos, co on znowu knuje 😀

  2. Po małym spowolnieniu tempa, zakładam że i u Ciebie kwarantanna dobiegła końca 😀

    1. Tak i nie. Faktycznie częściowo musiałam wrócić do pracy, plus zakończenie roku szkolnego to u mnie zawsze dużo papierologii tj. sprawozdań i ewaluacji. Nie ukrywam też, że zaczęliśmy wychodzić już do ludzi haha. 😉
      Na pocieszenie powiem jednak, że własnie jestem w trakcie pisania kolejnego rozdziału. Ostatnio padła mi trochę motywacja, dopadły mnie minusy pisania historii tak bardzo rozciągniętej w czasie. ;(

    2. Update: dwie strony już są, choć resztę dokończę zapewne jutro/pojutrze. :)

      1. Nie mogę się doczekać i trzymam kciuki! I dalej podziwiam wytrwałość – po takim czasie pisania 3/4 blogów upada a ty dalej trwasz!

  3. Właśnie sprawdziłam – parę dni temu stuknęło pierwszemu rozdziałowi 12 lat!

    1. Wow, faktycznie! Wiedziałam, że minęło wiele lat od pierwszego rozdziału, ale fakt, że stuknęła kolejna rocznica mimo wszystko wywołał uśmiech na mojej twarzy i myśl: „a więc to moje wytwory z wieku 16 lat”, haha. 😀
      W takim razie zrobiłam sobie nieświadomy prezent z tej okazji, bo 14.06 zamówiłam wszystkie tomy mangi, na którą wiele lat żałowałam sobie pieniędzy.
      Przyznaję, że opowiadanie piszę się trudno, wielu szczegółowych wątków nie pamiętam zbyt dobrze, przez co często muszę wracać i doczytywać wcześniejsze rozdziały. Mam też wrażenie, że gdzieś po drodzę zgubiłam kanoniczność postaci i stały się bardziej płaskie. Szczerze mówiąc przydałaby mi się też konstruktywna krytyka.
      Niemniej jakby nie było i wiele razy podkreślałam – za punkt honoru postawiłam sobie dokończenie tej historii. Sama nienawidzę niedokończonych historii. 😉
      Przede mną siedzenie do późna więc postaram się dziś dokończyć kolejny rozdział. Pozdrawiam ciepło i dziękuje, że nadal ze mną w tym trwasz. 😀

    2. Rozdział napisany, mam nadzieję, że będzie zadowalający. Prześpię się z nim jeszcze, przeczytam całość na spokojnie jutro i po południu publikuję. Na ten moment zmęczenie robi swoje i nie jestem nawet pewna czy wyłapałam wszystkie literówki, hah. 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

© 2018 Frontier Theme